Trudny, dziwny czas, niezwykłe okoliczności, zamiast świętować
6 urodziny ukochanego wnuka Adasia, siedzę w domu zamknięta, zatroskana, smutna, bez energii ale trzeba ten niedobry czas przetrwać. Jak?
uszyte maseczki ochronne
Słoneczny dzień a mnie jakoś smutno. Choroba w rodzinie, operacja, czekanie na wiadomość, niepewność, gonitwa myśli. Jak “wyczyścić” głowę? Znalazłam sposób. Zająć się czymś innym. Usłyszałam, że są potrzebne maseczki ochronne dla osób bezdomnych, pomyślałam przecież mogę je uszyć. Mam materiał pościelowy, bawełnę. W moich przepastnych szufladach zawierających wiele skarbów znalazłam odpowiednią gumkę. W internecie znalazłam wiele instrukcji szycia maseczek ochronnych. Obejrzałam kilka tutoriali i do dzieła. Wykroiłam 8 masek i zabrałam się do szycia. Bardzo mnie to ożywiło i dodało energii, a świadomość, że robię coś sensownego dodała mi otuchy. Wykroiłam kolejne maski i następne, w sumie 25szt. W sobotę zadzwonił kolega, który nie dostał w aptece maseczki, zabrakło. Dostarczyłam mu dwie, ucieszył się. Moje bawełniane maski są wielorazowego użytku można je prać, prasować, a temperatura i detergenty dostatecznie je dezynfekują. Pozostałe maseczki zaniosłam do stowarzyszenia, które wydaje żywność bezdomnym, mam nadzieję, że się przydadzą.
kapusta w słoiku do ukiszenia
Kolejnym sposobem “czyszczenia głowy” było kiszenie kapusty. Kupiłam główkę kapusty około 3 kg, dwie marchewki, dwa jabłka Boiken.
Kapustę poszatkowałam, marchew starłam na tarce, jabłka pokroiłam w niewielkie kawałki, dodałam 2 łyżki soli. Wygniotłam w misce ręką, aż pojawił się sok. Następnie przełożyłam do wyparzonych, suchych słoików, dokładnie ubijając do dna. Słoiki napełniłam do trzech czwartych wysokości, ponieważ kapusta zwiększa swoją objętość podczas fermentacji. Słoiki ustawiłam na tacy i przykryłam lnianą ściereczką. Następnego dnia kilkakrotnie przebiłam trzonkiem drewnianej łyżki, żeby odgazować kapustę, wtedy nie będzie gorzka. Po czym znowu dokładnie ubiłam, żeby sok znalazł się na powierzchni w każdym słoiku. Codziennie kilka razy z przebijałam do dna a potem dociskałam. Po czterech dniach kapusta nadawała się do jedzenia. Dzisiaj właśnie była degustacja. Kapusta z jabłkami wyszła przepyszna. Teraz dokręciłam pokrywki i umieściłam w lodówce. Mam teraz pyszny antyoksydant i żaden wirus mi nie straszny.
chleb na maślance bez drożdży
Wieczorem zorientowałam się, że nie mam w domu chleba, nie miałam również drożdży. Poradziłam sobie bez drożdży i tak powstał chlebek na maślance z sodą oczyszczoną.
Oto przepis:
pół kilograma mąki
400 ml maślanki
półtorej łyżeczki sody
jedna łyżeczka soku cytrynowego
łyżeczka soli i olej do posmarowania formy
Połączyłam maślankę z sodą i sokiem z cytryny, wymieszałam, spieniłam, a następnie dodałam sól i mąkę. Wszystko wymieszałam razem. Zwilżyłam ręce olejem i ciasto przełożyłam do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Po wierzchu posypałam czarnuszką i pestkami dyni. Piekłam 40 minut w 200 stopniach Celsjusza. Chlebek wyszedł pyszny, polecam, smacznego.
(foto: Elżbieta Urban)
Elżbieta Urban
Podlaska Redakcja Seniora Białystok
Related posts
5 Comments
Comments are closed.
Dzielna Babcia! To właśnie w takich chwilach można zamienić smuty na coś konstruktywnego, ale to wymaga decyzji i sporo wysiłku. Korzyść nieoceniona – takie działanie inspiruje. Bratwo Ty!
Dziękuję, rzeczywiście działanie wymaga decyzji, bywa trudno, ale zawsze warto. Pozdrawiam słonecznie
Tak trzymać kobietki
dziękuję, staramy się trzymać, a w tym czasie próby mnie pomaga doświadczenie życiowe, osobiste przerobione lekcje wzmocniły mnie, ten „czasowirus” to kolejna lekcja pokory, empatii, odwagi, ale również kreatywności, poczucia wspólnoty- trudna, zaskakująca lekcja. Malusieńki, mikroskopijny wirus zatrzymał rozpędzony wielki świat po coś…
Tekst wyrafinowanie smakowity