Anastazja Michalina Banasiak
KOCHAM JESIEŃ
Kocham jesienny pejzaż
malowany złotem i czerwienią
–
tańczące liście
z gracją spadają
–
kocham plon co matka ziemia daje
–
kocham siebie
już szron włosy pokrywa
miło patrzeć
gromadka wnucząt
nadzieję przyszłość daje
jak nie kochać jesieni
PANI JESIEŃ
pani jesień w złote szaty ubrana
przez pola lasy biegnie
gdzie się zatrzyma
gdzie spojrzy
zieleń w złoto zmienia
tak się spieszy
biega po łące
kwiaty strąca
nić babiego lata
na wietrze plącze
–
Grażyna Cylwik
Jesień
napisz do mnie listopadem
kiedy drzewa zrzucą włosy
w pejzażu liści się roztopię
przez mgłę spojrzę barwą ochry
myśl oddam wiatrowi
–
znajdę przestrzeń darowaną
z chmur kłębiastych wróżbę sczytam
rosą spłynę jak ornament
jak kra pęknę nad strumieniem
–
twoje imię w białej ciszy
Jesienne wspomnienia
w teatrze życia
gra toczy się dalej
zapomnisz jej zapach
kolor warkoczy
–
odejdziesz w mglistym poranku
wrócisz w myślach i wspomnieniach
–
weź uśmiech i kwiaty w swe ręce
chryzantemy kuliste
zaklęte w jesieni pozłocie
–
chwilowy zawrót głowy
w kolorach jarzębiny
i liści pachnących
–
Anna Czartoszewska
Nim mróz napisze spokój
Nie odchodź nam, jesieni
tunelem w szpony zimy,
do ostatniego listka walcz!
Nie daj zamrozić siły
i w ciszy się zakopać,
w lenistwie przybielonym spać.
–
Niech łza nie marznie w oku,
listopad weź pod ramię.
Jesieni, jak wiewiórka tańcz!
Nim mróz napisze spokój
i szarość nogi złamie,
rudawym sercem w przyszłość patrz!
–
Józefa Drozdowska
Stogi na łąkach
Stasi Aleksandrowicz
Jesień zarumieniła łąki
turzyce brązowieją
jakby na zawołanie
Cała ich słodycz
złożona została w stogach
jak gdyby tylko po to
by mogły się na nich
wesprzeć deszczowe chmury
Powracające wieczorami
z pastwisk krowy
wszystkie dzienne sprawy
niechętnie wydzwaniają łańcuchami –
może już jutro poprószy
śniegiem i nie wygonią
ich nad rzekę
Stogom na łąkach
towarzyszyć wnet będą
jedynie bezlistne brzeźniaki
Biebrzański świat
odkryje przed niebem
swą nagość
–
„Do cykorii podróżnika”, Fundacja Literacka TIKKUN im. Małgosi Arkuszewskiej; tCHu, doM wYdawniczy, Warszawa, 2011, s. 47.
Idąc na przystanek
Zdarza się że idę w snach bądź myślach
polną ścieżką na przystanek autobusu
roziskrzona cała diamentami szronu
Chłód przenika serce palce drżą od ziąbu
w ustach słowa się nie mieszczą
chcąc pofrunąć wraz z odlotem ptaków
–
Na badylach chwastów ziół nierozpoznanych
dziesiątkami igieł szkli się szronem
Srebrną główkę krwawnik tuli do mej dłoni
i łąkowy chaber fiolet chce w niej chronić
–
Jeszcze dziś pamiętam furkot kuropatwich skrzydeł
na okrytych roślinnością płowiejącą miedzach…
–
I że często owinięta niedosytu szalem
wracam wieczorami pod rozbłysłym niebem
–
Augustów, 21.11.2022
Jolanta Maria Dzienis
Na rozdrożu czasu
Rozśpiewały się parapety pod dotykiem deszczowym,
Rozgadały się szyby w oknach pod wiatru naciskiem,
Przekrzykują się rozdźwięczone smagnięciem burzowym,
Trudno w rozpasanej kakofonii zrozumieć je wszystkie.
–
Być może tylko o dojrzałej jesieni rozprawiają,
Rozbawione trzepotem kropli w latarni poświacie,
Nawałnicą rozczochrane wrony, rejwach podsycają,
Z rozdrażnieniem skrobiąc pazurkami w Morse’a alfabecie.
–
Kląskając w rozedrganym powietrzu pieśń listopadowa,
Brzmi jak zachrypniętych słowików rozszalała chmara,
Rozmywają się w rozgardiaszu rozszemrane słowa,
Które przestrzeń na rozdrożu czasu przekazać się stara…
–
Deszczowy walc
Deszcz na zaczarowanej polanie gra walca,
Bębni wibrująco, perliście dźwięczy, dzwoni,
Sosny kosmate jałowce z gracją proszą do tańca,
Astry przed daliami czupryny zmokłe kłonią.
–
I już wirują na opadłych liściach jaśminowych,
Po żółknącej, śliskiej trawie zwiewnie, lekko suną,
W rytm wiatru gwiżdżącego pośród chmur gradowych,
Krążą wokół polany, jesienną gardząc zadumą.
–
Pójdź tam dziś za mną, daj się w gąszcz poprowadzić,
Nie zważaj na siwe mgły poranne i deszcz uparty,
Dżdżyste krople rozbłysną jak złociste topazy,
Gdy się bez reszty zatracisz w tańcu na trzy czwarte…
–
Regina Kantarska-Koper
Listopad
liść opadł
ostatni
już zima za progiem
nagie gałęzie
otula mgła
ciężkie ciemnoszare chmury
ukryły błękit nieba
–
ono też musi odpocząć
Jesienne tęsknoty
lato przebiegło wiejskimi dróżkami
rozsypało paletę gorących barw po polach i łąkach
dawno zapomniało o wiosennej zieleni
pełnej słonecznych forsycji i mleczów
–
nie zdążyło zanurzyć się w zapach
bzów i jaśminów
świeżo skoszonej trawy
skóry rozgrzanej żarem
–
bez ostrzeżenia nadciągnęła ospała jesień
rozmazała kolory w błotnistą szarość
rozpostarła płachtę nocy nad uszczuplonym dniem
i pochlipuje nad swoją beznadzieją
zalewa rzewnymi strugami deszczu
szyby okien i twarze ludzi
wiatr zawodzi skowyczy
tarza się po dachach
łomocze w okiennice
–
aż wreszcie zima śnieżną bielą przysypie świat
i ukoi jesienną melancholię
–
Urszula Krajewska-Szeligowska
Późnojesiennie (sonet-akrostych)
Październik w strojnej szacie odszedł
Ów miesiąc dał nam barw bez liku
Źródłem uniesień był dla oczu
Nieustających i zachwytów.
–
Oblicze inne ma, posępne,
Jesień listopadowa. Ona
Emanuje innym, zgaszonym
Stonowanym, poważnym pięknem.
–
I wirus krąży… Polem czarnym
Echo krakania wron się niesie,
Nie takie ludzie lubią barwy,
–
Niech nie trwa długo taka jesień
I niech nas nie przygnębia smutkiem.
Eh, listopadzie, miniesz wkrótce…
–
11.2020
Przymrozek (sonet-tautogram)
Październikowy poranek. Pędy przyziemne
Pozamarzały. Poschły patyki przy płocie.
Posrebrzył pola patyną pierwszy przymrozek.
Październik piękny pejzaż pobielił przedwcześnie.
–
Podwórza posmutniały. Piwnice pękate
Przykryte poszarzałym płaszczykiem przymglonym
Pojękują, przetworów pełne, przejedzone,
Przybite, popłakują przejmującym płaczem.
–
Poświatą polał półksiężyc późnojesienną
Pola ponure. Potem podniebnie płynęły
Październikowe ptaki, piosenką posępną
Przemrożone przymrozkiem powietrze poiły.
–
Patrz! Pozłocisty promień pooświetlał pole,
Przegnał ponurość, poszedł precz pierwszy przymrozek!
–
Anna Kropiewnicka
W zgodzie z naturą
Ostatni liść z drzewa już opadł
na ogrzanie nadzieja umiera
z ciemną nocą dzień walkę przegrywa
nieuchronnie natura zamiera.
–
I choć śpiewu nie słychać skowronka
świat leniwie co dnia ze snu wstaje
coraz trudniej mu cieszyć się sobą
świecić ciepła barwami przestaje.
–
Chłód twe ciało przenika nieznośnie
serce swoje zamykasz przed światem
czekasz długo, by noc gdy przeminie
sens odnaleźć i znów stać się kwiatem.
–
Joanna Pisarska
Arktyczny chłód
po upalnych dniach smaga biczem
chwyta kleszczami nocy i strachu
–
wszystko jest węższe
ciasne niemal ślepe
wąski korytarz w którym ziemia
prześlizguje się po omacku
przestraszona
–
szybko
coraz szybciej
Przymrozek
chowam kwiaty przed zimą
nieubłaganym mrozem
który nie pragnie ich urody
cichych poruszeń serca
–
bez serca
żelaznym uściskiem zgniata
tym szybciej im jesteś delikatniejszy
–
spieszy się by zdążyć dokonać spustoszenia
w jedną noc jednym haustem
do syta
–
Joanna Skowrońska
Listopad
Przyszedł listopad
sycząc wiatrem
w szczelinach.
–
Nadciągnęły ciemności
mieszkające w konarach drzew
za drogą.
–
Pokłoniły się mgły
nad stawem
chwilom słońca
tańczącym w sitowiu.
–
Długie cienie
pożółkłych traw
wyznaczają kierunek
wędrówki.
–
Tylko zatrzymanie się
i znieruchomienie
pozwala usłyszeć
muzykę życia.
–
Porosły, 3.11.2022
Jesień
Jesień, królowa melancholii
uczesana wiatrem gwałtownym.
–
Jesień, madonna złotego smutku
obmyta deszczem chłodnym.
–
Jesień, artystka malująca obrazy
chmurami na niebie błękitnym.
–
Jesień, pani cichej przestrzeni
zamkniętej w rdzawym pyle.
–
Jesień, primadonna porannych mgieł
nad łąkami.
Jej zwiewna suknia dotyka zdziwionych kwiatów
sztywnych od chłodu.
–
Jesień, kolejny fragment mojego przemijania
otulony szelestem liści pod stopami.
–
Jesień, czas odwiedzin dalekich bliskich,
którzy powitalny uścisk odwzajemniają
chłodem kamienia.
–
Jesień, moja piękna towarzyszka
w alejach imion.
–
Białystok, 25.10.2022
–
Irena Słomińska
Idea – pocałunek
Przychodzą do ciebie wilgotne, chmurne
pocałunki jesieni. Przez mgłę, przez łzy.
Takie dżdżyste dni – pocałunki. Dzisiaj
nieśmiałe mgnienia, wyobrażony dotyk
warg życia. Namiętność przeżywa swój zmierzch,
schyłek jesień. Prowadzi w sens,
wieczność, w wysublimowaną miłość, która
dopiero teraz naprawdę oddycha dopełnieniem.
–
I odfruniemy, ptaki na skrzydłach
nadziei że w magmie świata ocaleje
drobina nas – gorąca kropla, po naszym
ulotnym odcisku stopy, ręki.
Nietrwałe drżenie – oddech powietrza.
–
Zapisana w tkance ziemi idea –
pocałunek.
–
Andrzej Wróblewski
JESIENNA IMPRESJA
Z mleczności mgieł
Wyłania się listopadowy świt.
Szron przyprószył zaorane pola
Uśpione do wiosennych oddechów.
–
Tak wita nas o poranku późna jesień,
Kreśląc przed oczami obraz
Z domieszką impresjonizmu.
–
Nad głowami wiszą
Skłębione chmurne szarości
Mogą podarować nam wilgoć deszczu
Lub chłód pierwszego śniegu.
–
Polną drogą kroczy zagubiony człowiek.
Zaplątany w objęciach
Mijającej jesieni.
ZAPĘDZENI
Mijamy ciągle się w pośpiechu,
Przed siebie biegnąc własną drogą,
W słonecznym błysku, w wiatru echu
Tylko się oczy spotkać mogą.
–
Tak pomykamy obok siebie,
Kto z nas przystanie jako pierwszy?
Z pęt codzienności się wygrzebie,
Z rozmowy wspólnej się ucieszy?
–
Na świecie stery dzierży jesień
I życia rytm próbuje zwolnić,
Być może ona nam przyniesie
Poznanie w aurze melancholii.
–
Wśród ulic szarych i zamglonych
Będziemy wreszcie wolno kroczyć,
Ja z prawej, a ty z lewej strony,
Wtedy spojrzymy sobie w oczy.
–
I już pójdziemy drogą jedną,
Choć niebo deszcz na ziemię sączy,
Choć szrony mroźne wzory przędą,
Ta późna jesień nas połączy.
–
Jadwiga Zgliszewska
Listopadowe tango
Powiadają, że do tanga trzeba dwojga,
bo inaczej je zatańczyć – niepodobna,
tak więc ja do pary sobie jesień proszę
z parasolem jak latawiec, i w kaloszach.
–
Płynnym ruchem, sennym trochę – zaczynamy,
sunąc wolno i dostojnie taki taniec…
Zahaczając o zagony mgieł kądzielą,
a że nagie, chętnie się w nią przyodzieją.
–
Zręcznie także się uwija mknący strumyk;
wśród kamyków biec slalomem się nauczył,
a rzęsisty deszcz do wtóru, jak z fontanny,
bo chce… żenić się, jak wichrem opętany!
–
Już gałęzie rąk podały swych konary
i w upojnym się objęciu posplatały,
a w powiewnie zdobnej szacie strosząc liście,
wytańcują przytulango zamaszyście.
–
Kłębią się obłoki w górze, głaszcząc czule;
słońce wzajem – mizdrzy się do zwiewnych chmurek.
Najpierw jakby jeszcze chwilę się wahało,
wnet objęło stułą blasku przestrzeń całą.
–
Wdzięczne tango, roztańczone listopadem,
jak przed zimą tęskne z ziemią pożegnanie,
bo gdy pola śnieg przykryje, skurczy mrozem,
koniec pląsów, dokazywań, gier zmysłowych…
–
09.11.2011
Pieśń o umierającym listopadzie
Ołowiany walec chmur
przesuwa się nad łysiejącymi drzewami
popychając czas ku zimie
–
czarne latawce ptasich skrzydeł
zataczają koła ratunkowe
nad nieprzyjazną ziemią
bez pożywienia
–
ludzie skurczeni w cienkich paltach
pod którymi lodowate serca kryją
usiłują usłyszeć ich bicie
(dziwne że jeszcze biją)
–
przekrzywiony kołek w płocie
nadaremnie szczerzy kły –
płot już nic nie grodzi
gdy go mniej o połowę
–
próbuję się doszukać
piękna w brzydocie
sensu w przemijaniu
ciepła w mokrym bucie
—
i jakoś ich nie znajduję!
–
18.09.2010
–
fot. pixabay.com – pasek z jesiennych gałązek modrzewia, rozdzielający wiersze poszczególnych Poetów
–
Podlaska Redakcja Seniora Białystok