Późne lipcowe popołudnie,  w tym roku chłodne i deszczowe.  Na przystanku  komunikacji miejskiej w okolicy szpitala czekają dwie osoby. Zbliża się mocno zgarbiona starsza pani. Pcha przed sobą zniszczony, dziecięcy wózek, który pełni rolę „balkonika”,  chroniąc ją przed upadkiem. Pozwala utrzymać równowagę. Staruszka porusza się wolno, z trudem. Siada na mokrej ławce, ustawia wózek
z boku. Po chwili podbiega  do niej około 40-letni mężczyzna.

        Foto: pixabay

– Dokąd Pani chce jechać? – pyta.

– Na ulicę Kościuszki, tam się przesiądę w 19-tkę.

– To proszę  ze mną, podwiozę, gdzie pani wskaże.

 – Nie.., jestem mokra

 – To nieważne, zapraszam panią.

– Ale  ja mam ten wózek, to nie mogę

 – Wózek nie będzie przeszkadzał, schowam go do bagażnika – spokojnie przekonuje mężczyzna.

– Nie, nie, pojadę autobusem – odpowiada  starsza pani.

Proszę skorzystać, dojedzie pani wygodnie i szybko –  ofertę  mężczyzny wspiera jedna z obserwujących sytuację  kobiet.

Nie, nie,  pojadę autobusem  – decyzja starszej pani brzmi stanowczo.

Chwila milczenia, wzruszenie ramion…. Mężczyzna bez słowa odwraca się i wsiada  do zaparkowanego nieopodal  auta. Odjeżdża.

Opisana sytuacja, choć wydarzyła się naprawdę, wydaje się nietypowa z  dwóch powodów. Po pierwsze – chęć pomagania innym nie jest w naszym kraju zjawiskiem powszechnym.  Dlaczego ten młody człowiek zaproponował podwiezienie starszej pani? Możemy się tylko domyślać. Może znał tę panią z sąsiedztwa? Może przypomniała mu kogoś z rodziny i to zrodziło poczucie  obowiązku? Może już wcześniej odkrył  radość pomagania  i  postanowił do założonego już ” konta dobrych uczynków”  dorzucić kolejny? Jest też prawdopodobne, że chwilę wcześniej zobaczył, z jakim trudem ta starsza pani się porusza i to  wyzwoliło  w nim empatię oraz chęć pomocy.  Niezależnie od motywacji –  każdy taki gest – zasługuje na uznanie i szacunek. Tym bardziej, że jako starzejące się społeczeństwo pomocy młodych będziemy potrzebowali coraz  częściej.

        Foto: pixabay

Po drugie – starsza pani odmówiła skorzystania z pomocy, co wydaje się nierozsądne. Co nią kierowało?  Tego także nie wiemy. Czyżby się bała, że młody człowiek mógłby zrobić jej krzywdę? Musiałby być chyba psychopatą polującym na starsze panie, w dodatku  mało rozgarniętym, bo działającym w biały dzień i na oczach świadków. Może  w historii własnego życia miała jakieś negatywne doświadczenia związane z korzystaniem z pomocy? Może postępujące z wiekiem fizjologiczne zmiany w mózgu nasiliły jej nieufność wobec obcych?  A może należała do grupy seniorek – siłaczek, co nie przywykły do korzystania z pomocy, choćby nawet miały się  podpierać nosem?

Opisane zachowanie było nie tylko sprzeczne z interesem  własnym.  Prawdopodobnie sprawiło  też przykrość mężczyźnie. Każda odmowa, jeśli nie jest  podświadomie oczekiwana, wyzwala  stan dyskomfortu.  Nie jest miła. Zniechęca do podobnych zachowań w przyszłości.  Może się zdarzyć, że pozytywny bohater opisanej historyjki  nie zareaguje empatią na kolejną tego typu sytuację.

Ta historyjka miała swój ciąg dalszy: po około kwadransie oczekiwania starsza pani wsiadła
do autobusu linii 18. Gdy skręcił on w kierunku  cmentarza, staruszka  opierając się o wózek
i oparcia krzeseł, podeszła do kierowcy, aby zapytać, czy dojedzie na ulicę Kościuszki.

Nie jadę na ulicę Kościuszki, musi pani wysiąść na tym przystanku i dojść do przystanku naprzeciw Biedronki. Tam wsiądzie pani w 19 i dojedzie na Kościuszki.

Kobieta stała chwilę, jakby nie dowierzając. Kierowca  cierpliwie czekał.

Musi pani teraz wysiąść i przejść na drugą stronę ulicy.

Wysiadła. Do przystanku miała dobre kilkadziesiąt metrów. To znaczący dystans dla kogoś, komu każdy krok sprawia ból. Może po drodze uświadomiła sobie przynajmniej, że gdyby skorzystała
z pomocy, byłaby od kilkudziesięciu minut w domu i rozgrzewała się  gorącą herbatą?  Gdyby tylko dała szansę sobie i oferującemu jej pomoc młodemu człowiekowi…

 

Lucyna Śniecińska
Podlaska Redakcja Seniora Suwałki