Żółtaczka i pandemia koronawirusa. Moje ostatnie refleksje odnoszą się do tego,  co łączy a co dzieli te dwa zjawiska chorobowe, w odstępach sześćdziesięciu lat, na przełomie  XX w. do XXI w.

Łączy je separacja od środowiska zdrowego a dzieli tak wiele spraw technicznych, konsumpcyjnych. Wspominam. Byłam dziewięcioletnią dziewczynką, którą ze szkoły zabrał inspektor higieny z powiatowego miasta z lekarzem wiejskim. Wykryli żółtaczkę podczas inspekcji zdrowotnej w szkole wiejskiej. Duża sensacja i wiele niedobrych wspomnień. Szpital ogromny w budynku po koszarach wojskowych z czasów zaborów. Sale olbrzymie, wysokie i bardzo zimne. Może wywołał to lęk przed nieznanym, obce środowisko, choroba i nieobecność najbliższych. Dzieci z sali na szczęście zaopiekowały się tą zalęknioną dziewczynką.

Dziewczynka w szpitalu

Po dwóch tygodniach przez okno z drugiego piętra zobaczyłam tatę. Radość ogromna, ale jeszcze czekało mnie dwa tygodnie pobytu w szpitalu. Tata na szczęście przywiózł lizaka, dropsa i bułeczkę.

Rzeczywistość tamtych dni  była tak odmienna. Nie było zabawek, książek, telewizora, komputerów, tabletów, komórek. Nie było przytulania się do Mamy lub rodzeństwa.

Po 60 latach widzę to w innym świetle i porównuję do dnia dzisiejszego. Odizolowanie człowieka „dorosłego” dla mnie to sanatorium. Mogę zająć się sprawami odkładanymi na później. Robię porządek w albumach moich i moich przodków. Przeglądam slajdy z dzieciństwa moich dzieci, tak niedawno to było. Czterdzieści lat minęło, cóż to za czas. Przypomina mi to bajkę, pudełko z włączonym filmem o wydarzeniach z całego świata. Położę krążek do drugiego pudełka słyszę głos German, Kiepury itp. Wystukam na „desce” klawiatury cyfry i płacę swoje należności. Kontakt z lekarzem mam przez takie urządzenie co  się przykłada się do ucha. Jaka wygoda, gdy człowiek jest zdrowy, oby nas nie dopadł koronawirus.

Senior w masce ochronnej na ławeczce

Nie muszę przygotowywać posiłków, bo mąż odzwyczaił się od tradycyjnego posiłku tylko jakieś buteleczki. Z sąsiadem lepiej nie rozmawiać, bo jego żona  pracuje w służbie zdrowia.
Tak jak kiedyś,  gdy dziewczynka wróciła ze szpitala, dzieci z klasy bały się, że jeszcze może zarazić żółtaczką. To nic nowego, że ludzie boją się tego, o czym dokładnie nie wiedzą.

A tu raptem telefon od dzieci, że wracają ostatnim samolotem z Londynu do domu. Och! Co robić? Ale przecież moje dzieci nie mogą być nosicielami koronawirusa. Nie mogą!  Nie!

(foto: pixabay,com)

Cecylia
Podlaska Redakcja Seniora Sokółka