Marzenie Laury
Dawno temu, nocą głuchą,
przez kraj sercu memu bliski,
w czasie suszy szosą suchą
szły niespiesznie trzy cytrzystki.
Czyżby szły do Szczebrzeszyna?
Potwierdzę to wam w dyskrecji;
bo tam szczodrze chrząszcz brzmi w trzcinach.
Lecz cóż z tego że ze Szwecji
przeszły drogi szmat niemały
przystrojone w kwiat nasturcji,
gdy do przejścia pozostały
długie mile – aż do Turcji,
gdzie wespół z pół-Afrykańczy-
kiem, znana z wprawnego ucha,
Konstantynopolitańczy-
kowianeczka je wysłucha.
A wtem, z ranną zorzą, duża
postać z mroku się wynurza:
czarna krowa w kropki bordo
gryzie trawę kręcąc mordą.
Po świtaniu w grochu łanie
jakieś dziwne zamieszanie:
Spadł bąk na strąk a strąk na pąk,
pękł pąk, pękł strąk a bąk się zląkł
Uchodzone do wiwatu
cytrzystki chcą do łóżeczka,
a tu, zamiast pensjonatu,
jak wstążeczka kręta rzeczka.
Nad nią kładka popróchniała,
a obok, wsparta o ścianę
żona Draba, która miała
szczeble powyłamywane.
Posłużywszy się Drabiną
w celu sforsowania rzeczki,
zajęły się, z dziarską miną
kontynuacją wycieczki.
Przed występem w Szczebrzeszynie
przespały się w siana stercie
i o stosownej godzinie
stawiły się na koncercie,
gdzie je powitali fani
i publiczność doborowa,
i rozentuzjazmowani
Poczmistrz z Tczewa, rotmistrz z Czchowa,
czyli stary ojciec z synem,
który tatę swego pyta:
kiedy wreszcie tata sczyta
z tacy cytaty Tacyta.
W przerwie MĄDRA JOLA miła,
taka Jola nielojalna,
GRĘ PÓŁSŁÓWEK zarządziła,
a jest to gra przestawialna.
Wtem zręczny prestidigitator,
chociaż niespełna rozumu,
wyindywidualizo-
wał naprędce spośród tłumu
niezidentyfikowanych
dwóch trębaczy, zaś ta para
w celach zakamuflowanych
zatrąbiła tra ra ra ra.
I zbudziła Laurę, która
zamiast dzień pogodny witać
marzy sennie by sumiennie;
i ciekawie to przeczytać.
Wojciech Więckowski
Współpracownik Redakcji Podlaskiego Seniora
_