foto: pixabay.com

_
Nauczycielem być…

14. października obchodzimy w Polsce Dzień Edukacji Narodowej. To święto wszystkich nauczycieli. Sama uprawiałam tę profesję przez 35 lat, czyli przez całe swoje życie zawodowe. Znam więc go od podszewki. Przedstawiam kilka własnych refleksji, które spisywałam zazwyczaj w tym dniu, nazywanym popularnie Dniem Nauczyciela.

Nieudawana miłość

Patrzeć w niewinne oczy dziecka
jak wiosennie dziewiczy
lazur nieba

trzymać małą piąstkę
w swojej ciepłej dłoni
ufnie weń włożoną

zostać oplecioną
zarzuceniem chudych rączek
niczym muśnięciem gałązki

i jeszcze otrzymać podarunek
nabazgrany jednym kolorem kredki
i całym małym sercem
– koślawy rysunek

poczuć niezdarne
wdrapywanie się na kolana
i wyszeptane do ucha:
„ja kocham panią!”…

 

 

Dziecko
(okiem pedagoga)

Jesteś maleńką roślinką
w moim ogrodzie
a ja ogrodnikiem
będę cię doglądać co dzień
czasem silną i zdolną do wzrostu
pnącą się w górę szybko
innym razem – słabą
rachityczną
moim zadaniem – pielęgnować każdą
więc pilnie patrzę
bo każda odmiennego starania wymaga
każda rośnie inaczej

bywa – przerastasz naturę
jesteś ciekawa
głowę do słońca wystawiasz
moczysz nogi…
Boże drogi!
ile zabiegów wymagasz!

a zachwycasz… niewinnością oczu!
(pomimo niewielkich wykroczeń)
potrafisz być dokuczliwa
i własną drogą się wspinasz
raz niczym liana oplączesz inne obok
to znów – mdlejesz i opadasz
trzeba ci pomóc
wesprzeć tyczką
(jestem przecież twoją ogrodniczką!)

nagrodą za trud
jest… CUD!
– to móc widzieć
jak się rozwijasz
doskonalisz
przerastasz inne rośliny
wystajesz zza parkanu…
dojrzewasz
kwitniesz
owocujesz
i… owocami swymi częstujesz!

a przywiędłe serce ogrodniczki
przepełnia duma
jak wezbrana rzeka
czasem łzy burzą tamę
a oczy błyszczą nowym blaskiem
że z malutkiego kiełka
stałaś się drzewem…

 

 

Moim nauczycielom

To dla ciebie pani Krysiu – serce,
która ręką z piórem kierowałaś,
jako żeś nauczycielką pierwszą,
chociaż przez rok troszeczkę niecały.

Dziękuję ci też, panie Henryku,
co to po mnogich latach dopiero,
kiedy się wznosisz już wśród błękitów,
wreszcie rozumiem cię i doceniam.

Tobie również, Panie Bogusławie,
w którym wiele dziewczyn się kochało,
dziś dostrzegłam, że miałeś i… wady!
Nikt wszak nie jest całkiem doskonały.

Wnet liceum i świat się rozszerzył,
wydawałoby się – bujna młodość…
Trudny wiek ze średnich szkół młodzieży
pozaciemniał cnót belferskich mnogość.

Że wyróżnić teraz nie potrafię
nawet swej wychowawczyni Basi,
żałowanej, bo przedwcześnie zmarłej –
za brak smutku szczerze dziś przepraszam…

Autorytet tych z wyższych uczelni
w obfitości już rozpoznawałam.
Ot, jak ten opiekun roku – Jerzy,
wnet profesor, co został dziekanem.

A poczciwy doktor, pan Bazyli,
którego odkryłam po raz… drugi!
Gdy w liceum go nie doceniłam;
na podyplomowych spłacam długi.

I Alicja Anna, profesorka
co w poszukiwaniach naukowych
krętą ścieżką wiedzy prowadząca,
wspólnie ze mną  przemierzała drogę.

Wreszcie pani profesor Henryka –
autorytet niekwestionowany!
Oto hołd swój skromny dla nich wszystkich
ułomnymi dzisiaj ślę zwrotkami.

Rzeczypospolite przecież takie
będą jakie młodzieży chowanie,
a więc niechaj dla nich moja pamięć
oraz wdzięczność – nigdy nie ustaną!

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok