Do wspominkowych świątecznych opowieści Podlaskiej Redakcji Seniora chciałabym dołączyć jeszcze jedną, współczesną, którą spisałam na podstawie telefonicznej relacji córki Ady.

 

A działo się to w niezbyt nam znanym, odległym kraju – Islandii. Kilkoro młodych Polaków los zetknął tam w pracy, którą rozpoczęli wiosną. Nie tylko obowiązki służbowe każdego dnia, ale też w wolnych chwilach wspólne wycieczki były czasem zawierania przyjaźni. Za oknem zmieniał się krajobraz. Mróz, śnieg i porywisty wiatr oznaczał zbliżającą się ostrą zimę i  czas nadchodzących świąt. Praca nie umożliwiła wyjazdu do kraju, do domu. Młodzi postanowili, że tradycję należy podtrzymywać i sami przygotują uroczysty wieczór. Oczywiście,  można było wyjść do restauracji, ale to nie przyszło nikomu do głowy. Podzielono się zadaniami, zrobiono listę zakupów i machina ruszyła. Udało się to mimo, że obowiązki służbowe należało wykonać zgodnie z ustalonym grafikiem.

Późnym wieczorem nakryto odświętnie stół a na nim, aż niewiarygodne, pojawiły się smakowitości. Udało się ulepić uszka z grzybami do barszczu /niestety z kartonu/. Przyniesiono śledzie w śmietanie, sałatkę jarzynową, łososia w warzywach, paszteciki z kapustą. W połowie kolacji podgrzano pierogi z kapustą i grzybami  i pierogi ruskie. Na deser pachniał piernik, makowiec a jeden z chłopaków upiekł cynamonowe bułeczki czym zadziwił kolegów i nie tylko. Było pysznie. Pojawiły się też drobne prezenty niespodzianki. Wydrukowano z internetu teksty kolęd i odśpiewano je chociaż wszyscy twierdzili że śpiewać nie umieją.

Mimo odległości, wielu zajęć, młodzi nie zapomnieli o tradycji. To budujące, miłe i zaprzecza wielu opiniom negatywnym o lekceważeniu i nie przywiązywaniu uwagi do różnych uroczystości. Mam nadzieję, że za pewien czas każda z tych osób będzie wspominać islandzką wigilię z nostalgią. Może też kiedyś opowiedzą o niej.

Jestem dumna z tych młodych dziewcząt i chłopców i życzę im dobrych dni w nadchodzącym Nowym Roku.

 

Alicja Brysiewicz

Podlaska Redakcja Seniora Białystok