MAGNOLIA

Jesteś piękna jak magnolia…
Gdy rozkwita wczesną wiosną…
Tylko później kwiat jej znika…
A Ty jesteś wciąż radosną…

Wciąż uroczą i radosną…
Jak ten krzew z różowym kwieciem…
W którym jestem zakochany…
Lecz na równi z Tobą… przecież!

Nie miej mi Kochana za złe…
Za to moje porównanie…
Kocham obie Was… niezmiernie…
Aż me serce bić przestanie!

ACH. TA MYŚL

Któregoś poranka dotknęła mnie myśl…
… Że może ta chwila nadeszła już dziś…
Właśnie ujrzałem Ją tuż przed sobą…
I zrozumiałem… jest tą osobą…

Tyś tą osobą! Tyś tą postacią…
Lecz jak rozmowę z Tobą mam zacząć?…
Dłonie się pocą… język mam sztywny…
Zaczynam mówić głosem dość dziwnym…

Już nie pamiętam o czym mówiłem…
Ale z pewnością Cię przeprosiłem…
Że Cię zaczepiam… że Ci przeszkadzam…
Lecz Ty z uśmiechem… oj! Nie przesadzaj!

A potem wszystko poszło jak z płatka…
Były uśmiechy… kupiłem kwiatka…
I tak jesteśmy z sobą do dzisiaj…
A ta dziewczyna zwie się… Marysia!

ŻEBYM

Żebym mógł tak… jak nie mogę…
Uszczęśliwić wszystkich ludzi…
Zrobiłbym to bez wahania…
Bez namysłu i bez złudzeń!

Żebym mógł tak… jak nie mogę…
Kłamać patrząc… prosto w oczy…
Pewnie pękło by mi serce…
Albo bym pod pociąg skoczył!

Rzecz podobna jest z miłością…
A z nią przecież żartów nie ma…
Jeśli kochać… to już szczerze…
Wiem… że trudny jest to temat!

Serce bowiem… nie jest sługą…
Który służy panu wiernie…
W sercu często… krew się burzy…
I na miłość… nie jest bierne!

Żebym mógł tak… jak nie mogę…
Lekceważyć wszystkich ludzi…
Smażyłbym się… dawno w piekle…
Lecz w mym sercu… brak obłudy!

TWÓJ UŚMIECH

Uśmiech Twój… to kwiat nadziei…
Wskrzesza światło… jasność budzi…
Raźniej bić zaczyna serce…
Co do tego… nie mam złudzeń!

Uśmiech Twój… to różdżka maga…
Ma wręcz w sobie… moc zaklęcia…
Topi śniegi… topi lody…
Likwiduje też… napięcia!

Więc pamiętaj… Moja Droga…
Gdy zamarza latem woda…
W Twym uśmiechu tkwi nadzieja…
Która lody… w wodę zmienia!

MÓJ LAS WIOSNĄ

Las mój rośnie… jak na drożdżach…
Jeśli tak powiedzieć można…
Lecz wychwalać go nie będę…
Po cóż strzępić język zbędnie!

I choć pora… wciąż wiosenna…
Już na drzewach… liści pełno…
Są co prawda bardzo… młode…
Lecz już widać ich urodę!

Tylko dęby jeszcze drzemią…
Choć ich pąki… różowieją…
Wkrótce wyjrzą też z nich liście…
Za co ręczę… osobiście!

W lesie oprócz drzew liściastych…
Nie brakuje też… iglastych…
Rosną sosny… świerków z tysiąc…
Za tę ilość… mogę przysiąc!

Jak są drzewa… są też krzewy…
Z których rankiem słychać śpiewy…
Śpiewy solo… i na głosy…
Jednym słowem… miód, kokosy!

Wśród jarzębin… bzów… tarniny…
Są też głogi… i kaliny…
Co to znaczy?… Pewnie wiecie!
Ptaki mają… bufet w lesie!

O zwierzętach… muszę wspomnieć…
Bo inaczej… będzie po mnie!
Dziki… sarny i jelenie…
Tylko mięso z nich jest w cenie!

No bo cóż ja zrobić mogę…
Widząc często zwierząt szkodę?
Tak być musi!… Las jest lasem!…
W lesie bywa różnie czasem!

Mówcie o mnie to co chcecie…
Lecz nic złego o mym lesie…
Ja las kocham… tak jak siebie…
Będąc w lesie… jestem w Niebie!

Wiesław Lickiewicz