Jak wykorzystać rodzinne historie do stworzenia spektaklu teatralnego? Grupa „Trylobit” z Juchnowca wie, jak to zrobić.

Spektakl „Moja babka urodziła się w Taszkiencie”

Grupa teatralna „Trylobit” działa w Ośrodku Kultury w Gminie Juchnowiec Kościelny od sześciu lat. Gromadzi dorosłych mieszkańców gminy, którzy znaleźli sposób na zagospodarowanie wolnego czasu i odskocznię od codziennych obowiązków. 

– Chcieliśmy zająć się czymś przyjemnym po pracy, a nie narzekać na nudę – opowiada w jednym z wywiadów Krzysztof Sokólski, dyrektor Ośrodka Kultury.

Instruktorem zespołu, reżyserem i autorem scenariuszy jest Teresa Radziewicz, znana w kraju poetka, laureatka Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta im. Wiesława Kazaneckiego, na co dzień nauczycielka Zespołu Szkół w Juchnowcu. Żartobliwa nazwa „Trylobit” nawiązuje do grupy morskich stawonogów z początku ery paleozoicznej, które przetrwały jako skamieliny.

Wśród spektakli przygotowanych przez amatorskich aktorów są przedstawienia komediowe „Tylko nie Zenuś”, „Szekspir dla początkujących, czyli misja Bąka i Badyla”, „Parostatek”, spektakle okolicznościowe w Narodowe Święto Niepodległości, poetycki spektakl „Pełno światła” w oparciu o tom wierszy Teresy Radziewicz, czy jasełka „Gdy świat się dowie…”. 

„Trylobici” od pierwszego spektaklu zyskali uwagę i uznanie lokalnej społeczności, a ich popularność szybko przekroczyła granice gminy. Toteż kiedy otrzymałam zaproszenie na najnowszą sztukę grupy, chętnie z niego skorzystałam.

Spektakl „Moja babka urodziła się w Taszkiencie” wywodzi się z historii rodzinnych członków zespołu i uwagę nakierowuje na postacie kobiet – prababek i babek. 

– Praca nad całością trwała prawie rok – opowiada pani Teresa. – Wybranie motywów i wątków, napisanie scenariusza, dobór muzyki, nauka pieśni wykonywanych w czasie przedstawienia, a przede wszystkim nowa, metaforyczna forma spektaklu wymagały czasu, poświęcenia i wielu prób.

Ale ten wysiłek opłacał się. Efekt końcowy podoba się widzom, wzrusza, skłania do refleksji, ale także i nostalgicznego uśmiechu. Grupa ujmuje autentycznością i wyrazistością przekazu. Z nieustającym zainteresowaniem śledziłam kolejne wątki opowieści – historię tytułowej babci, która wraz z rodziną opuściła Taszkient i wróciła do Polski, epizody wojenne, obrazki codziennego wiejskiego życia, spotkań rodzinnych, zabaw i nieporozumień, pierwszych miłości. Nastrój ciągle się zmienia, bo każda opowieść jest inna, ale każdą puentuje stwierdzenie „Moja babka była twardą kobietą”…

Spektakl „Moja babka urodziła się w Taszkiencie”

Historie rodzinne zostały opowiedziane z wykorzystaniem różnych środków. Ważną rolę odgrywają przedmioty codziennego użytku, które nie tylko stanowią element scenografii, ale budują też dramaturgię, w scenach lirycznych pojawia się teatr cieni, środkiem wyrazu są także taniec i śpiew. Sztuka powstaje na oczach widza. A emocje zespołu w pełni udzielają się wypełnionej po brzegi sali. 

Rodzinne opowieści, mimo burzliwych losów poszczególnych bohaterów, mają wydźwięk pozytywny, a spektakl zamyka piękna kołysanka (słowa: Teresa Radziewicz, muzyka: Tomasz Modelski), skierowana do nowo-narodzonego dziecka:

Mokrym okiem wśród zieleni lśnią kaczeńce,
małe słońca pogubione gdzieś na szczęście.
Dobry los niech dziś dla ciebie je pozbiera,
a ty zaśnij, śpij spokojnie w cieniu drzewa.

W cieniu drzewa, w cieniu wielkiej melancholii
nowe życie pełne szczęścia się narodzi.
Świat rozkwitnie, pójdziesz łąką pełną marzeń,
i poniesiesz innym ludziom piękno w darze.

Z pewnością warto spotkać się z „Trylobitami”! A kolejna prezentacja sztuki „Moja babka urodziła się w Taszkiencie” już 31 stycznia, o godz. 19 w Ośrodku Kultury. Do Juchnowca można dojechać autobusem nr 104 

(zdjęcia udostępniła Teresa Radziewicz)

Bożenna Krzesak-Mucha
Podlaska Redakcja Seniora Białystok