Na wieś część XXVII – Negocjacje

Pani Prezes szczęśliwie jest w domu. Perspektywą zakupienia przez nas pospółdzielczego bałaganu wydaje się być nieco zaskoczona, ale jednocześnie zadowolona, jako że dotychczasowe próby rozwiązania likwidacyjnego problemu nie wykazują tendencji rozwojowej. Umawiamy się na następny dzień na wspólną wizytę w Banku Spółdzielczym w Rajgrodzie, w celu wysondowania możliwości skredytowania transakcji i wracam do Małgosi z przekazem diametralnie różnym od pierwotnie założonego.
Dyrektor O. jest naszym projektem wyraźnie zainteresowany. Rozpadający się kołchoz jest winien jego Bankowi Spółdzielczemu grube pieniądze, a perspektywy zwrotu nie widać. W przeniesieniu długu na nowych właścicieli dostrzega szanse odzyskania kapitału. Aby tych szans już na wstępie nie zmniejszać, uświadamia nas, że cena, jaką likwidatorzy przedstawiali dotychczasowym zainteresowanym, jest grubo zawyżona.
– Wy nie kupujecie od PFZ-tu po urzędowych cenach – uświadamia nas – to jest zwykła cywilnoprawna transakcja. Targujcie, ile się da.

Faktycznym decydentem, z którym mamy się targować, okazuje się być Wojewódzki Związek Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych w Łomży. Pani Prezes obiecuje ustalić spotkanie, na które trzeba będzie dojechać do Łomży. Jednocześnie kończą się wakacje, toteż w ciągu tygodnia musimy zwinąć namioty i wracać do Warszawy. Naszych Dziadków, którym skończył się urlop, Andrzej odwiózł właśnie do pociągu. Sami też się pakują i odjeżdżają. Zostajemy z dwójką dzieci, niemowlakiem, kupą bambetli i bez samochodu. Zostawiam więc Gosię z dziećmi i całym bałaganem nad jeziorem, i autostopem grzeję do Warszawy, pożyczyć od Michała Trabanta. W pogodny, sierpniowy poranek pakujemy się w ten NRD-owski cud techniki, żegnamy się z Marysią oraz Zenkiem i jedziemy na umówione spotkanie do Łomży. Gdy Kasia z Piotrusiem zostają na warcie przy śpiącym w Trabancie Kacperku, pogodny poranek przechodzi płynnie w skwarne południe. A negocjacje trwają! Wiadomość, że dotychczasowi potencjalni nabywcy definitywnie się wycofali, odebrana dopiero co przez Panią Prezes, usztywnia nasze stanowisko na tyle, że z bodaj sześciu milionów – cena całego bałaganu – 24 ha ziemi, budynków, stojącego w POM-ie w celach remontowych ciągnika MTZ oraz pozostałych na podwórku maszyn – spada do 4,2 miliona i ustalenia, że Spółdzielcy umówią rejenta.

cdn.

fot. pl.wikipedia.org

Wojciech Więckowski