Anna Czartoszewska
Kilka wersów na 11-go listopada
Kilka wersów w moro ubiorę,
Na koń wsadzę, broń dam do ręki.
Kilka wersów w lot za białym orłem popędzę,
W rytmie starej, żołnierskiej piosenki.
–
Kilka wersów przy ognisku ogrzeję,
Niech lekcji historii słuchają.
Parę wersów pięknych jak młode harcerki,
Co ojczyznę swoją kochają.
–
Parę wersów rozpalę jak znicze
Pod pomnikiem tych, co w boju zginęli.
Między kwiaty biało-czerwone je wplotę,
Hołd oddając im i tej ziemi.
–
Kilka wersów dla Niepodległej!
Parę wersów dla jej Bohaterów!
Tyle mogę ja – biedny poeta,
By pamiętało wielu.
Nie mów mi, że nieważna jest Polska
Nie mów mi, że
Że nieważny jest wspólny dom,
Że liczy się zielony liść, co szeleści w dłoni,
Że nieważne jest jak i gdzie byle żyć,
Z cudzego jeść i pić byle zarobić.
–
Nie mów mi, że
Że, patriotyzm to relikt przeszłości.
Powiedz to tym,
Co zginęli byś w wolnej Polsce żył.
Zapalasz znicz,
Bo zapalić znicz jest najprościej.
Trudniej zapalić serce,
W wolnej Polsce patriotą być.
–
Nie mów mi, że
Że nieważne jest po czyjej stronie grasz,
Że liczy się strzał, strzał za grubą kasę.
Na sentymenty jeszcze przyjdzie czas,
Dziś nie masz czasu być Polakiem.
–
Nie mów mi, że
Że nieważny jest wspólny los,
Że nie liczy się naród, tylko jednostka.
Polska to my, to ja i ty.
Kraj zdobyty krwią.
Polakiem bądź, o wspólne dbaj,
Rozliczy nas historia!
–
Józefa Drozdowska
Ochotnik
Pamięci stryja Stanisława
W słońcu chylącym się za nieboskłon
olszyny w girlandach brązowiejących liści
Wiele drzew okalających ugór już nagich
po pierwszym niespodzianym mrozie
Na czerwieniejącym niebie wyglądają
jak lance czy szpice nastroszonych bagnetów
Co chwilę nawiewa w oczy paździerzem
i dymem z dołu zakrytego darnią i faszyną
gdzie suszy się do międlenia len
Stryj na czele gromadki przybyłych na tłokę
w spodniach „galifeˮ i kożuchowym serdaku
zarzuconym wprost na koszulę schyla się
i prostuje na przemian nad międlicą
a tuż za nim kobiety w płóciennych bluzkach
i chusteczkach wokół głów kłapią cierlicami
aż słychać je w odległej okolicy
Łyk ciepłej kawy zbożowej
rzut oka na garście lniane rozrzucone
po ugorze i ciemniejące szparko niebo
i znów skłania głowę niczym w modlitwie
W jego niebieskich oczach koloru kwitnącego lnu
chwile obecne przenikają się ze wspomnieniami
To już kilkadziesiąt lat temu
jak przeszedł połacie ojczystej ziemi
od Suwałk po Kijów i Owrucz
Kamionkę Modlin i Sejny
piechur i strzelec − ot zwykły ochotnik
w butach zdartych do onuc
w spłowiałej rogatywce na głowie
z raną na szyi zadaną
odłamkiem szrapnela pod Ostrowiem
Szedł i nucił bo kochał śpiew i dziewczynę
która nigdy nie stała się jego żoną
Myślał z niepokojem o siostrze
będącej jeszcze dziewczęciem
Szedł by móc w przyszłości
spokojnie trzeć len przed zimą
z którego matka tkała płótno
Uśmiechnął się sam do siebie
że słońce zachodzi na pogodę
Jutro będzie można ściąć
głowy kapusty z zagonu
i dokończyć rąbanie drew na opał
Usiądzie wówczas na pieńku
zaciągnie się dymem z machorki
i po cichu zanuci kantyczkę
Wszak niebawem już Adwent
Ujrzałem orła*
Na tle ściany lasu gdzie
lustro leżącego w nim od wieków jeziora
zobaczyłem ptaka
ogarnęło mnie całego
mrowie i niebywały zachwyt
majestatycznie wysunięta przed siebie jasna głowa
w koronie obłoków płynących ponad czubkami sosen
i bystry wzrok przed którym trudno się skryć
jego złoty dziób zapożyczony od słońca
i złote szpony i skrzydła szerokie
niczym wiosła − czułem jakiego ptaka
mam przed sobą i ileż szczęścia…
stałem oniemiały
zamachnął się skrzydłami jakby
chciał okryć nimi w jednej chwili i wodę
i otwarte nad nami przestworza
i zniknął
kiedym się otrząsnął z tegoż widzenia
pomiędzy jedną a drugą sosną
przez moment niczym grot tkwił jego biały ogon
i dolatywał z oddali radosny pisk orląt
jezioro i las i serce moje płonęły
w jaskrawoczerwonym słońcu
–
2015
*Do fotografii Romana Rogozińskiego Orzeł bielik
–
Jolanta Maria Dzienis
Na 11 listopada…
Moim Rodzicom
Od fajerwerków niebo rozkwita,
Jarzy się, mieni, po prostu płonie,
Jakiż mężczyzna, jakaż kobieta,
Dziś przed ołtarzem złączyli dłonie?
–
W dniu odzyskania niepodległości,
Ludzie pod stopy kwiaty rzucają,
Radość, euforia w sercach ich gości,
Orkiestry dęte w rytm marsza grają!
–
Tłum przez ulice jak lawa płynie,
Radosne pieśni nucąc wokoło,
Nikt nie spogląda w stronę świątyni,
Gdzie młodzi ludzie ślub dzisiaj biorą!
–
Deszcz ogni sztucznych miast ziaren ryżu,
Po ceremonii parę ozłocił,
Dzwon zaś obwieścił sercem ze spiżu,
Ktoś wolność zyskał, a ktoś ją stracił…
–
Krystyna Gudel
Ile jeszcze pamięci
Poległym w Domuratach
z oddziału pułkownika ,,Wawra”
ilu was jeszcze rozrzuconych
zapamiętanych – bezimiennych
ile miejsc cichych zatajonych
przy dawnych traktach
w ostępach leśnych
–
skąd wiodła droga
gdzie miał być kres jej
kto z was z ochotą
kto z obowiązku
–
i ten co poległ, i ten
co dalej świadczył
o walce też patriotą
–
pamięć zawiodła
was na cmentarze
tych, co ktoś wskazał
a niewskazani
–
w leśnych ostępach
hurtem grzebani
albo przy duktach
gdziekolwiek nawet
–
byleby ślad, byleby pamięć
krzyżyk zmurszały
lub polny kamień
Tu miejsce moje
Tu gdzie jest miejsce wszelkiej mądrości
i gdzie codziennie dzwonek mnie woła –
–
tu moja szkoła.
–
Gdzie tęcza spina ziemię błękitem,
a słońce zdobi świątyń podwoje –
–
to miejsce moje.
–
W meandrach Biebrzy rodzi się piękno,
a pola zdobi złocisty kłos,
na urokliwej Ziemi Podlaskiej
–
kreślę swój los.
–
Przydrożne krzyże kroniką wiary,
a na rozstaju kapliczki zrąb –
–
tu jest mój dom.
–
Tutaj kurhany kryją historię.
Listopad święty i Trzeci Maj –
–
to jest mój kraj.
–
Janina Jakoniuk
Moja Ojczyzna
Moja Ojczyzna, ziemia w której wzrosłam
Tutaj spędziłam swe beztroskie lata
Tu jest mój dom, moja rodzina
Moje korzenie od pradziada
–
Me pokolenie nie zaznało głodu
Los nam oszczędził okrucieństwa wojny
Mogliśmy uczyć się, pracować
I rodzić dzieci, bo czas był spokojny
–
Tę wolność trzeba pielęgnować
Odrzucić kłótnie i podziały
I tak wychować pokolenia
By swą Ojczyznę szanowały.
–
Urszula Krajewska-Szeligowska
Sto lat Polski Niepodległej
Sto dwadzieścia trzy lata,
Tyle przeszło pokoleń!
One tęsknie czekały,
Lecz niewoli trwał czas,
–
Ale wreszcie zaświtał
Ten dzień listopadowy,
Polska pęta zerwała,
Oto wolny kraj nasz!
–
Lata dwa przeszły – sierpień,
Stanął wróg pod stolicą
Kraj się zachwiał w posadach
I dopomógł nam cud.
–
Nie minęło ćwierćwiecze
I znów walczyć nam przyszło.
Echo niosło wystrzały,
Polska z map znikła znów.
–
Ojczyznę mamy wolną.
Dość nękały ją burze!
Ludziom wciąż tkwi w pamięci
Era cierpień, kłamstw, krzywd.
–
Godnie czcijmy Jej wolność!
Łzy niech wyschną na dłużej.
Energicznie, z przejęciem
Jej z ust naszych brzmi hymn!
–
11.11.2018
Grób Nieznanego Żołnierza
Centrum Warszawy, Plac Piłsudskiego
Tu w oczy zaraz uderza
Pomnik pamięci wszystkich poległych –
Grób Nieznanego Żołnierza.
–
Przy Grobie wieczny znicz płonie, ciągle
Pełnią żołnierze tu wartę,
I trwają przy tych, co zapisali
Tragicznej historii kartę.
–
Tu bezimienny żołnierz spoczywa,
Co bronił Lwowa polskiego,
Przed wojną jeszcze tu sprowadzony,
By każdy mógł uczcić jego
–
Ofiarę i mieć świadomość, że znicz,
Który przy Grobie tu płonie,
Wspomina tych, co zginęli walcząc
W naszej Ojczyzny obronie.
–
Dziś na filarach wiszą tablice
Z nazwami tych miejscowości,
Gdzie polski żołnierz walczył i ginął
W imię Polaków wolności.
–
W dni świąt państwowych tu uroczysta
Zmiana warty się odbywa
Składają wieńce ważne osoby
I wielu ludzi przybywa,
–
By chwałę oddać wszystkim Polakom,
Z Cedyni, Smoleńska, Grodna…
Czy dziś pamiętasz o Nich, rodaku?
Dzięki Nim Polska jest wolna.
Ułani, ułani – polska kawaleria
U boku szabelka
Ładna wiwaty kwiaty
A na koniu przecież tak
Niewygodnie
–
I siodło gniecie po tylu godzinach
Umęczonych kawalerzystów
Łaskawy wachmistrz pozwala na odpoczynek
A ułan pada na mokrą trawę
–
Nie ma ich już
I nie wrócą
Pasą konie na niebieskich pastwiskach
Odjechali w przeszłość
–
Leśnymi ścieżkami
Szarżując na wroga
Kopyta koni zostawiły ślady w pamięci ich wnuków
Albo prawnuków
–
Kiedy wnuki patrzą na stare fotografie
Albo czarno-białe filmy
Widzą konie w galopie
A na ich grzbietach
–
Lśnią orzełki na czapkach dziadków
Echa przeszłości
Rozwiewa współczesny wiatr
I nigdy już nie będzie takiego duetu
–
A koń służy do hipoterapii
Polska infanteria- szara piechota
Piechotą przemierzali
Ogromny szmat drogi
Lasem polem
Strudzeni ale nieustraszeni
Kiedy pojawił się wróg
Albo z powietrza albo w czołgu
I padały bomby i wystrzały oni padali
Na ziemię
–
Finezji próżno szukać
Albo wygód w ich codzienności
Na wszystko przygotowani
Trud walk znosili mężnie
Energia się wyczerpywała
Razem z kolejnymi kilometrami
I przerzedzały się szeregi
Ale oni szli dalej
–
Szmaty- onuce
Zastępowały skarpety
A codziennością były
Rany na stopach
Albo bąble jak dziś na
Pielgrzymkowym szlaku
Ich pielgrzymowanie ku wolności widziała
Europa
–
Czołgali się ale nie poddańczo
Honor wyznaczał im szlak
O nich śpiewano szara piechota
Takich zachowujemy w pamięci
–
A zwłaszcza w piosence i wierszu
–
Regina Kantarska-Koper
Aleksandryn na stulecie niepodległości Polski
Na polu chwały legł niejeden polski chwat,
By mogli godnie żyć w ojczyźnie z siostrą brat.
Niewoli nastał kres, wolności przyszedł czas.
Lecz wielu jeszcze chce zniewolić znowu nas.
–
Już taki Polski los, że każdy chce nasz kraj,
Bo bardzo piękny jest, po prostu istny raj.
Łakomy z niego kęs, apetyt ma nań wróg,
Zawłaszczyć chciałby go natychmiast, gdyby mógł.
–
Lecz my, Polacy, w krwi wolności mamy zew.
Gdy ktoś chce skrzywdzić nas, wnet burzy się nam krew.
Nie stłamsi Polski nikt. Swoboda to nasz znak.
Stąd w godle orzeł jest, nasz symbol – wolny ptak.
–
Barbara Lachowicz
Wolność
Można wywęszyć jej bliskość
Pachnie jak ozon po burzy
Wtedy czujesz że rosną trawy
Wydłużają się gałęzie drzew
–
Życie czujesz jak nową falą
Uderza o brzegi rzeki co płynie
Przez zdrowe serce przyrody
Ojczyźnianej zielonej ziemi
–
I płynie przez twoje skronie
W sam środek wielkiej Jaźni
W twój umysł Człowieka Ziemi
Wpatrzonego w nieba gwiazdy
–
Z trudem dobierasz słowa
Wolności słów wybór jest duży
Jak się wolnością posłużyć
Tym pięknem wciąż nieznanym
–
11 listopada 2023
Joanna Pisarska
Z cyklu: W cieniu Chopina
Fantazja f-moll
zobacz w sobie pejzaż z którego jesteś
pola i lasy wierzby wzdłuż drogi
–
wiatr podał pieśń
chwyta za gardło łagodność
i moc
–
zobacz z kogo jesteś
ukołysany żołnierską nutą
–
gdy przyjdzie czas że staniesz się historią
fortepian wyśpiewa
pamięć nas wszystkich
–
która nie zginęła
–
Leonarda Szubzda
Podlasie
Ojcowizno
linią horyzontu spięta z niebem
jego okruchy
niezapominajkami błękitnieją
w dolinach rzek
–
ziemio naszych matek
kołysanek pożegnań i modlitw
w różnych językach
do tego samego Boga
–
tajemnico ptasich powrotów
domów – gniazd
kaflowych pieców
przy których wciąż drzemią
dzieże marzące o chlebie
ze znakiem krzyża
–
w pamięci koleiny losów
wymazane z map święte nazwy
mroczne dni z orłem bez skrzydeł
–
odzyskana po latach zniewolenia
pękniętych słów płonących stosów
ziemio nasza
norwidowska tęsknoto
trwaj
jak Dobra Nowina
Jadwiga Zgliszewska
Czym jest dla mnie niepodległość Ojczyzny?
Niepodległość
Niepodległość – czym ona jest dla mnie?
Czyżby tylko tym gestem tanim,
który flagę każe wywieszać,
gdy obwieści datę kalendarz?
–
Niepodległość… Dana na zawsze?
I czy wolno nam ją zawłaszczyć?
Nie! Osiągać trzeba codziennie
– ona żąda tego ode mnie.
–
Niepodległość wciąż się odradza,
lecz tak samo można ją… stracić.
I tracimy, nieraz wbrew sobie.
A odzyskać? Z tym dużo gorzej!
–
Niepodległość jak świeca w mroku,
wiara, miłość, nadzieja, pokój…
Aby nigdy ich nie zabrakło,
wokół siebie rozpalaj jasność!
–
Nie fanfary i flag tysiące,
ale miłość ciepła jak słońce.
Tolerancja i szczera wola
– wioski, miasta, uczelnie, pola…
–
Niepodległość czczę nie na marszach,
wiecach. Nawet… przeciwko partiom!
Bo nie może być zawłaszczona
przez nikogo biało-czerwona!
–
A jedynie słuszne podejście
daje dla niej właściwe miejsce:
nie na pokaz i nie od święta,
lecz codziennie chronić, pamiętać.
–
Niepodległość ta – w moim oczach –
ogrom dobra może roztoczyć.
Trzeba tylko nosić ją w sobie
wczoraj, dzisiaj i w każdej dobie.

zapominana?

w pochmurności listopada
smętnie zwisa przy dachach
biało-czerwona flaga
– nasza!
okupiona krwią pokoleń
symbol męczeńskich dziejów
co już dla niezbyt wielu
wiele oznacza…
–
opuszczona niczym w żałobie
nic z radości tej majowej
listopadem przytłoczona
wciąż tylko tak samo
biało-czerwona…
–
a niepodległość nasza
już coś innego oznacza
swobodę na opak pojętą
wolność aby bezkarnie deptać
to co od wieków jest święte!
–
flago smętnie spuszczona
ku ziemi – płótna ramiona
i białe i czerwone
jednako obojętne
i tak samo mijane
niedostrzeganiem
jakby nagle wszyscy
zamienili się w daltonistów
–
u nielicznych dachów
przez wyjątki przypięta
na listopadowe święto
i przez wyjątki dostrzeżona
nasza coraz mniej ważna
jakby coraz mniej chlubna
biało-czerwona…
niepodległa
moja jedyna ukochana
żeby ją wielbić na kolanach
ziemię rodzoną by całować
choć biedna licha ale moja
–
i niepodległa lat sto parę
jednak nie tej używam miary
bo niepodległość w sercu noszę
znamieniem krwi wpisaną w losy
–
a niepodległa tym się chlubi
jako to miłowane sługi
słońcem zakrywa łzawe zdroje
chroniąc nasz naród – dzieci swoje
–
fot. pixabay.com
–
–
–