_
Opozycjonistka
wszędzie mi źle jest dzisiaj
że miejsca nie mogę znaleźć
gdy parnota się wciska
i dusi jak padalec
nie ma już czym oddychać
i pot się lepi do ciała
coś jakby płuca zatyka
duszność i wielka obrzmiałość
ni leżeć ani siedzieć
do bani każda pozycja
nie wspomnę o chodzeniu
– przekracza wszelką możliwość!
cóż za straszna pogoda
zawładnęła nad światem
makabryczna i podła
prztyczkiem popchnęła lato!
mój protest song przeciwko… upałom!
znów na dworze tropik
a ja mam go dosyć!
wolę mróz trzeszczący
niż udręk gorącość
bo kiedy trzydzieści
jest co najmniej kresek
na skali Celsjusza –
zaczynam się dusić!
gdy klimatyzacja
bytu jakaś racja
lecz gdy nie ma klimy
już tęsknię do zimy!
kiedy chłodu braknie
nurzać się choć… w bagnie!
prysznic nie wystarcza
bo to żadna tarcza
ani wentylator –
gdzie mu do polarnej
rześkości ochłody
szuka stary młody…
nie lubię tropików
toteż nigdy z życiu
nie skuszą kurorty
plaż wszelkich rozkosze
cenię cień i chłodek
uciekam od słońca
czy jestem wyrodna?
pewnie jestem – zgoda!
nocne narzekanie
nie – takiej nocy nie było jeszcze
ażeby już po dwudziestej pierwszej
zroszone potem ocierać czoło
i miejsca sobie znaleźć nie można!
pootwierane okna na oścież
przeciągi wszędzie ale… gorące!
znikąd ochłody ani powiewu
a wentylator wciąż miele… ciepło!
tutaj tropiki a nie ma klimy
dziś wyjątkowo tęsknię do zimy
i bardzo chętnie bym dla ochłody
pośrodku nocy mogła jeść… lody!
póki co – nie ma jeszcze tak dobrze
w pobliżu braknie całodobowych
otwartych barów ani marketów
więc lód z lodówki mam gryźć – niestety?
pod prysznic chłodny co chwila wchodzę
ale nim wyjdę znów się zapocę
z całego serca – dosyć spiekoty!
tych co ją lubią mam za… idiotów!
od przemarznięcia gorsze przegrzanie
a i przestrogi zdają się na nic
stąd i przypadki są wskazujące
na liczbę ofiar tego gorąca
czy jutro chłodniej będzie choć trochę?
ktoś widział – słyszał – czytał prognozę?
bo sama trwam już jakby w pół-życiu
nie wiem jak przyjdzie dotrwać do świtu…
nie przynoś mi słońca
nie przynoś mi słońca chłopcze
bo ono nazbyt gorące
i już przy pierwszej okazji
nie wiedzieć kiedy cię sparzy
przynieś poranka mi rześkość
po nocy u świtu brzegów
i kroplę rosy na usta
miast pocałunku – tę złóż mi
garść malin też możesz podać
pragnienie gaszą jak woda
pożogi trzeba niweczyć
a nie podsycać słoneczkiem
spraw aby wietrzyk mnie schłodził
bo od nadmiaru gorąca
zmysły mi też rozgorzały
więc niechby… zefirek mały…
Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok