PAJĘCZE NICI…

Jak włosy… srebrzysto-siwe…
Jak włosy… starej kobiety…
Takiej już w latach… leciwej…
W jesieni życia… niestety!

Te włosy… to nici pajęcze…
Widzimy je… wczesną jesienią…
Jak pięknie… falują na wietrze…
Czasami… wysoko nad ziemią!

Przyznaję się jednak… bez bicia…
Że spotkań z nimi… nie cierpię!
Nie chcę też od nich… czułości…
Na samą myśl… skóra cierpnie!

Tak! To babie lato… kochani!
Ta pora… tak się nazywa!
Dlaczego? Tego nikt… nie wie!
Bo ,,babie lato’’… to dziwak!

SKARBY LEŚNEJ JESIENI

Słońce już… inaczej świeci…
Jakoś smutniej… mniej jaskrawo…
Więcej chmur… po niebie płynie…
Które coraz częściej… łzawią.

Tak! To minusy niewątpliwie…
A gdzie plusy… zapytacie?
Plusem są… przyrody skarby…
Których moc… jesienią macie!

W lesie grzyby… i jeżyny…
O jagodach… nie wspominam…
A maliny… moi drodzy…
Na myśl o nich… w ustach ślina!

Ci co mają… artyzm w sercu…
Jak i duszę… romantyczną…
Obraz lasu… o tej porze…
Jest im sceną… wprost liryczną!

Więc do lasu! Moi drodzy!
Skarby leśne… są do wzięcia!
Życzę wam… szerokiej drogi!
Na pamiątkę! Zróbcie zdjęcia!

CZARNA DZIURA

Spoglądając w niebo nocą…
Na tę otchłań… niezbadaną…
Wciąż nurtuje mnie… myśl jedna…
Czy jest jeszcze… coś tam za nią?

Jeśli tak! To cóż takiego?
Może być… za sferą gwiazd?
Czyżby jakaś… pusta przestrzeń…
W której dawno… zniknął czas?

Albo jakaś… czarna dziura?
W mediach mówią… często o niej!
Wsysa w siebie… ponoć wszystko…
Wszystko w niej… po prostu tonie!

Nie! Moje oczy… wyobraźni…
Już sięgają… za daleko!
Muszę przerwać… rozmyślania…
Lecz! Rozlało się już… mleko!

I gdy tylko… noc zapadła…
W gwiazdach znów… myślami byłem!
Ale dzisiaj… do mnie doszło…
Że tę dziurę… wymyśliłem!

PEREŁKA PODLASIA

Jest królewskim naszym miastem…
Drugim w rzędzie… ich powstania…
Przed Krakowem… lecz za Gnieznem…
Nie ma w tym krzty… przekłamania.

Pierwsza wzmianka o tym grodzie…
To początki… państwowości…
Jedenasty wiek… kochani…
Bez najmniejszych… wątpliwości!

Niemal prawie… przez trzy wieki…
Był stolicą… województwa.
Mało kto… wspomina o tym!
Lecz nie twierdzę… że z nieuctwa…

O historii tego miasta…
Można pisać… epopeje…
Ile przeszło?… Co przeżyło?
Cud od Boga… że istnieje!

Trzy kościoły… cerkiew… klasztor…
Biskup też ma tu… swój pałac.
Duch przeszłości… krąży wkoło…
Wielka jemu za to… chwała!

Na wysokim brzegu Bugu…
Lśnią kopuły… Drohiczyna!
Miasto godne… swojej nazwy…
Miło będę go… wspominał!

NOSTALGIA

Nie! To nie choroba… kochani…
To melancholia… posępność…
To powrót… do naszej przeszłości…
Do której już… znikła dostępność!

Nostalgia… to smutek… to żal…
Za tym… co było… lecz nie ma!
Do tego… zmysły niektóre…
Potrafią wzmocnić… ten temat!

Zmysł smaku… zapachu… dotyku…
Działa na nas… jak ogień!
A z nimi związane… wspomnienia…
Jakże są dla nas… wciąż drogie!

Nostalgia… dopada najczęściej…
Nas! Ludzi starszych… wiekowo!
Bo liryzm… romantyzm i rzewność…
Kształtuje się w sercu… stopniowo!

ŚWIĘTA GÓRA

Dla wyznawców… prawosławia…
Góra ta… jest miejscem świętym…
A wotywne na niej… krzyże…
Są czymś zgoła… nadprzeciętnym!

Krzyże te… z intencją próśb…
Wszystkim… którzy tego chcieli!
Pozostaną tu… na wieki…
W imię wiary… i nadziei!

Na Grabarce… moi drodzy!…
Tak jak w naszej… Częstochowie…
Wierni z kraju… i nie tylko…
Modlą się… o szczęście… zdrowie…

A u stóp… cudownej Góry…
Jakby chcąc swą moc…  podkreślić!
Bije źródło… świętej wody…
Lek na wszelkie wręcz… boleści!

Możesz pić ją… lub się myć w niej…
W zależności od… choroby…
Masz gwarancję… na sto procent!…
Będziesz wkrótce… jak rydz! Zdrowy!

Wspomnę jeszcze… tak na koniec…
O sierpniowym święcie… Spasa!
Bo już idzie… na Grabarkę…
Wiernych tłum… z całego swiata!

POKUTA

Grymas bólu i cierpienia…
Jakby zastygł… mu na twarzy!
Tylko jego… wzrok wskazywał…
Na to… że! Wciąż o czymś marzy!

Zerka wciąż… na swoje nogi…
Ściślej mówiąc… na kolana…
Bo to na nich… idzie w górę…
Idzie… modląc się do Pana!

Wszystkie modły… zna na pamięć…
Lecz je szepcze… mimo woli…
Szept… pomaga mu się skupić…
A i kolan… ból też koi!

Wkrótce dotrze… do drzwi cerkwi…
Już je widzi… są tuż… tuż!
Jego szczęście… nie ma granic…
Są ikony… na nich Bóg!

Jeszcze tylko… do spowiedzi…
Już zaprasza go… duchowny…
Już pokutę mu… zadaje…
Boże! Jakiś Ty… cudowny!

Raptem… budzi się… spocony…
I rozgląda się… dokoła…
W ustach sucho… nogi bolą…
Oj ty dolo!  Dolo moja!

Wiesław Lickiewicz