Pojedynek
Bijmy się, bijmy, Adamie, na słowa!
W historii na wieki ze Słowem związani,
Choć moja poezja jest „kościół bez Boga”,
A ty serce oddałeś swojej brzydkiej Pani.
–
Obaj wylaliśmy sowich duchów wiadra,
Na głowy nic nie znaczących rodaków.
Obu nam serca i dusze ukradła,
Polska pełna piękności, ale bez Polaków.
–
Ja w niej widziałem ludową papugę,
Do Ciebie zlatywała z ganku.
Wróżyliśmy jej wspólnie niechybną zgubę,
Wspólnie ożywialiśmy w jutrzenki poranku.
–
Choć jej historia na swoich mknęła szynach,
W obcej konstrukcji nakładała buty,
Brzmiały nad nią zawsze, we wszystkich godzinach,
Nasze głosy, prowadzące odwieczne dysputy.
–
Choć ja posmutniałem, w boskich mych żalach,
A Ty błyszczysz w odłamkach swoich wspaniałości,
Popłyńmy raz jeszcze w pojedynku falach,
Stańmy w szranki w sferze twórczej opatrzności!
–
Walczmy nieustannie w głowie poety młodego.
Bijmy się, ach bijmy, Adamie, na słowa!
A gdy dowiedzie zwycięstwa jednego nad drugim,
Zaczniemy, jak zawsze, znów spór nasz od nowa.
Pogrzeb Adama
Adam, Adam, żal mi ciebie!
Byłem dziś na twym pogrzebie.
–
Adam druhu, bracie miły
Chociaż nie chcę z całej siły,
Powiem Ci dziś coś strasznego,
Zestarzałeś się kolego.
–
Jakoś tak już podupadłeś,
Posiwiałeś, zwiędłeś, zbladłeś.
Ledwo coś pod nosem dukasz,
Charczesz, plujesz, kichasz, pluchasz.
–
Nie ma miejsca już dla Ciebie,
Tylko w niebie, tylko w niebie.
Dziś bryluje twój zamiennik,
Tanich uciech piękny cennik.
–
Dzisiaj wiersze – tylko białe,
Bo krytycy lubią stałe,
Bez poezji i polotu,
Tak jak pieję kur z za płotu.
–
A dziś każdy jest krytykiem,
Każdy jest melancholikiem,
Ma naturę romantyczną,
Ma tą skłonność bohemiczną.
–
Każdy dzisiaj jest artysta,
Każdy ma umysłów trzysta,
Każdy żyje nowocześnie,
Tryumfuje w wielkim mieście.
–
Pije tylko dobre wino,
Drogi Teatr, stare kino,
Modne ciuchy, nowe style,
A zachodu to z tym tyle…
–
Szkoda gadać. Cóż Adamie,
Kiedy stoję też w tej bramie,
Jak poradzisz żyć poecie,
Kiedy wokół, w całym świecie:
Nowoczesność.
–
Nic nie robić sobie z tego?
Dobre! Świetne mój kolego!
Będzie mi Cię brakowało,
Wciąż mi Ciebie jest za mało…
–
Adam, Adam, żal mi ciebie!
Byłem dziś na twym pogrzebie.
Postacie okienne
Okno jest kwadratowe,
Jak w Brzechwowym erotyku,
Ale postacie mam nowe,
W moim miłosnym tryptyku.
–
Pierwsza – złotych burz grzywa,
O ostrym zapachu goździków,
I choć nakrętka jest krzywa,
Burz grzywę zamknąłem w słoiku.
–
Druga żyje krągłościami,
Oddycha swoją figurą,
I nic nie ma między nami,
Poza gorącą skórą.
–
Trzecie to mojej duszy połowa.
Z jej wyglądem… nie tak gładko,
Rozmawiam z nią, ile mogę,
Choć patrzę na nią rzadko.
–
Wszystkie je w oknie widzę,
I z okna skrycie podglądam,
A w duchu z siebie szydzę,
Z tego jak głupio pożądam.
–
Widzę, jak kłócą się czasem(często),
Z sobą i między sobą?
Uczuciem trzymam je gęsto,
Bo wszystkie są piękne,
I wszystkie są Tobą.
Koniak Wojenny
Bomby w kształcie kieliszków do koniaku,
Rozbijają życie najzwyczajniejszych ludzi.
Pełni zwątpień i marzeń, nadziei i strachu,
Czekają przyczajeni, aż ktoś ich obudzi.
–
Gdzieś w środku szkło tak samo zgrzyta,
Jak szyby chrupiące pod żołnierskim butem.
Jeden rani sobie duszę, za odłamki chwyta,
Drugi niesie w czas siebie, wypełnionego śrutem.
–
Odmalują budynki, odbudują świątynie,
Plastyczność życia im rozpłynie się w rękach.
Pójdą. Przekonani, że kiedyś to minie,
Nastąpi czas błogi po trudach i mękach.
–
Ale księżyc, morfina w świetlistej postaci,
Odsłoni blizny, jak to ma w zwyczaju.
Wtedy poczują, że jednak coś traci,
Kto wyszedł cało z wojennego raju.
–