Idealny mąż

Z pierwszą żoną rozwiodłem się. Pozostała mi z tego małżeństwa córka Ania. Z drugą też mi nie wyszło. Wreszcie, po latach spędzonych na beztroskich hulankach, spotkałem miłość swego życia. Spokojna, zdecydowana, mądra i zgrabna blondynka – z nią zapragnąłem się ustatkować i związać na dobre i złe. Szybki ślub, dzieci nie planowaliśmy, bo każde z nas miało już swoje. Życie płynęło w zgodzie, harmonii.

Los jednak lubi figle płatać. Dostałem skierowanie do sanatorium w Augustowie. Tam poznałem długonogą dziewczynę o jasnych włosach i niebieskich oczach. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Przeżyłem z nią wielką przygodę, trwającą całe trzy tygodnie. Żony nie zaniedbywałem, pisałem słodkie listy, żeby czasem nie przyjechała mnie odwiedzić. Opisywałem, że tu są nudy, nigdzie nie wychodzę, brak jest potańcówek. Pobyt w uzdrowisku się skończył, czas wracać do domu, ale że moja znajoma, tak jak ja, była z Ostrołęki, to, ku mojej radości, czas rozstania jeszcze nie nadszedł. Razem jechaliśmy autobusem, wymieniliśmy adresy i telefony.

Podniecony, nie myślałem logicznie Zacząłem ją odwiedzać w domu, pod nieobecność męża. Aby nie popsuć jej opinii przed wścibskimi sąsiadami, wymyśliłem, żeby zabierać na te schadzki swoją żonkę. Moja ślubna, bystra kobieta, w kilka minut nasz tajemniczy romans odkryła.

Postawiła sprawę jasno:

 – Nie obchodzi mnie twoja przygoda, zejdź na ziemię, ona rozbije nasze małżeństwo, a swojego nie uratuje.

Nie chciała słuchać wyjaśnień, zagroziła, że powiadomi jej męża. Z bólem serca rozstałem się z Helenką. Pomyślałem, że żona ma rację, dwie blondynki nie polubią się nigdy.

Minęło kilka miesięcy, poznałem czarnulę, rozwódkę. Tym razem podszedłem do sprawy ostrożnie, tylko rozmowy telefoniczne. A że jestem głuchawy, rozmawiałem z domu. Moja miła nie zwracała uwagi na długie pogaduszki, bo mieliśmy w wieczory i weekendy połączenia za darmo. Aparat brałem do małego pokoju i rozmawiałem godzinami. Nie przewidziałem, że ta Baśka zakocha się we mnie do tego stopnia, by zacząć pisać miłosne listy – koperty ozdobne, perfumowane, w środku zasuszone kwiaty. Ja, nierozważny, nie miałem przed żoną tajemnic, pochwaliłem się listami. Oberwało mi się, jej też. Czy ta moja ślubna nie rozumie potrzeb mężczyzny? Nie wie, że chłop jest od podrywania, a kobieta od gotowania? Przebolałem następną porażkę.

Nie ukrywam, nie potrafię być z jedną. W kilka tygodni później wziąłem się za moją znajomą z pracy. Kiedyś się we mnie podkochiwała, do dziś nie wyszła za mąż, ale sprawiła sobie dziecko. Żonę zabrałem ze sobą do mego zakładu i przedstawiłem koleżankę z działu. Razem wypiliśmy kawę, byłem pewny, że tym razem się uda. Ulę zaprosiłem do nas, na niedzielny obiad. Wszystko było w należytym porządku, lampka wina też się znalazła. Żoneczka, nie domyślając się niczego, oglądała serial w TV, ja oko puściłem, ma się rozumieć, do Ulki, a ona hyc za mną do małego pokoju. Tak byliśmy zajęci sobą, że nie zauważyliśmy, kiedy film się skończył i moja ślubna stanęła w drzwiach. Ula w samych majtusiach, bez stanika… No i oberwało mi się butem po głowie, dwa tygodnie nosiłem sińce pod okiem.

– Przecież do niczego nie doszło – tłumaczyłem – robiłem jej masaż klasyczny…

Żona nie uwierzyła. Wyjechała. Kiedy wróci – nie wiem, nie odbiera telefonów.

Siedzę sam w domu, żadna nie chce przyjść do mnie i pocieszyć. Wyrzutów sumienia nie mam. Te moje trzy żony to jakieś wariatki. Czy one nie rozumieją, że ja chcę tylko pofiglować?

Anastazja Michalina Banasiak