foto: Mieczysław Borys

_

Droga cieni

Cechą mego sentymentu 
i natchnienia jest dostrzeganie
i rozpoznawanie natury piękna.

Oczy moje wpatrzone w krajobraz
są jak głębia źródlana,
która wytryska z duszy wnętrza, 
by nasycić lata utracone, 
które już nigdy nie wrócą.

Ziemia po której nie chodzę, 
jest mi jak dziewica nietknięta. 
A oczy moje ciągle zwodzą, 
że droga jest prosta i szerokością rozpięta.

Idę po niej, a śladów nie stawiam, 
tylko przesuwa się mój nietypowy cień. 
W myśli ciszą z ziemią rozmawiam 
dzisiaj, …jutro i w następny dzień.

***

Korzenie

Domu mój rodzinny krzyków niemowlęcych, 
kroków stawianych pierwszych dziecięcych.

Łono natury łąk ukwieconych –
pszczół, motyli kolorowych,
krzaków olchowych – w nich
mnóstwo ptaków śpiewających,
w rzece pełno ryb.

Pól zielonych i złotych,
lasów o zapachu sosen, świerków, 
brzóz, osin, leszczyn przydrożnych,
mchów gąbczastych, jagód czerwonych i czarnych,
grzybów rozmaitych, kwiatów pospolitych.

Aniołów pierzastych, nieba błękitnego,
słońca szlachetnego, poranków ziębiących  
wieczorów chłodnych, burz i grzmotów
w niepokoje dziecięce, zim śnieżnych
i siarczyście mroźnych, a w tym czasie
rodzinnego ciepła domowego.

***

W miejscu ciszy i spokoju

…Tak tu zacisznie,
tak tu spokojnie,
przebywam tu słusznie,
bo jest tu dla duszy upojnie.

Nikt na mnie nie patrzy,
nikt ironicznie nie szepcze,
nikt mnie nie woła,
nikt na mnie nie krzyczy.
Rodzą się tylko w umyśle słowa,
które ujmuję w wierszu dla życia zdobyczy…

***

Nad wodą

Choć nie jestem rybą w wodzie,
Niemniej czasem tak się czuję.
Wszystko w takiej cudownej urodzie.
A jeszcze oczyma to domaluję.

Za wszystkie niewygody Bóg uczynił mnie poetą –
Obdarzając sentymentem i wrażliwością…
Choć nie królowałem nad sonetem –  
Tobie przyrodo poezji jestem możnością.

Jestem władcą tej ogromniej puszczy,
Bo gdyby nie moje w wierszach słowa,
Nikt nie wiedziałby, że jeleń ryczy w głuszy,
Że wśród gałęzi pomyka sowa.

I nikt absolutnie by nie wiedział,
Że w leśnej gęstwinie żyje tysiące ptaków. 
A już wcale, że poeta tutaj siedział –
I podglądał życie ziemskich ssaków.

Pierzaste anioły snujące po niebieskim niebie
Też witał i żegnał – płyńcie dalej…
Nawet w świetle wodnych topieli ujrzał siebie 
Innego, aniżeli we śnie, aż dusza wezbrała żalem.

Kiedy anioły już na dobre zasnuły słońce
I wiatry pomarszczyły powierzchnię wody.
Nie widząc siebie, ostudzał emocje płonące,
Że w nim nie było żadnej urody.

Za to w tobie piękna przyrodo
Dostrzega walory, jak w młodej kobiecie.
Jesteś zachwytem i Bożą jego urodą,
Piękniejszej nie widział w żywym świecie.

A kaczki, co na wodzie tęczą płyną,
Są mu tak dorodnie piękne
w topielach nawet pod wodą.
Patrzy, trzymając za rękę swoją jedyną
Na wieki wieków z Bożą zgodą…

Wodo spadająca z grobli z hukiem –
Nieś jego wieść rzekami do Bałtyku,
Że tutaj żyje poeta, który jest samoukiem
Wśród piękna przyrody i cywilizacji na styku.
_

Mieczysław „Mietko” Borys