Anna Czartoszewska
Anonimowa mogiła
Cienia brak, nawet świerk się nie modli.
Krzyża brak, kornik drewno zjadł.
Pasyjkę czas wdeptał niemo w chodnik.
W rozbitym zniczu stoi deszcz, nie łza.
–
Widocznych znaków wiary brak.
Brak nawiedzenia. Był człowiek.
Rośnie perz. Smutna, samotna ziemia.
Jak wyspa na oceanie kolorowych świec.
Dusze czyśćcowe
Same za siebie modlić się nie mogą,
nasza modlitwa jedyną drogą,
kładką do nieba, mostem do Boga,
nasza modlitwa jedyna droga.
–
Kwiaty i znicze pamięć oddają,
duszyczki w czyśćcu nieba czekają.
W odpust zupełny, siedem strumieni,
wierzmy choć tydzień, będą zbawieni.
Kochanej mamie
Kupiły trzy córki pośmiertny nagrobek,
najpiękniejszy, na jaki zasłużyć mógł człowiek.
Pierwsza córka kwiaty postawiła.
Druga córka znicze zapaliła.
Trzecia córka portret przetarła rękawem
i usiadły na ławce, opinii ciekawe,
co ludzie powiedzą o grobie mamusi.
Zaduszny czas minął, zachwytów nie zdusił.
Gdzieś ochy i achy wyparły modlitwy.
Piękny, piękny pomnik, tylko ludzie brzydcy.
–
Józefa Drozdowska
O śmierci
– Co to jest śmierć?
–
– To taki dzień
kiedy wszystko zostawia się Tu
a wszystko otrzymuje się Tam
–
To czas przejścia ze znanego
w nieznane
–
To tak jakby się rozlał
cały atrament
który potem osusza
wielką bibułą Pan Bóg
–
– A czy musi umrzeć każdy?
–
Rozmowy z Izabelką. Suwałki: Wydawnictwo Hańcza, 1996
–
Jolanta Maria Dzienis
Jutro cisza
Księżyc tuż przed pełnią wisi nad głowami
Słońce zamglone nieco dodaje mu blasku
Żołędzi tysiące pęka pod stopami
Na Cmentarzu Farnym w alejkowym piasku
–
Liście dębów brązowe w sterty zagrabione
Wiatr próbuje rozsypać na pobliskie groby
Igły tui w pająka sieci zawieszone
Spadają na przechodniów z wdziękiem ażurowym
–
Wszystko lśni i migoce w zniczowych płomieniach
Duszny zapach chryzantem jeszcze potęgując
Kiedy zmrok zapadnie nic się tu nie zmieni
Latarnie słońce zastąpią żółto rozbłyskując
–
Odwiedzających dziś bez liku alejki przemierza
Tych co odeszli do snu wiecznego modlitwą kołysząc
Gwar głosów błysk lampek po zmysłach uderza
A jutro zapanuje wszechobecna cisza…
30.10.2020
Janina Jakoniuk
***
(Pamięci B.G.)
–
Ty kochałeś te zielone szlaki.
Wyznaczałeś je, malując drzewa.
Las Ci dzisiaj opowieści szepcze.
Wiatr w konarach kołysanki śpiewa.
–
Przemierzyłeś chyba wszystkie trakty.
Wędrowałeś wiosną i jesienią.
Teraz z góry widzisz swoje lasy,
mgłą srebrzystą snując się nad ziemią.
–
Twoje ślady wiatr już pozamiatał.
Puszcza złotem ścieżki zasypała.
I choć chodzisz po niebieskich szlakach,
pamięć o Tobie – została.
–
Wspominamy Ciebie dosyć często .
Byłeś zawsze pogodny, wesoły.
Niech Ci pieśni rajdowe śpiewają
w niebie piękne i jasne anioły.
Jeszcze wczoraj…
(Pamięci J. S.)
–
Dziś na cmentarzu cisza i zaduma.
Na alejkach leżą kolorowe liście.
Spóźniony motyl wygrzewa się w słońcu
I babie lato snuje się srebrzyście.
–
Co roku więcej grobów do odwiedzania.
Tak niedawno, odszedł nasz kolega…
Jeszcze wczoraj – był z nami na rajdzie…
Nikt nie wiedział, że mu coś dolega.
–
Jeszcze wczoraj – śpiewał przy ognisku.
Jeszcze wczoraj – śmiał się z dziewczynami.
Częstował kawą i dobrą nalewką…
A dziś – nie ma go już z nami…
–
Dziś, może nadal wędruje
Po błękitnych łąkach, jak święci…
Może śpiewa Panu hymny?
Dziś – jest już tylko
w naszej pamięci…
–
Regina Kantarska-Koper
Wszystkich Świętych
Świętych znajdziemy tylko na cmentarzach.
Wśród żywych jest za dużo namiętności.
Tylko nieliczni trafią na ołtarze,
gdy już przekroczą granice wieczności.
–
To ci, co słyną heroicznym czynem
lub ciężką walkę stoczyli z grzechami
i zwyciężyli. Przybrani wawrzynem,
blisko Boga, orędują za nami.
Zaduszki
święto tych co odeszli do innego wymiaru
jeden z niewielu dni gdy jeszcze żyjący
ocierają się o wiekuistość
–
wspomnienie bliskich rozbudza tęsknotę
za wspólnym czasem przy świątecznym stole
to się już nigdy nie zdarzy niestety
zamiast świec tylko znicze
–
w ich blasku cały cmentarz zdaje się być niebem
światła – gwiazdami co zeszły na ziemię
duszami zmarłych które przywołane
wpadły na chwilę przywitać się z nimi
–
płomyki zniczy tańczą
powiew nieśmiertelności
już nie nadzieję daje
lecz pewność spotkania
Listopadowe scherzo
Oto znowu listopad – smętny i ponury,
zasnuty mgieł woalem popielato-mlecznym,
deszcze ze smyczy spuszcza i dzikie wichury,
co zdają się być już na wieki wieków wieczne.
–
Tłumy pielgrzymują na tłoczne cmentarze,
blask zniczy odrobinę rozprasza ciemności…
A w mojej duszy wielobarwne witraże –
zakwitły na przekór jesiennej szarości.
Urszula Krajewska-Szeligowska
Przyszli (tautogram)
Poszedł październik. Pamięci płomienie
Pozapalali. Pomarańczem płoną.
Pomniki patrzą przystrojone pięknie.
Pacierze płyną.
–
Pierwszego przyszli podziękować, prosić
Pośrednictwa pokoju pełnych, prawych,
Przebóstwionych, podążających prosto
Przez płaczu padół.
–
Przyszli powtórnie. Płaszczami, paltami
Pootulani. Pora poodwiedzać
Przodków, przeszłości pętem posplatanych.
Przybyć potrzeba,
–
Podumać. Pustkę przeboleć, powoli
Pokontemplować przeszłość. Pamiętają.
Przecież przeżyli półwiecze pospołu.
Poukładają
–
Pełną paletę próśb: Pozwól, Przedwieczny,
Pod płaszcz przygarnąć pradziadów pomarłych,
Pomordowanych, poległych. Patrz, przecież
Pragnęli prawdy.
–
Przodkowie pewnie podziękują. Pana
Poproszą: Prowadź przyszłe pokolenia,
Pokój przyślij. Przepędźże precz pożary.
Pogaś płomienie.
–
Pokonać progi, przeskoczyć przeszkody
Pomóżże. Przyszłość podaruj pomyślną.
Potem pielgrzymom przygotuj pokoje.
Poczekaj. Przyjdą.
Listopadowa jasność (sonet)
Chociaż mglisty listopad krzyż nad nimi kreśli,
Idą razem w dniu pierwszym, idą i w dniu drugim
Do tych, których na drogach w swoim życiu długim
Spotkali, dzisiaj tylko znicze im przynieśli.
–
I myślą: co by było, gdyby się podnieśli
Ci, co tu śpią snem twardym: Panowie i sługi,
Rycerze i księżniczki w strojnych szatach długich,
Radcowie, sukcesorzy… I gdyby się przeszli
–
W sukniach, frakach, surdutach przez współczesne miasto
Pośród nieznanych im aut, mknących po ulicach,
Narzekaliby pewnie, że tu duszno, ciasno
–
I wróciliby tam, gdzie mają już na własność
Wieczne miejsce, gdzie płoną im tysiące zniczy.
Tu nie jest ciemno, popatrz tylko, jaka jasność!
Listopadowe zadumania (akrostych)
Liść już opadł, drzewa nagie
I kruk na nich kracze,
Słychać jakiś jęk w gałęziach,
To wiatr gwiżdże, płacze.
Owiń się w szal, zabierz znicze,
Pójdziemy na cmentarz,
A tam tylu naszych bliskich,
Dobrze ich pamiętasz.
Odwiedzimy groby tych, co
Wśród nas przebywali,
Echo głosów ich wciąż brzmi, choć
Znikli w wiecznej dali.
Anioł stoi zamyślony,
Duma nad przeszłością,
Ustrojone widząc groby.
Myśli – co z miłością?
Anioł duma, znicze płoną,
Nad cmentarzem szaro
I pyta: A co z nadzieją?
A co z waszą wiarą?
Wiesław Lickiewicz
Czcijmy to święto…
Jest taki dzień w kalendarzu…
O którym musimy pamiętać…
Bo pamięć o naszych zmarłych…
Była… i jest… rzeczą świętą!
–
Patrzę ze smutkiem na twarze…
Swą wyobraźnią wrażliwą…
Widzę je wszystkie wyraźnie…
Tak… jakby wciąż… były żywe…
–
Niestety… wśród nas… już Ich nie ma…
Są… lecz na służbie u Boga…
Wiem… że to trudny jest temat…
Lecz kres swój ma… i… życia droga…
–
Ten widok… palących się zniczy…
I barwne kwiaty na grobach…
Tworzą… głębię obrazu…
Którego opisać nie zdołam…
–
Piękne to święto… lecz smutne…
Niestety… już tak musi być…
A płomień tych świec i modlitwy…
Łączy nas z Nimi… jak nić!
Joanna Pisarska
Dzień zaduszny
szarość oplata ziemię i ludzi
–
niebo schyla się
dosięga grobów
–
wchłania światła drgające miękko
–
pomiędzy
światami
Regina Świtoń
Zaduszki
w alejkach zadymionych wspomnieniem
błąka się melancholia
krople deszczu jak łzy nanizane na źdźbła
tęsknot zacierają ciszę
–
na zamyślonych kamieniach
znajome twarze
wieńce kwiaty ogniki odmierzają
wielkość pamięci
–
w milczeniu uroczystym jak modlitwa
misterium krzyża przemawia nadzieją
–
non omnis moriar
W oratorium ciszy
Matce
nad twoją mogiłą
niby nad wezbraną tonią
stoję nieobecnością okaleczona
–
jak pasemko na fali
uniesiona zadumą
siecią pamięci pragnę
wyłowić bursztyny chwil
–
trzepocze echo wspomnień
–
w misterium krzyży
Chrystus
przemawia do mnie nadzieją_
foto: pixabay.com
–
Podlaska Redakcja Seniora Białystok