Mariusz Chyży
Rzeka
Życie jak rzeka
Płynąca od tysięcy pokoleń
Tylko czas ucieka
Jednym ujmując
A innym dodając zniewoleń
–
Nie, to nie czas
To ja i ty
Przeżywając paciorki kolejnych dni
Czasem zbaczamy w pole lub błądzimy w las
To my – nie czas
–
Jednego nurt ciągle wzburzony
Wiecznie kipiący złością i gniewem
Najczęściej kończy się nieskończony
Z brzegów wystąpieniem – czyli wylewem
–
Podobnie inny, w brudne sprawy uwikłany
Gromadzonego mułu brudem cały utytłany
Pod niesionego szlamu nadmiernym naporem
Kończy przedwcześnie zatrzymany arterii zatorem
–
Jeszcze jeden nurt, zawsze leniwy był i wił się „nie tak”
Zamiast robić coś wprost, wolał to czynić wspak
Zatrzymał się i rzeką martwą stał się zaległą na wznak
Z mielizny dużą łachą, na którą wyszedł rak
–
Inny, na trud nigdy nie mający ochoty
Podążał płytko – lustro wody blisko dna
Gdy susza nadeszła, skończył się na suchoty
I wysechł szybko na wskroś – do cna
–
Kolejny nurt, straciwszy wiarę w biegu swego cel
Zaczął błądzić wijąc zakoli rozlicznych półobroty
Gdzie szuwarami zarósł i przykryła go lilii biel
Gryzł się tam, aż zamarł na zawsze ze zgryzoty
–
Jeszcze inna struchlała rzeka
Lękając się tego co ją dalej czeka
Rozlała się w dół na łąkę pobliską
Która poniżej morza poziomu była
W stanie depresji tam bieg swój skończyła
—
I tylko ten, co stoicko do przodu płynie składnie
Nie bacząc na głazy czy wichry wiejące z rwetesem
Nie bez zawirowań, ale w końcu do morza wpadnie
Skąd następnie połączy się z oceanu bezkresem
–
Apoloniusz Ciołkiewicz
Rzeczka
„Płynie, wije się rzeczka.
Jak błyszcząca wstążeczka”
Czemu? Znów, moi mili
czegoś w nią napuścili.
–
Woda w rzeczce cuchnąca,
śnięte ryby potrąca,
czasem bierze zakręty,
razem z nią detergenty.
–
Płynie, niosąc wciąż ścieki
w kraj od chemii kaleki,
toczy fale buńczuczne
strojna w nawozy sztuczne.
–
Tylko kamień i ryba
znały mowę jej chyba,
ale one, jak wiecie,
rozpuszczają się przecież.
–
Józefa Drozdowska
W dolinie tej rzeki
W dolinie tej rzeki
która jest moją rzeką
stałam się tym kim jestem
jestem tym kim się stałam tutaj
–
W dolinie tej rzeki
wchodziłam do sadzawek
porosłych tatarakiem o zapachu ziemi
i wiatru i tęsknoty
–
W dolinie tej rzeki
biegłam przez łąki aż po rozlewiska
wczesną wiosną i mgły unoszące się
zawsze i tak samo od Trukieli aż po sad
–
W dolinie tej rzeki
spotkali mnie moi rodzice
czy ja ich spotkałam i tę wodę
nieśli mi w pierwszym prezencie życia
–
W dolinie tej rzeki
która jak się okazało
jest moją i tylko moją rzeką
stała się moja Ojczyzna mną i ja się nią stałam
–
i wszędzie gdzie będę
będzie dolina mojej rzeki
–
1985
Józefa Drozdowska: Rezeka Siloe. Białystok: Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Łukasza Górnickiego, Związek Literatów Polskich. Oddiał w Białymstoku, 1998, – (Świętojańska Seria Poetycka; nr 17 / pod red. J. Leończuka).
Do rzeki Olszanki
Dedykuję Krysi Gudel
Dokąd to wodo płyniesz? I co chcesz mi opowiedzieć
gdy patrzę na dzięgiele leśnie odbijające się w tobie
i w twarz swoją w girlandach ich baldachów?
Wiem że nie sposób przeczuć własnego losu
i własnych słów a cóż mówić o losie twoim
wodo wykołysana w olszowych zagajach?
Dokądże to rzeko płyniesz łącząc swe wody
z Brzozówką i Biebrzą a z nimi rżenia koni
stojących niegdyś wiernie przed młynem
i głos młynarza liczącego worki razowej mąki
z wysiłkiem ładowane na wozy?
Wodo rzeczna zachowująca w pamięci
klangor żurawi przestających tu w przelotach
i zawołania wojenne ludzi wierzących w swą misję
różnojęzyczne pieśni weselne a w chwilę potem żałobne pienia
odprowadzające zmarłych do wiecznej krainy
Wodo rzeczna cóż znaczy wobec tej przeszłości
odbicie mojej twarzy splatane z dzięgielami sycącymi
słodyczą swoją podmokłe bagna przez które płyniesz?
A to że stoję w tej oto chwili na kładce łączącej w jedno
twe brzegi i moje stopy ma jakież znaczenie rzeko?
–
Suchowola-Augustów, lipiec 2017
Strofy znad Olszanki, red. K. Gudel, K. Słomiński. Suchowola: Gminny Ośrodek Kultury i Turystyki, 2017
–
Jolanta Maria Dzienis
Neretwa
Tam, gdzie nurt Neretwy szmaragdem się mieni
Zasilany kaskadą perlistych strumieni
Kędy kładą się drzewa cieniem grynszpanowym
Cykady wyśpiewują baśnie południowe
–
W rozmarzeniu sennym spod oczu przymkniętych
Chłodząc stopy rozgrzane w przejrzystych odmętach
Śledzę taniec motyli błękitnej urody
Ślizgających się płynnie po powierzchni wody
–
W lśniących falach senne obmywszy powieki
Nieuchwytnym refleksem zostawiam na wieki
W głębi szafiru wiatru muśnięciem zbełtanym
Migotliwy portret słońcem nakrapiany…
–
Nad Jabłonką
Pod Jaśka oknem Jabłonka płynie
W oddali widać grabów gęstwinę
Kaczki krzyżówki, tuż na zalewie
I wron czeredy na uschłym drzewie
–
Na trawie, obok kapryśnej rzeczki
Złocą się dziarsko mniszków główeczki
Nad nurtem giętko chylą się trzciny
Gdzieniegdzie dojrzysz krzaczek maliny
–
Gdy słonko błyśnie w błękicie nieba
Dla zdrowia w plener wyruszyć trzeba
Gdzie Jaśko mieszka, czy mi odpowiesz?
Naprawdę nie wiesz? Przecież w Zambrowie!
–
Barbara Górnicka-Naszkiewicz
Igrzyska czasu
Rzeką wspomnień płynę
Słysząc szept tamtych poranków
Nieutulony żal przysłania świat
Zaciera smak szczęścia kochanków
–
Zbyt długie godziny czekania
Za krótkie chwile kochania
–
Odliczam na próżno
Rozumiem za późno
I jestem zawsze nie w porę
–
Regina Kantarska-Koper
***
miasto nad Białą
rzeką-nierzeką
pięknieje
otulone zielenią
coraz wyżej unosi kolorową głowę
coraz szerzej otwiera ramiona ulic
–
nocą
neony gaszą kandelabry gwiazd
niebem przemyka zazdrosny księżyc
baranki chmur potykają się
o iglicę świętego Rocha
gdzie czuwa Dobry Pasterz
–
ten wariat Maksymiuk
szaleje w salach koncertowych świata
śniąc o starych Bojarach
a doktor Zamenhof
wciąż usiłuje pojednać
zwaśnionych przez wieżę Babel
–
oswajam powoli moje obce miasto
i wrastam w jego krwiobieg
***
samotne brzegi Jaskranki
prowadzą w pustą dal
za mgłą
obca przestrzeń
–
dwie bezludne ścieżki
oddzielone mostem
–
bezsilne drzewo
na wyblakłej łące
–
a w pamięci
gąszcz tajemnych szuwarów
obfitość zarośli
las drzew wokół zagród
tulących się do rzeki
sprzed lat
–
tak chciałabym wrócić
do twoich źródeł –
Węgierko – rzeko dzieciństwa
Urszula Krajewska-Szeligowska
Biała noc
Być tam choć raz, nad Newą, w noc do dnia podobną
I zobaczyć na własne oczy zórz spotkanie,
A w sercach czuć gorąco, choć nad rzeką chłodno.
Łuny lśnienie podziwiać, światłocieni taniec.
Ach, bo gdzież jest piękniejsza, chociaż nie gwiaździsta
–
Noc, co natchnieniem była poetów, malarzy.
O niej niejeden piękna spragniony artysta
Co jakiś czas w noc czarną i bezsenną marzy
–
Joanna Pisarska
Ponad falami
dokąd odpłynęłyście rzeki dzieciństwa
czy inne małe stopy rozburzają wasz nurt
znaczą szlaki niezapomnienia
–
dokąd sięgniecie myśli w chwili przedostatniej
kiedy czas nie jest już zagadką
a odległość znakiem
–
czy zdoła zatrzymać was mała przystań
ciepły kąt na skraju tego co znane
a woda stanie się tylko elementem pejzażu
–
czy wyniesiecie poza granice melancholii
poza geniusz i rozpacz poza garść pyłu
w spojrzenie w którym wszyscy jesteśmy
chciani
–
Michał Różycki
Rzeka Marzeń
Snują się marzenia po całym świecie
leniwie niespiesznie otaczają wszystko mgłą czułości i miłości
rzekami płyną ku morzu pragnień i niespełnionych obietnic
po oceanach na falach się niosą z przesłaniem słonecznej nadziei
Lodowate złe i okrutne wiatry rozganiają czułe marzenia
zostawiając pustkę bez nadziei na lepsze
Gdzieś na obłokach strzępy tych marzeń legły zmęczone
czekając by litościwy los zaniósł je do źródeł wszelkiej dobroci
biegiem strumienia w dół do rzeki i znów do morza
mgłą nieskończoną otoczyć świat cały
może cud się zdarzy i lodowate wichry nie zmiotą tym razem.
–
Białystok 23.09.2022
–
Leonarda Szubzda
Nad Bugiem
Uczę się ciebie rzeko
wędrująca z wieczności w wieczność
ze spokojem jakby nie było
raju i piekła
–
jak ty jestem wodą
płyniemy obok siebie
z nieznanego drugiego brzegu
powracają bliscy
–
na moście ojciec
rozmnaża w koszu chleb i ryby
matka z nadbrzeżnej łąki
zbiera weselne płótna
–
wszystko tu widać pradawniej
nieprzeniknione
osiada piaskiem na dnie
–
nad nami dzikie kaczki
przebijają mgłę
tak jak my szukają
linii papilarnych świata
–
Mielnik, 13 października 2012
Z tomiku: cdn… Kraków: wydawnictwo Miniatura, 2013, s. 15
–
Regina Świtoń
Do Jaskranki
Między polami wiłaś się swobodna wstęgą.
Łanem zielonej runi biegłam posłuchać
jak u stóp młyna, przez wartkie sito, jagiellońską
opowieść przelewasz.
–
Siwki, bułanki, karosze… Pamiętasz tętent
stadniny rozpędzony do źródlanej fali?
W czułości poranka rumieniłaś się jak Barbara.
Tu Zygmunt August płynął rozmarzeniem,
zanim twój nurt nie wygasł w oddali.
–
Rzeczko z wyprostowaną piersią, porosłą
sitowiem wieków, dziś ledwie cię rozpoznaję.
–
Nad leniwą roztoczą wód ważka przysiada.
Cień wielkiego ptaka muska przygasłe źrenice.
Czyżby to on – władca przestrzeni – i ona,
białoskrzydła królowa?
–
Nie obce ci knyszyńskie tajemnice.
–
Andrzej Wróblewski
PŁYNĄCA PARA
Rzeka jest siostrą czasu.
Płyną obydwoje
W świetle dnia,
W ciemni nocy.
–
Czas – niewidocznie,
Po cichu odmierza
Przemijanie.
–
Rzeka – uchwytna wzrokiem,
Z każdą falą
Ilustruje upływ czasu.
–
My płyniemy razem z nimi
Do nieznanego celu.
ZACHÓD SŁOŃCA NAD NARWIĄ
Czerwienią niebo się pokryło,
Gdy wieczór słońce wolno gasi,
Pagórków skrywa się otyłość
I milknie chór niejeden ptasi.
–
Fiolety w górze ze snu wstają,
Obłokom tak farbują lica,
Gdzieniegdzie wedrze się nieśmiało
Seledynowa błyskawica.
–
W granaty wkrótce się przystraja
Ta przestrzeń, która nas otacza
I z groźną miną samuraja
Z nich szatę przędzie w roli tkacza.
–
Ta ciemna szata skrywa wszystko,
Młodziutkie brzózki, klony stare,
Słońce zgasiło już ognisko,
Do snu kołysze wolna Narew.
–
Jadwiga Zgliszewska
Miasto nad Liwcem (akrostych)
Mgły nad zalewem
I rosa pod wieczór
Ażur rzęsy na tafli
Starorzecza
Trawy nad brzegiem
Otulają leniwy nurt rzeki
–
Najzieleńsza zieleń
Apogeum piękna –
Dar otrzymany bez zasług
–
Liwiec – moja rzeka
I najdroższa okolica
Węgrowskie klimaty
Czasoprzestrzeń w lustrze wód odbita
Emanuje
Miasta oddechem
Rzeka czasu
Czemu płyniesz, rzeko czasu,
tak uparcie w jedną stronę?
Ani skręcasz, ni zawracasz
i zatrzymać bieg nieskora…
–
Obojętna, wręcz okrutna
i nieczuła na układy,
mkniesz do przodu wartkim nurtem
negocjacje z tobą żadne!
–
Nieprzekupna! Dystans wielki
masz do ludzi i ich losów,
a swój pęd, wciąż nazbyt prędki,
uskuteczniasz bez rozgłosu.
–
Nie kulejesz, nie utykasz,
nie dostajesz i zadyszki.
Nikt i nic cię nie zatrzyma;
jesteś prawa, nie przechytrzasz!
–
Chyba z wszystkich znanych biegów,
Twój – najbardziej bezlitosny.
Choć tak trudny do przyjęcia,
tylko jest… porządkiem boskim!
–
Wiesława Szwed
Rzeka
Pływałam, zanim się urodziłam.
Było miękko, cieplutko,
a ja wyczekiwałam.
Potem przyszło życie
jak rzeka szeroka.
Wiosną spełniona, połyskująca
Czasem wzburzona, czasem leniwa.
Latem pływałam w niej ochoczo
szeroko wymachując ramionami,
zagarniając, jednocząc.
Fale lśniły jak rybie łuski,
niebo się w nich przyglądało.
Białe obłoki otulały, obmywały,
A ja płynęłam, płynęłam.
Jesienna rzeka – to wąziutki strumień,
Szumiący, pachnący, przywołujący,
sięgający źródeł.
Zimowa rzeka – leniwa, szemrząca,
jak anielskie chmury otulająca.
Kra ją ścina, zamyka.
Rzeka życia trwa.
fot. pixabay.com – pasek z chmur i gór odbijających się w rzece – rozdzielający wiersze poszczególnych Autorów
=
Podlaska Redakcja Seniora Białystok