Ponoć na marzenia i miłość nigdy za późno. To drugie stało się faktem ponad 50 lat temu. Tytułowe marzenie gnębiło mnie trzy lata dłużej. Czasami nie dawało zasnąć.

Pozwólcie, że zachowam chronologię wydarzeń. Doprowadziły one do finału, o którym przestawałem już marzyć.
Na zakończenie podstawowej edukacji zostałem wyznaczony przez polonistkę, aby w imieniu koleżanek i kolegów pożegnać się z placówką będącą przez siedem lat naszym drugim domem. Rozpoczęcie nauki w szkole średniej to początek nieśmiałych marzeń o dziennikarstwie. Skoro w obecności kilkudziesięciu osób odważyłem się zabrać głos na zakończenie podstawówki, dlaczego nie pomarzyć o dziennikarstwie? Nie zapomnę pewnego wydarzenia w liceum ogólnokształcącym, które umocniło mnie w moich marzeniach.
Wydarzenie pamiętane przez koleżanki i kolegów. Przypomnieli mi o tym przed trzema laty, podczas obchodów 50-lecia matury. Zapomniałem napisać wypracowanie i, trzymając zeszyt, czytałem z pamięci. Pech, bo polonistka kazała powtórzyć kilka ostatnich zdań i na tym się wyłożyłem. W tym czasie zaczęły mnie pasjonować treningi biegowe. W tamtym okresie, po krótkim treningu, udało mi się zmieścić w dziesiątce juniorów przełajowców dawnego województwa gdańskiego. Pod tym względem moje województwo było silnym ośrodkiem w kraju.
Dodatkowym impulsem, który skierował mnie na szlaki sportowe i dziennikarskie była prenumerata tygodnika „Sportowiec”. Ówczesnym redaktorem naczelnym był Jacek Żemantowski. Odważyłem się wysłać list z pytaniem, jaka jest droga do zawodu dziennikarza sportowego. Zadziwiająco szybko otrzymałem odpowiedź. I myśl o tym, aby zostać dziennikarzem, towarzyszyła mi przez cały okres studiów w gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Dodam, że AWF był moją drugą próbą podjęcia studiów. Zdając najpierw na filologię polską, uniosłem się honorem. Nie zaznaczyłem pochodzenia robotniczego, za co otrzymywało się dodatkowe punkty. I zabrakło dwóch. Obraziłem się na polonistykę i rzuciłem w wir sportowego życia. Nigdy nie żałowałem tej decyzji.
Podczas studiów w AWF miałem kontakt z późniejszym tuzem dziennikarstwa sportowego – Dariuszem Szpakowskim. W owym czasie prowadził radio studenckie. Coraz częściej rozmyślałem o kontynuacji nauki na warszawskim podyplomowym Studium Dziennikarskim. Ostatecznie zabrakło odwagi, niestety. W drugim roku pracy zawodowej wróciłem do treningów biegowych. Sprawdziło się powiedzenie, że stara miłość nie rdzewieje. Rok później wystartowałem w I Maratonie Warszawskim i… na dobre połknąłem bakcyla. 21 lat treningów, startów w kraju i za granicami Polski przyniosło sporo sukcesów, satysfakcji i niezapomnianych wrażeń.
Miało być o marzeniach dziennikarskich, więc kolejnym wydarzeniem przypominającym o tym, było spotkanie redaktora Przemysława Babiarza. Siedmiokrotnie startowałem podczas Przełajowych Mistrzostw Polski Nauczycieli w Ostrzeszowie i tam miałem okazję na krótką pogawędkę ze wspomnianym dziennikarzem. Na marginesie pochwalę się, że pięciokrotnie udało mi się znaleźć na podium podczas mistrzostw.
Po raz pierwszy udało mi się, choć w części, zrealizować marzenia komentatorskie podczas Kolneńskich Biegów Jesieni. W 1990 roku wraz z dwoma kolegami zorganizowaliśmy wspomnianą imprezę. To nietuzinkowe wydarzenie w 2007 roku zajęło VII miejsce w kraju pod względem frekwencji. Konferansjerka, możliwość przybliżania wiedzy o biegach, wywiady ze znakomitościami, czy uczestnikami biegów dało mi odrobinę smaku dziennikarstwa.
I tak, krok po kroku, zbliżam się do wydarzenia, dzięki któremu spełniło się to, co tkwiło we mnie tyle lat. Otóż w lipcu 2018 roku dowiedziałem się, że istnieje portal podlaski senior.pl. I zaczęło się. Spotkania warsztatowe w Akademii Rzecznika, debata oxfordzka, coraz więcej odwagi w pisaniu artykułów, ostatnio z powodu pandemii kolegia online. Odrodziły się marzenia dotąd niemożliwe do spełnienia. O przeżyciach jak najbardziej pozytywnych długo by pisać. Jubileusze redakcji, spotkanie w Operze i Filharmonii Podlaskiej, kolegia online, warsztaty doskonalące umiejętności dziennikarzy obywatelskich, bieżące kontakty z Nową Redakcją Seniora.
Nie ukrywam, że obecne Zimowe Igrzyska Olimpijskie, relacje telewizyjne, poruszyły bolesną swego czasu strunę niespełnionych nadziei. Na szczęście redakcja podlaskiego seniora bardzo zminimalizowała te smutne wspomnienia. Od czterdziestu czterech miesięcy to moja główna pasja. Dodatkowa okoliczność dzisiejszych wynurzeń to 90-ty artykuł. Hurrraaa!
Kochani czytelnicy, próbujcie sił w tej dziedzinie. Każde początki są trudne, ale wiedzy i doświadczenia z czasem przybywa. Na pewno macie różne doświadczenia życiowe, wspomnienia, przeżycia. Odwagi, do odważnych świat należy. Jest wśród nas, na pewno, grono osób samotnych, nieśmiałych, ale próbować i otworzyć się na świat trzeba koniecznie. Największym wrogiem człowieka jest samotność. Przez pewien, na szczęście krótki czas, poznałem, co ona znaczy. Przybliżcie nam swoje pasje. Pamiętajcie, że życie bez pasji jest jak potrawa bez soli.

Fot. Jerzy Sokołowski, Eugeniusz Regliński

1/7
Mężczyzna z mikrofonem w towarzystwie pięciu osób
Mężczyzna z mikrofonem w towarzystwie pięciu osób
Przy stole siedzi pięć pań i dwóch panów pozując do zdjęcia
Przy stole siedzi pięć pań i dwóch panów pozując do zdjęcia
Autor podczas wywiadu ze zwycięzcą biegu-Piotrem Rostkowskim -długoletnim rekordzistą Polski w biegu na 1500 m
Autor podczas wywiadu ze zwycięzcą biegu-Piotrem Rostkowskim -długoletnim rekordzistą Polski w biegu na 1500 m
Autor w towarzystwie zaproszonej osoby rozmawiającej z widownią
Autor w towarzystwie zaproszonej osoby rozmawiającej z widownią
Autor z dwiema paniami, czyli Kolneńska Redakcja Podlaskiego Seniora
Autor z dwiema paniami, czyli Kolneńska Redakcja Podlaskiego Seniora
Mężczyzna przy mikrofonie i cztery towarzyszące osoby
Mężczyzna przy mikrofonie i cztery towarzyszące osoby
Konferansjer podczas zawodów biegowych oraz czworo zaproszonych gości
Konferansjer podczas zawodów biegowych oraz czworo zaproszonych gości

Eugeniusz Regliński
Podlaski Senior Redakcja Kolno