Żaden mistrz pióra nie tworzy swoich dzieł dla nagród czy poklasku. Musi on posiadać nie tylko talent czy zdolności, ale również jakiś imperatyw wewnętrzny, który skłania go do kreowania rzeczywistości na własny sposób. Według jego myśli, duszy i serca. Jednak na którymś etapie tworzenia u wielu pojawia się pragnienie, by się ze swoją pasją sprawdzić w szerszym wymiarze i skonfrontować z innymi. Tak było i ze mną.

Kolejne literackie trofea

Dyplom-wyróżnienie w konkursie poetyckim Radom 1998 – dla autorki

Kiedy pokonałam barierę „pierwszego razu”, zaczęłam uczestniczyć w innych konkursach, o których zdołałam się dowiedzieć. I tak oto zapoczątkowałam zmagania literackie. Oczywiście, nie wszędzie zostałam dostrzeżona, ale też w dość licznych znalazłam uznanie i mogę się pochwalić pewnymi sukcesami. Jednym z nich było wyróżnienie dla wiersza pt. „Jak w tańcu” w XII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Nasze wspólne sprawy wczoraj – dziś – jutro” – Radom 1998. Pierwszy akcent w konkurencji o takim zasięgu. Prezeska stowarzyszenia współorganizującego konkurs nawiązała ze mną bliższą współpracę, aby później zaprosić na gościnne łamy Antologii pt. „Dojrzewanie w miłości”.


Kolejny mały sukces to zdobycie I Nagrody w Konkursie Literackim „Książka, która pomogła mi żyć”, zorganizowanym w roku 1998 przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną w Siedlcach. Znów miałam problem. Jak pojechać w środku zimy do odległego godzinę drogi miasta z dobrym połączeniem autobusowym, podczas gdy impreza rozpoczyna się, kiedy jest już ciemno? I to gdzieś daleko, w środku nowego, zupełnie nieznanego mi osiedla. No i jak powrócić? Na szczęście pokonałam samą siebie i tam podążyłam. Nie bez przygód dotarłam na miejsce. A trzeba wiedzieć, że nie znałam wcześniej wyników konkursu poza faktem zaproszenia na podsumowanie. I cóż za niespodziewana radość! Zwycięstwo w konkursie i przesympatyczne, kameralne spotkanie z innymi twórcami z regionu. Wróciłam prawie nocą, ale uskrzydlona.

Kobieta w czarnej długiej sukni, z włosami uczesanymi do góry, stoi w drzwiach zabytkowego budynku z kwiatkiem w rękach. Opuszcza miejsce konkursowej gali

W 1999 roku, znów w Węgrowie, zajęłam I miejsce w konkursie poetyckim „Moje spotkanie z Ojcem Świętym”. Był on organizowany przez parafialną Akcję Katolicką. Ogłoszenie wyników oraz rozdanie nagród odbyło się… w kościele, po mszy świętej. Wędrowałam po dyplom przez całą długość świątyni, trochę onieśmielona, ale i dumna. Niebawem wiersz ten znalazł się na antenie Katolickiego Radia Podlasie. Pierwszy raz słyszałam swój utwór w mediach, to dopiero przeżycie!

Od 2001 roku startowałam kilkakrotnie w Węgrowskim Jarmarku Literackim, który był konkursem ogólnopolskim. Raz nawet zwyciężyła poetka z Wieliczki! Ja wówczas otrzymałam wyróżnienie dla wiersza „Jestem znakiem zapytania”. Rok później w II Węgrowskim Jarmarku Literackim zajęłam II miejsce, ustępując pola jedynie uznanemu poecie z ogromnym dorobkiem, księdzu M. Rzepniewskiemu. Później zresztą jedna z obserwatorek obrad uchyliła mi rąbka tajemnicy, że podczas podsumowania jurorskiego była ostra dyskusja nad tym, kto powinien zostać zwycięzcą. Jeden głos przeważył. Szczerze się cieszyłam, że zwycięstwo przypadło księdzu Mieczysławowi. Naprawdę byłabym nieco zafrasowana, gdyby stało się inaczej.

Z tym konkursem kojarzy mi się szczególne wspomnienie. Oto podczas podróży na jedno ze spotkań autorskich w dość odległej Małkini stłukł mi się najpiękniejszy z posiadanych pucharów, właśnie z tego konkursu. Wyróżniał się wśród pozostałych. Był pokaźnych rozmiarów, w kolorze ciemno szafirowym z napisami wykonanymi złoconą grawerką. Rzucał się w oczy i zdobił moją półkę z trofeami literackimi. Cóż, szkło ma to do siebie, że się tłucze. Musiałam to odżałować. Ale nadal targałam ze sobą te pozostałe, bo one bardzo wzbogacały spotkania, a dzieci zawsze podchodziły blisko, by je dokładnie obejrzeć i czasem dotknąć. Podobnie jak i dyplomy.

Dyplom I Nagrody – Natura Moich Okolic – Zielona Góra 2003

Później brałam jeszcze udział w kilku zmaganiach poetyckich pod patronatem Związku Nauczycielstwa Polskiego. W dwu z nich z 2003 roku zostałam uhonorowana. Były to:
wyróżnienie w VIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego – Kołobrzeg 2003 oraz
I miejsce w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literacko-Plastyczno-Fotograficznym pod hasłem „Natura moich okolic”, zorganizowanym przez Zarząd Okręgu Lubuskiego ZNP w Zielonej Górze – 2003. Wygrana w drugim to niemały sukces, stąd i prestiżowe nagrody. Poza dyplomem i nagrodą rzeczową, otrzymałam zaproszenie na dwutygodniowe warsztaty literackie. Miały się odbywać w atrakcyjnej miejscowości nadmorskiej. Długo biłam się z myślami, ale ostatecznie przeważyła osobista motywacja na „nie”. Szkoda mi tego do dziś, ale i ta odległość, i trud samotnego podróżowania, i wreszcie – tęskne oczekiwanie mojej matki – przechyliły szalę. Nie skorzystałam z tej wspaniałej nagrody.

A potem zaprzestałam zgłaszania się do konkursów. Nie chciałam uczestniczyć w tych, w których już brałam udział. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że największą ich bazę posiada internet. Skupiłam się na innych sprawach, zasiadałam kilkakrotnie w jury konkursów literackich. Ale i wena mnie jakoś opuściła po publikacji dwóch tomików, o których pisałam w poprzednim artykule. Niebawem, w jesieni swojego życia… zakochałam się! Wena wystrzeliła z częstotliwością i siłą salwy artyleryjskiej. Stan przyjemnego uniesienia trwał długo i zaowocował setkami nowych wierszy. Ale nie nastrajał do wysyłania ich na konkursy, były wszak utworami może o zbyt osobistym charakterze.

cdn.

zdjęcia z archiwum autorki

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok