Znikąd ani śladu

Właśnie rozpoczął się maj.
A was znikąd ani śladu.
Rozzielenił się już gaj,
Ptaki wróciły do sadu.

Podglądam ze wszystkich stron,
A was znikąd ani śladu.
Co dnia wychodząc na „tron”,
Z ptactwem wszczynam gadu gadu.

Za to one mi śpiewają…
A was znikąd ani śladu.
Domki na was już czekają.
Na nic więc me gadu gadu.

Na niebiesiech ciągle pustka,
Bo was znikąd ani śladu.
Zadowoli mnie jednostka,
Wysłana do mnie dla zwiadu.

W zeszłym roku furgaliście
Między lasem a chmurami.
Gdzie jerzyki dziś jesteście,
W drodze wciąż? Chcę być już z wami!

 

Droga, której fizycznie nie mam

Nie jestem w niedzielę urodzony,
A los na zawsze roboty mi poskąpił.
Wziąłem się więc za pracę syzyfową
I tak czas schodzi z dnia na dzień.

Od trzech dekad idę wierszową drogą,
Którą z mozołem sam co dnia buduję…
Prócz mnie nikt tą drogą nie chodził,
Stąd jest tak świeża, jakby dziś zrobiona.

A gdy w drodze zmęczą się nogi,
Na chwilę przy rozstaju dróg przystanę.
Pokłon oddam Dobremu Bogu,
Odpocznę i pójdę dalej do przodu…

A gdy po drodze napotkam ciebie,
Dam namiar na moją drogę.
Ona nie zaprowadzi ciebie na manowce,
Skoro z serca i duszy jest zrobiona.

 

Krzyk w ciszy wierszy prawdziwych

 

O tak

Lepiej być kowalem swego losu,
niż kowadłem, które bije w los.

 

Spozieranie w niebo…

Pierzaste anioły wędrują,
Jak wędrowne ptaki
Tylko z tą różnicą,
Że ptaki mają cel,
Chmury, jak wiatr pokieruje.

 

Dziś

Dzień pełny słońca i błękitnego nieba.
Niebo pełne słońca.
Tylko nieprzyjemny wicher
Miotał przyrodą jak jej kat!
Taką tegoroczną mamy wiosnę.
Wicher latem też nie ustąpi?
Taki już będzie rok?

 

Tu, gdzie żyję ja i żyje przyroda

Ja na tej ziemi wychowany,
Wsłuchuję się jak oddycha przyroda –
Jak tętni bujnym życiem.
Miejski zgiełk budzi mnie.
Ptasi zgiełk budzi mnie.
Leśny zgiełk budzi mnie.
Żyję tu, gdzie Wrota Podlasia.

 

Wolność

Za oknem świszcze wiatr…
Ciekawe co mi przyniesie?
Wleciał do domu czerwony motyl.
Zorientowawszy się, że wpadł w pułapkę –
Bije się ze ścianą, firanką i oknem
Wrócić chce tam skąd bez planu trafił.
Od razu ślubna zwróciła mi wolność.

 

Relacje z „trójkąta wierszowego”

Ciągle śpiewa kos…
A jerzyków ani śladu.
Wszędzie biel i zieleń,
nawet już i z brzozami.
A jerzyków ani śladu.
Niebo pogodne
z pierzastymi aniołami.
A jerzyków ani śladu.
Ty nie wiesz czemu.
Ja wiem – zimne noce,
chłodny wiatr za dnia,
brak owadów,
którymi żywią się jerzyki.
Dziś już aż dziewiąty maja.
A jerzyków ani śladu.

 

Spozieranie z „barłogu”…

Słońce wyszło spoza sąsiedniego bloku
I bije promieniami po oknach…
Późna wiosna tego roku
Wreszcie zawitała i do mego domu!
Tuż za oknem majowe listki głogu
Srebrzą się w słońcu drgając –
Kołysane przez lekki wiatr…
Miejscami uczepione pajęczyny
Huśtają się między gałązkami…

Ptaszyna leśna, która dawała
Śpiewny koncert od świtu
(Słyszałem, a nawet słuchałem,
Gdy raz po raz się budziłem.
Co dnia wiosennego mam tak –
Budzą mnie tłukąc się do okien…)
Już na dobre ucichła –
Wracając w głąb lasu na posiłek.

Tylko ja, życiowym pechem nieborak,
Zawsze w niedzielę leżę dłużej w „barłogu” –
Póki nie obejrzę porannych programów w TV.

A pogoda na Podlasiu „jak ta lala”!
Tylko jechać w odwiedziny do matuli.
I po drodze i na miejscu fotografować
Lasy, chłopskie pola zielone,
Wsie ciche, senne drewniane,
Gniazda tu i tam bocianie,
Wygony mleczem ukwiecone,
Piękne jak podlaski maj.
Kwiaty mego dzieciństwa.
Już żółto mam w oczach…
Ach, Boże, serce drży z wrażenia…

A tutaj ślubna głos podniosła:
Gdzie ty się wybierasz?
Nigdzie nie pojedziesz! Zapomnij!
Koronawirus! Chcesz się zarazić?!
Pojedziesz za dwa tygodnie.

I weź kobiecie nie ustąp,
Krzykiem rozbudzi cały blok.
A z tego chłopu jaki wstyd…
Ale jeśli chcesz mieć spokój w domu,
Musisz postępować tak, jak ona chce!
I basta!

 

Przyroda i koronawirus

Maj przystraja kwieciem drzewa, łąkę zielenią.
Niebo słońcem i pierzastymi aniołami.
I czasem ptaki w locie upiększają niebo,
Które i tak już jest dzięki pogodzie piękne.
Ludzie chodzą po ziemi w maseczkach,
Jakby bawili się w chowanego, co lubią robić dzieci.
Ale to nie żaden żart, a zaraza, która przyszła z Chin,
Nie chcą jej roznosić.

 

***
W tym roku nie widziałem szpaków.
Czyżby w Hiszpanii i Portugalii zostały?

 

Życie i twórczość

Po wieczornym posiłku, wyszedłem na „tron”, skoro dzisiaj dzień jak na maj przystało –
ciepły i bezwietrzny. Spozieram w niebo i na Boga, wreszcie ujrzałem jerzyka, po nim
drugiego i trzeciego, i czwartego, i piątego. Furgają nad blokiem, nad lasem w grupie,
pojedynczo, aż znowu w grupę się zlecą. Radość jak u dziecka w moim poety sercu
zapanowała… Czekałem tyle – aż się doczekałem. Spozieram za nimi wodząc wzrokiem
tak, jak furgają… Słyszę ich swoiste, piskliwe skrzeczenie… A za ulicą, na skraju puszczy,
przed pójściem spać, niestrudzenie jak pieśniarz śpiewa kos, muzykant i tancerz w jednym.
Kawki z miasta wędrują w puszczy głąb. Ale gdzie znajdą miejsce na nocleg? Nie wiem.
Może aż w Wasilkowie? Puszczy jest obszerny krąg. Ale wiem, że już są jerzyki moje
wierszowe do furgania stworzone. Jak mało trzeba do radości poecie. Tyle, co dziecku zabawki, lub słodyczy. Radować się małymi rzeczami umieją tylko dzieci i poeci.

…A jutro na Podlasiu aż +25 °C. To dopiero przybędzie jerzyków, bo i więcej owadów się
pojawi. Furgać po podlaskim błękitnym niebie będą. A ja na to spozierać będę.
Dobry Bóg, to już wiosna i maj, maj jerzyków. Dożyłem, za co wielkie dzięki Tobie, Boże.

Po tym

To pies z balkonu zaszczeka. To koty wszczynają drakę. To człowiek chodnikiem sam, lub
z psem, przejdzie, w maseczce oczywiście. Tylko las, jak ściana zielonego muru stoi potężnie,
niczym niewzruszony. A zaraz nastanie noc. Nagle jerzyki dotychczas aktywne, zniknęły
z nieba. I ja przestałem pisać. Jutro też jest dzień, jeśli przeznaczenie i Bóg pozwoli dożyć.

Zimno się zrobiło –  skóra cierpnie, prawie w drgawkę się przemienia. Odziać się grubiej.
Albo do domu wracać. I choć baba rządzi, w domu tak miło i przyjemnie. Jeżeli  powiesz, że u ciebie to ty rządzisz, nie mówisz prawdy. Wstyd ci się przyznać.
Pamiętaj, że dziś nie ma prawdziwych mężczyzn. Albo świry. Albo pantoflarze.

Dobranoc.
_

Mieczysław „Strzelec Mietko” Borys
[poeta kamień – żywy kamień]

_