Anna Czartoszewska

Bezimienna bohaterka

Bóle złapały ją w szczerym polu,
burzowe niebo zawisło między skurczami,
grzmoty rozrywały nabrzmiałe ciało.
Wiła się, wyła, parła. Nikt jej nie głaskał.
Nikt jej nie pomógł. Cierpiała w samotności.
Gdy jej świat podzielił się na pięć małych części,
wylizała każde życie od łepka po ogonek.
Zamykała językiem rany, uczyła się bycia matką.

Pierwsze karmienie. Rytuał szukania miejsca,
kalejdoskop łatek, łapek, otwartych pyszczków,
szarpnięcia, drapania, ugryzienia i słodki sen
pięciu małych, bijących serduszek,
pięciu małych, pełnych brzuszków.
I w tym ona głodna i wycieńczona,
za słaba, by szukać schronienia.

Parne powietrze zaczyna do wtóru wyć.
Deszczowa pieśń kłuje w grzbiet.
Krople stają się coraz chłodniejsze.
Pod matczynym parasolem małe drżą.
Chłód i ciemność skrada się na palcach.
Znikąd pomocy. Udręka, bezsilność, lęk.
Ślepa noc na dwudziestu łapkach węszy w trawie.

Kolejny dzień czuwania i męki.
Czy może być coś gorszego niż ból?
Czy może być coś gorszego niż głód?
Czy może być coś gorszego niż strach?
Czy może być coś gorszego niż czekanie na pomoc,
a może na śmierć? Pogodzić się i zdechnąć jak pies.

Kolejny dzień piekłem zaglądał w psie oczy.
Postanowiła wziąć ślepe życie w zęby i zanieść je do wsi.
Stoczyła walkę sama ze sobą i z ciężką drogą.
Krwawym śladem ciągnęła łaciate kulki.
Kolejno: jedną po drugiej, jedną po drugiej.
Półtora kilometra męki, razy pięć.
Kiedy wyliczanka dobiegła końca, padła.

Nie miała imienia. Ludzie mówili na nią
suka, zwyczajnie suka. Won suko!
Zakopali ją bezimiennie jak psa.
Do psiego nieba poszła latem i nikt po niej nie płakał.
Małe musiały szybko przejrzeć na oczy i nauczyć się żyć bez niej.
Los dał im imiona, własne miski i budy.
Miały więcej szczęścia niż ona.
Więcej szczęścia na tym zapchlonym łez padole.

Józefa Drozdowska

Wiersz o jamniku
Żamyczce

Jamnik ma długie,
długie uszy
i wciąż węszący nos.

W ogrodzie kopie
dziury,
znajdując zawsze coś.

Uparty i szczekliwy,
w sam raz
dla ciebie pies.

Kochany i jedyny,
bo przecież
on twój jest.

Modlitwa za mojego psa

Z psem chodzę na spacer,
z psem gonię po łące,
z nim – moim Przyjacielem −
jest mi tak dobrze.

Z psem pływam w rzece,
z psem puszczam latawce,
z nim – moim Przyjacielem −
jest mi najfajniej.

Więc strzeż go, Panie,
by łapy nie zranił,
pomerda Ci za to ogonem,
na łapkach dwóch stanie
i nigdy nie będzie
szczekał na wróble na płocie
− za wróble też się pomodlę.

foto Żamyczki – Józefa Drozdowska

Jolanta Maria Dzienis

Bajeczka o ptasiej niani

Nie za górą, nie za rzeką,
W Rudzie Śląskiej, niedaleko,
Mieszka, jak już każdy wie,
Zacne małżeństwo Pe!

Z nimi razem, powiem krótko,
Miłość Adasiowa – Nutka,
Ruda, słodka, mądra psina,
Tak się powieść rozpoczyna.

Adaś z Basią działkę mają,
Którą dzielnie uprawiają.
Ogród to nie byle jaki,
Zakochane są w nim ptaki!

W bluszczu, przy drewnianej ścianie,
Kosy mają używanie.
Cichcem gniazdko tam uwiły,
I rodzinę założyły!

Ciągle głodne małe kosy,
Dzioby strzępią pod niebiosy,
A rodzice wciąż latają,
Jadłem gardła zapychając!

Ptaszków tych pilnuje Nutka,
Obcych wygania z ogródka.
Kosy mają ją za swoją,
Dzielnej suczki się nie boją!

Aż raz grozą wręcz powiało,
Kosię z gniazdka wyleciało!
Wrócić tam już nie umiało,
O pomoc głośno piszczało!

Nutka uszka postawiła,
Nosek zmartwiona zmarszczyła,
Lecz ze strachu nie zdrętwiała,
Pod bluszczyk się podczołgała!

Po czym w zęby wzięła ptaszka
I włożyła go do gniazdka.
Nawet go nie zadrasnęła,
Ani piórek nie pomięła!

Ja wam zaś opowiedziałam,
Wszystko, o czym usłyszałam.
Teraz Nutka w świecie słynie,
Pamięć o niej nie zaginie!

Katarzyna Grabowska

CZY DZIEŃ ZACZYNA SIĘ OD WSCHODU SŁOŃCA A ŻYCIE OD NARODZIN

Pamiętam tylko chwile
takie jak ta
gdy oddano mnie
w nieznane ręce
to miały być dobre ręce
a ja miałem mieć dobry dom

o tak
dom był luksusowy
a ja wylądowałem w kartonie
z urodzinową kokardką

pamiętam
wpatrzone dziecięce oczy
roześmiane i frywolne
i te dorosłe
ciemne od wątpliwości
stałem się żywą zabawką
na kilka miesięcy
zanim urosłem do miary problemu
zbytecznego na urlopie

wycieczka w jedną stronę
skończyła się w zimnym rowie
noc połknęła mnie do wielorybiego
brzucha
gdzie lęk piszczał cieniutkim falsetem

pamiętam
dzień który burczał głodem
skomlał pragnieniem
tak głośno
aż zatrzymał
rozpędzony chłopięcy rower
i przytulił
pod ciepły sweter
w prawdziwych ramionach
lepszej chwili

Urszula Krajewska-Szeligowska

Pies

Mrok. Ziąb. Deszcz. Ulewa.
Noc. Późny październik.
Nokturn gwiżdże orkan.
Zimna buda. Pies.
Jak z koszmaru drzewa.
Pies jest? Pies potrzebny!
Skoro się przybłąkał,
Ma podwórza strzec!

Pies. Noc. Sen. Marzenia.
Majowy dzień. Łąka.
Hasanie beztroskie.
Czasem i głód? Też!
Ukwiecona  ziemia.
Tropienie zająca.
Przez pola, przez wioskę,
Przez las. Wolny pies!

Zimno. Dzień się budzi.
Śnieg z deszczem. Wiatr. Plucha.
Miska wylizana.
Dawno pusta już.
Tu przyszedł. Do ludzi.
Zna  ciężar łańcucha.
Wyje wraz z orkanem
Smutny  domu stróż.

Chart chimerycznego Chińczyka

W Polsce wielu jest Chińczyków,
Właścicieli pekińczyków,
Lecz  Chińczyka znam pewnego
Niezmiernie osobliwego.

Ma ten Chińczyk  charta – pieska,
Który z nim wciąż w domu mieszka,
Nie biega, jak inne  charty.
Wielki problem to, nie żarty,

Bo to przecież charta cecha,
Że uwielbia leśne echa,
W chłodnym borze zwierza gania,
Uczestniczy w  polowaniach.

Lecz ten oto chart Chińczyka
W pokoju na dywanikach
Leży, wciąż  rozleniwiony,
Charcich uciech pozbawiony.

Chętnie chłepce z miski wodę,
Kocha domową wygodę,
Chyżo  chlebek w pyszczek chwyta,
Słucha, gdy pan głośno czyta,

Chrząka  charakterystycznie,
Świeżą karmę chrupie ślicznie.
Choć ma długie charcie nogi,
Nie dla niego długie drogi.

Gdy jest upał, do ogrodu
Biegnie i tam szuka chłodu,
Chowa się pod  pochyloną
Wierzbą, co jest pod ochroną,

A kiedy deszcz z chmury leje,
Kiedy wkoło wicher wieje,
Chart do domu szybko zmyka,
Kładzie się obok piecyka.

Choć chart służyć ma myśliwym,
Ten dziwakiem jest prawdziwym,
Nie zna się na sarnach, rysiach,
Łosiach, żubrach, lisach, misiach.

Miast po chaszczach leśnych ganiać
I szaleć na polowaniach,
Po pokojach wolno chodzi,
Choć to całkiem się nie godzi!

Ale Chińczyk nim się chlubi,
Cechy charta bardzo lubi,
Nie wie, że to jest choroba,
Taki chart mu się podoba,

Bo pan Chińczyk wciąż uparcie
Kanapowca widzi w charcie,
Chowa w domu jak chomika,
Chucha, by chłodu unikał.

Chińczyk charta tak wychował,
Charakter mu ukształtował
Taki, jak psy inne mają,
Które w domu czas spędzają.

Dziwnym Chińczyk jest człowiekiem,
A dziwactwo jego z wiekiem
Coraz bardziej się rozszerza
I rujnuje zdrowie zwierza.

Ten to Chińczyk chimeryczny
Nie wie chyba, że chart licznych,
Długich wypraw potrzebuje,
Choć tego nie okazuje.

Chińczyk nie wie, że psa dręczy,
Że chart się u niego męczy,
I gdy nie  wytrzyma  dłużej
Czmychnie w las, aż się zakurzy!

Chyba trzeba by im pomóc,
By chart wreszcie wyszedł z domu.
Wiem! Zaproszę myśliwego,
Może on chimerycznego

Zdoła przekonać Chińczyka,
Aby kupił pekińczyka,
A sam charta niech ratuje,
Nim pies całkiem się zmarnuje!

A co z bajki tej wynika?
Niejeden z nas do Chińczyka
Jest podobny, gdy nie każe
Innym  spełniać swoich  marzeń,

Wtłacza ich w swe wąskie ramy,
Własne im  podsuwa  plany,
I może  dla swej  wygody
Wielkie im wyrządzić szkody,

A każdy przecież ma własne
I różne od naszych  pasje.
Dajmy je realizować
I talentów nie marnować!

Jadwiga Zgliszewska

Daisy na wsi

Moja sunia na wsi ma jak w raju!
biegnie przede mną na zakupy
jak forpoczta
z samego rana
warczy na sąsiada


ściga przygarnięte koty
lotem powyżej płotu
goni motyle
by znów za chwilę
chwycić w pyszczek
ogromny patyk
i z nim się zmagać
kręci się jak kołowrotek
skubie liście i trawę
wącha kwiatki (nawet sztuczne)
penetruje nieznane obszary
wielu nowości się uczy
wygrzebuje w ziemi jamy
(co tam zakopane?)
przyjaźni się z kundlami
(takie mezalianse!)
zjada twaróg
i wiśnie
przy czesaniu prawie nie piśnie
biega bez smyczy
popisuje się akrobacjami
robi miny jak do reklamy
roznosi buty przypadkowych osób
a potem…
umiera ze zmęczenia!

… i śpi u moich stóp
jak teraz
gdy ślęczę przy komputerze

czy śni o nieodległym koszmarze
gdy pożegnać trzeba będzie wieś?

10.08.2011

Psotnica – Daisy… crazy!

Coś podarła – coś pożarła


coś złamała – coś złapała
rozszarpała i schowała
do tej jamy co ją w ziemi
wykopała samodzielnie
(skarby jakieś na złe czasy
zachowała?)…

… ta psotnica moja mała
słodka przeurocza Daisy
która czasem bywa cała
czarująco… crazy!

23.08.2011

foto Daisy – Jadwiga Zgliszewska


foto: pixabay.com