12 lutego 2019 roku, w rocznicę upamiętniającą pierwszą masową deportację obywateli polskich w głąb Związku Sowieckiego, w Książnicy Podlaskiej odbyło się kolejne spotkanie z cyklu „Przystanek z Historią”. Poświęcono je zesłańczym losom Ryszarda Pokropowicza. Prelekcji Pawła Niziołka z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku towarzyszył pokaz filmowego wywiadu z bohaterem, zarejestrowany w 2007 r.

Ryszard Pokropowicz – syn osadnika wojskowego z Elżbiecina koło Łomży, 10 lutego 1940 roku został wywieziony w głąb ZSRR z matką, pięciorgiem rodzeństwa i babcią. Jechali w towarowych bydlęcych wagonach przy 40 stopniowym mrozie. Ludzie przymarzali do ścian wagonów. Choć mieli piecyk, nie mieli czym w nim palić, więc zamarzali. W  trakcie podróży dostali tylko jeden raz posiłek – kaszę gryczaną i chleb. Żywili się tym, co zdołali zabrać ze sobą.

Po miesiącu pociąg zatrzymał się w tajdze, gdzie kazano im wysiąść i przewieziono do prowizorycznych  baraków.  W każdej izbie zakwaterowano po dwie rodziny. Po dwóch dobach porozwożono ich dalej, po „posiołkach” i „liesopunktach”, gdzie mieli mieszkać i pracować. Rodzina Pokropowiczów trafiła do Soługi w obwodzie archangielskim. Zatrudnieni byli głównie przy wycince lasu. Młodsze dzieci obcinały gałęzie, starsze wygrzebywały spod śniegu siano dla koni. Ciężkich warunków nie wytrzymała babcia, która zmarła latem 1940 roku.

30 lipca 1941 roku po podpisaniu umowy Sikorski-Majski, zesłańcom pozwolono na opuszczenie miejsca osiedlenia i wyjazd na południe, gdzie tworzyło się wojsko polskie. Matka za ostatnie pieniądze kupiła bilety na pociąg i ruszyli w drogę, liczącą 1400 km. Na jednej ze stacji korzystając z postoju pociągu wysłała dwóch synów, Ryszarda i Longina, aby kupili chleb. Chłopcy rozdzielili się, żeby szybciej zrobić zakupy. Gdy jednak Ryszard wrócił na stację, okazało się, że pociągu już nie było, odjechał z jego bliskimi. Dwunastoletni Ryszard został sam na peronie w Kungurze i zaczął płakać. Wiedział, w jakim kierunku pojechał pociąg, ale nie znał jego numeru. Naczelnik stacji podpowiedział mu, jak ma dalej jechać, ale chłopiec nie miał za co kupić biletu. Skończyły się pieniądze i chleb, który kupił.

Wtedy na stacji zobaczył wojskowych w polskich mundurach i zwrócił się do nich o pomoc. Niestety, nie mogli go zabrać ze sobą wojskowym transportem, ale nakarmili, dali pieniądze na bilet i postawili w kolejce do właściwej kasy. Wypatrzył go w tej kolejce enkawudzista i wywlókł za kołnierz. Dzieci bez opieki rodziców i bez dokumentów, sieroty lub dzieci porzucone, nazywano „biezprizornymi”. Obowiązek opieki nad nimi przejmowało państwo. Po dwóch dobach wraz z innymi dziećmi znalazł się w przytułku pod Swierdłowskiem. Po okresie kwarantanny skierowano go do pracy kuchni, gdzie rąbał drewno, palił w piecach i szorował garnki. Pracował tam do czerwca 1940 roku, gdy oznajmiono mu, że nie odnaleziono jego rodziny i przeniesiono go do innego sierocińca. Miejsca pobytu zmieniał jeszcze kilkakrotnie.

W czasie ostatniej podróży, na skutek niedopatrzenia, okazało się, że opiekun grupy nie ma na liście Ryszarda Prokopowicza, ale za to ma Pawła Antonowicza Patyszewa, którego w rzeczywistości nie było. Zaproponował więc Ryszardowi przyjęcie nowego nazwiska. Wygłodniały chłopiec zgodził się, ponieważ mógł wreszcie otrzymywać posiłki. Pod tym nazwiskiem został zarejestrowany w ośrodku, który mieścił się w dawnych budynkach poklasztornych w Iwanowsku. Dzieci pracowały na polach kołchozowych i przy połowie ryb. Aby zaspokoić głód, kradły ziemniaki z kołchozowych pół i potajemnie łowiły ryby.

Kiedy skończył 14 lat, z kolegami zgłosił się na ochotnika do pracy w fabryce zbrojeniowej w Omsku, gdzie brakowało tokarzy, frezerów, ślusarzy. Pracowali po dwanaście godzin, a 500-600 rubli, jakie dostawali, nie starczało nawet na wyżywienie. Robili wszystko, aby przeżyć. Wynosili z fabryki narzędzia, materiały, półprodukty, które sprzedawali lub wyrabiali z nich coś nowego i także sprzedawali.

Po zakończeniu wojny w 1945 roku pracowników z fabryk zbrojeniowych kierowano do pracy w kołchozach. Stopniowo warunki życia Ryszarda zaczęły się poprawiać, szczególnie po zrobieniu prawa jazdy. W 1947 roku został traktorzystą. Orał i zasiewał olbrzymie pola kołchozowe. Awansował po dwóch latach pracy. Mając dziewiętnaście lat  został brygadzistą.

Wkrótce powołano go do wojska. Najpierw został kierowcą ciężarówki, a potem osobistym kierowcą dowódcy dywizji. Szofer i oficer darzyli się wzajemnym zaufaniem i zżyli się ze sobą. Jemu pierwszemu zdradził swoje prawdziwe pochodzenie, ale dowódca nakazał mu utrzymać to w tajemnicy. Nalegał również, żeby Patyszew został w wojsku jeszcze 20 lat, co zapewniłoby mu lepsze warunki mieszkaniowe, wyższą pensję i inne profity. Ten jednak się nie zgodził i w 1954 roku odszedł do cywila. Zamieszkał w Nowowarszawce pod Omskiem, wiosce założonej przez polskich osadników na początku XX wieku. Ożenił się z Rosjanką, urodziło im się czworo dzieci.

W 1965 roku przypadkiem natknął się w kiosku na polską gazetę  „Trybunę Ludu” i postanowił rozpocząć poszukiwania swojej rodziny. Napisał do redakcji gazety list, w którym opisał swoje losy wojenne. Odpowiedź przyszła po pół roku. Wiadomość za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża i Polskiego Radia dotarła do jego rodziny mieszkającej pod Łomżą. Wówczas Patyszew postanowił wrócić do swego prawdziwego nazwiska. Weryfikacja spisanego przez niego życiorysu trwała dwa lata. Sowieccy urzędnicy ambasad odszukali i odwiedzili jego krewnych w kilku krajach. Brat Longin mieszkał we Francji. Matka z siostrą w Nowym Jorku, a wuj w Polsce.

Odzyskanie jednej rodziny spowodowało utratę obecnej. Żona nie mogła się pogodzić, że zataił przed nią swoje pochodzenie. Oświadczyła, że w jej oczach nadal jest „wrogiem ludu”, za co został deportowany w 1940 r. Małżeństwo się rozpadło.

Wkrótce rozpoczął starania o wyjazd do Polski na stałe, ale mu odmówiono. Gdy złożył wniosek o wyjazd do USA, aby odwiedzić matkę, aresztowano go i skazano na 10 lat łagru w Krasnojarsku „za kontakty z zachodnimi imperialistami”. Został zwolniony po czterech latach i wrócił do Nowowarszawki.

Dopiero w roku 1989 otrzymał zgodę na stały wyjazd do Polski. Zamieszkał w rodzinnych Elżbiecinach pod Łomżą. Dwa lata później odwiedził siostrę w USA. Niestety, matka już wtedy nie żyła. Tam dowiedział się też, jak potoczyły się losy jego rodziny po rozstaniu na stacji w Kungurze. O śmierci sześcioletniej siostry Tereski i jedenastoletniego Ireneusza, o ewakuacji wraz z armią Andersa do Persji, o walce brata pod Monte Cassino, o wyjeździe do USA. Później także o losach swego ojca, Bronisława, który pozostał w kraju.

W 1992 roku Ryszard Pokropowicz ożenił się po raz drugi. Zmarł w Elżbiecinie w 2010 roku w wieku 81 lat. Tragiczna historia jego życia stanowi gotowy scenariusz filmu o losach polskich rodzin deportowanych na Syberię.

Maria Beręsewicz
Podlaska Redakcja Seniora – Białystok