Żyjemy w czasach, kiedy na porządku dziennym są takie pojęcia jak oczyszczanie, odnowa, przemiana, metamorfoza. Potrzebujemy regeneracji organizmu nie tylko w płaszczyźnie fizycznej ale i duchowej, metafizycznej. Jedną z propozycji takiego odnowienia może być post Daniela.

warzywa i owoce

Dlaczego post Daniela?
Jesteśmy tym, co jemy – głosi znane twierdzenie. Codzienna dieta większości z nas powoduje, że organizm ulega zanieczyszczeniom pochodzącym ze spożywanych produktów. To w układzie pokarmowym rozpoczyna się większość chorób. Aby zachować zdrowie, należy raz lub dwa razy w roku podarować sobie kurację oczyszczającą. Sposobów jest na to wiele, od głodówki leczniczej poczynając. Są też i metody mniej drastyczne. Ostatnio sama podjęłam i zrealizowałam post Daniela. Czym on jest? 

Dieta Daniela,
Znana także jako post Daniela, to dieta lecznicza, oczyszczająca, a także odchudzająca, która bazuje na wybranych warzywach i niskokalorycznych owocach. Jest ona inspirowana postacią Daniela – młodzieńca, który dorastał na dworze Nabuchodonozora II. Daniel odmawiał spożywania wina, mięsa i innych królewskich potraw. Jadł tylko jarzyny i pił wodę, dzięki czemu wyrósł na silnego i zdrowego mężczyznę, który dożył 100 lat. „Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia […]. A po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie (Dn 1,12-15)”. 

Dość rozpowszechniona jest wiedza o diecie leczniczej dr Ewy Dąbrowskiej, opartej na warzywach i owocach. Jak się okazuje, nie jest ona niczym innym jak biblijny Post Daniela. Ten drugi jednak to pojęcie szersze, bo obejmujące również sferę duchową oraz jej przemianę podczas postu. Wcześniej już kilkakrotnie stosowałam dietę dr Dąbrowskiej. Tym razem postanowiłam ją wzbogacić również o elementy zmian na płaszczyźnie wartości. Niedawno trafiłam na książkę dwójki autorów: Krystyny Dajki i ks. Łukasza Piórkowskiego pt. „Post Daniela z uzdrawiającą dietą warzywno-owocową dr Ewy Dąbrowskiej”, która mnie zaintrygowała i zainspirowała. Postanowiłam spróbować. 

Cała dieta Dąbrowskiej trwała aż sześć tygodni i bardzo skrupulatnie jej przestrzegałam, nie trudząc się przy tym zbytnio, bo mam już doświadczenie. Pewnego skupienia i dużo uwagi wymagała ode mnie próba jednoczesnej realizacji „duchowej odnowy” – rozważań wg ks. Piórkowskiego. Są w nich przedstawione rozwiązania na dwa tygodnie, ale na tyle inspirujące, że z przyjemnością wracałam do nich przez cały czas trwania tej bardzo ubogiej diety. I na pewno będę po nie sięgać jeszcze niejednokrotnie,

kolacyjna sałatka z burakiem

Dieta dr Ewy Dąbrowskiej w moim wydaniu
Od razu zaznaczę, że nie sięgałam po żadne jadłospisy czy receptury, których pełno w Internecie. Znając dość dobrze założenia diety, postanowiłam oprzeć się wyłącznie na swojej dotychczasowej wiedzy oraz zaufać własnej intuicji. Jeśli czułam, że coś mi posłuży lub nawet tylko posmakuje, przyrządzałam i spożywałam. Przez dwa pierwsze dni odczuwałam głód, lekkie osłabienie i pobolewanie głowy. Potem było już tylko lepiej. Doznawałam świeżości i lekkości w sferze cielesnej i psychicznej. Opisywana dieta jest bardzo rygorystyczna. Można jeść warzywa poza strączkowymi oraz niektóre owoce – jabłka, grejpfruty, kiwi oraz jagodowe. Jednakże ilość owoców jest ograniczona”. Najlepiej, żeby w menu  większość stanowiły surówki. Jednak warzywa można dusić, piec oraz gotować, również na parze. Ze wszystkich sposobów korzystałam. Należy pić dużo wody. Można też pić soki naturalne, napary z ziół i herbatki owocowe.

Moje posiłki były smaczne chyba głównie dlatego, że używałam mnóstwa ziół i przypraw. Znalazłam sklep wysyłkowy z naturalnymi, lokalnymi produktami, mający siedzibę w Białowieży. To wspaniałe mieć świeże i naturalne produkty. Dzięki nim mogłam gotować na przykład rosół bez mięsa, jedynie na włoszczyźnie, doprawiony białowieską przyprawą do rosołu. Do niego dodawałam „makaron” z cukinii. Smakował identycznie jak… rosół z makaronem! Na jego bazie przyrządzałam także flaki z pora z dodatkiem boczniaka. Pycha! 

Oczywiście wszystkie potrawy dosmaczałam zielonymi i naturalnymi ziołami-przyprawami. Szczególnie upodobałam sobie warzywne szaszłyki, które podawane z sosem pomidorowym stanowiły królewską ucztę. Przyrządzałam je często, bo przygotowanie nie wymagało wiele czasu. Jeszcze jedną potrawą, która smakiem odbiegała niewiele od tej klasycznej, było leczo. Jesienna obfitość warzyw zachęcała do jego gotowania. Podobnie było z bigosami przyrządzanymi na kilka sposobów – z kapusty białej słodkiej, jak też kiszonej, z niewielkim dodatkiem suszonych grzybów, ale też z papryki czy pomidorów. 

Robiłam też dania trochę bardziej wyrafinowane. Zaliczam do nich na przykład warzywne gołąbki, faszerowaną paprykę czy faszerowaną cukinię. Oczywiście nadzienie tychże stanowiły mieszanki różnych rozdrobnionych jarzyn. Jeszcze jedno warzywo, które królowało w roli dań obiadowych, to dynia w kilku swoich odmianach. Używałam jej i do szaszłyków, i do farszu, ale też piekłam pyszne frytki i gotowałam zupy-kremy. Szczególnie smakowała mi w wydaniu deserowym, przyrządzana i podawana z goździkami, imbirem i cynamonem. Ale pikantna, z dodatkiem innych warzyw i – obowiązkowo – czosnkiem, była również bardzo smakowita. Nawet zjadana na surowo smakowała mi jak… mango. 

Dodam, że ogromną rolę odgrywały kiszonki. Buraki czerwone kisiłam sama, ogórki również, ale lubuję się w małosolnych „na sucho”. Kapustę zakisiłam tylko raz, ale spożyłam jej dużo.

Nie mogę twierdzić, że ta półgłodówka to przyjemność, o nie! Miałam swoje dni kryzysowe. Nawet takie, kiedy doznawałam niemalże halucynacji – natrętnie napływających widoków ulubionych potraw. Najważniejsze jednak, że nie czułam głodu. A dobrodziejstwo tego postu zaczęłam dostrzegać już w pierwszych dniach. Najpierw w sposób widoczny oczyszczał się ze zbędnych toksyn układ pokarmowy. Nieco później zauważyłam zanikanie nawet najmniejszych zgrubień, przebarwień i wyprysków na skórze. Duże znaczenie miało dla mnie rozpoczęcie procesu złuszczania się warstwy bardzo zgrubiałego naskórka na piętach, którego nawet specjalne skarpetki złuszczające nigdy skutecznie nie usunęły. Kilka dni przed końcem diety zaczął się oczyszczać układ oddechowy. Żadne leki wykrztuśne nigdy nie sprawiły, że usunięte zostały takie ilości śluzu i flegmy z dróg oddechowych. Znacznie obniżyło się też ciśnienie krwi. Czekam na wynik pełnej morfologii i jestem przekonana, że tam również będą pozytywne zmiany. No i efekt bardzo pożądany – zmniejszenie masy ciała o około dziesięć kilogramów. Taka wartość dodana – tak dla zdrowia ciała, jako i dla ducha.

szaszłyki jarzynowe na blasze

Istota postu Daniela
Istotą postu nie ma być jednak zróżnicowana dieta, tak ważna przy odchudzaniu. To nie w warzywach czy owocach tkwi sens takiego postu. Post to rezygnacja z czegoś, co nie jest niezbędne, to ograniczenie potrzeb do minimum, a przez to budowa siły woli. Czego można nauczyć się od Daniela?

Wśród docenianych współcześnie cnót człowieka ważne miejsce zajmuje elastyczność. Gwarantuje ona adaptację do rzeczywistości. Świadectwo proroka Daniela uczy, że normalność to nie kurczowe trzymanie się swoich poglądów czy własnych doświadczeń, ale życie w zgodzie z doświadczeniami całości świata. Nie mamy tego w genach, postawy bowiem kształtujemy, obserwując innych i ucząc się od nich. Czego więc możemy się nauczyć od Daniela? Co zyskujemy dzięki biblijnemu postowi Daniela? 

Żebyśmy byli szczęśliwi, umieli żyć w pełni, z pasją, odczuwając istnienie wszystkimi zmysłami. I potrafili skupić się na naszym życiu tu i teraz. Żyć pełnią życia. A życie pełne to życie mądre. Odwołując się do biblijnego postu Daniela, należałoby dodać, że jest to również życie skomplikowane. Mądrość przejawia się w sposobie radzenia sobie z komplikacjami, sytuacjami trudnymi. Bo czy można mieć wszystko? Najważniejsze są umiar i konsekwencja. 

Rozwinięcie tych i innych kwestii znalazłam podczas lektury wzmiankowanej wcześniej książki*. Znajduje się w niej rozdział ks. Łukasza Piórkowskiego pt. „14 dni dla ducha”, zawierający cykl rozważań szczegółowo analizujących, jak spożytkować czas postu, by przyniósł również duchowe efekty. Treści tam zawarte są na tyle inspirujące, że zainteresowanych szczerze doń odsyłam. 

*Krystyna Dajka, ks. Łukasz Piórkowski – „Post Daniela z uzdrawiającą dietą warzywno-owocową dr Ewy Dąbrowskiej”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2017.

foto: Jadwiga Zgliszewska

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok