foto: Jan Tomżyński

_

Zalew Czapielówka zimą


Śnieg i lód skuł wodę za zimy zgodą,
Fale nie rozbryzgują się o przybrzeżne szuwary
I nie kołyszą trzcin uwięzionych śniegiem i lodem.
Nad tym zawisł w bezruchu biały anioł
W powietrzu stykając się z chłodem
I za nic ku górze ani się wznosi,
Jakoby Boży Duch uniósł go ku sobie
Zjawisko wyjątkowe i niecodzienne dla oka
Przykuwa teraz zalewu zatoka,
Na co mojej Śnieżce skierować wzrok nakazałem!
Przyznała rację, czegoś takiego
Nad akwenem jeszcze nie widziała.

Po szuwarach powiał silny wiatr,
W nich zimowy osowiał ptak,
Który przed chwilą głośno skrzeczał!

Małe ptaki, które w szuwarach nasion szukały,
najpierw płochliwie w pionie wzleciały
po czym odfrunęły w zimowy las
i znowu na ciszę przyszedł czas

Kaczki za groblę na zimę byt przeniosły,
Tam woda nigdy nieskuta lodem,
Spada z dudnieniem i płynie do Supraśli…

Człowiek stoi wysoko nad kaczym rodem,
Gotowy dokarmiać je w zimowy trudny czas,
Dopóki akwen śniegiem przysypany i skuty lodem…

***

O samotnym ptaku

Dzień już się kończy i w szarówkę wchodzi,
Wiatr się nie zrywa, a ucichł na dobre.
Ptak, który o pokarmu jeszcze żebrze,
Skulony siedzi na drzewie i nie uchodzi
W las głęboki .
Tym ptakiem nie sikorka, nie sójka, nie dorka*,
A gil skulony przed zimnem ku swej ochronie
Na drzewie bezlistnym, jak jabłko niespadłe przed zimą,
W niczym niezawistny, a żyć mu jest markotnie i głodno.

Bądź tu jutro z rana, mały ptaku, będzie płodnie,
Kiedy dobroczyńca słonecznikiem napełni klepsydrę!
Wtedy nie powiesz, że kilka nasion z klepsydry wydrę,
Bo zdążysz między ptaszkami najeść się do woli.
I już nie powiesz, że z głodu markotnie ci i życie boli,
A po tym radosny odfruniesz w las puszczański głęboki
I pożywiony zaśniesz w gęstych gałęziach, jak scalone obłoki.

Do jutra.
___
* dorka* – sroka.

***

Na bieżąco


Śnieg osmucił krajobraz i ptak nie śpiewa,
Ukryty w głębokiej leśnej puszczy.

Tyle zliczonych marzeń, wrażeń, skojarzeń przebrzmiałych,
Co by tylko w niepogodę ptaka śpiewnego przywołać.
Smętnie się dzieje; niebo śniegiem ciągle płacze
I tyle niezliczonych zdarzeń, co mało na łzę nie posmutniał.

Lecz wiem już dzisiaj, co żem teraz nie ujrzał.
Jutro z samego rana najpierw usłyszę, potem zobaczę.

***

Nazajutrz 

A jednak wcalem nie usłyszał
I nie ujrzał ptaków świergocących,
Których spodziewałem się dzisiaj.
Oczekiwałem  wiosny, a spotkałem zimnicę
I sam się zadziwiłem, że to polubiłem
Na co jeszcze wczoraj wybrzydzałem

Nocny śnieg puszczę wybielił,
A ptak, który już od trójkąta wierszowego”
W głębokim lesie życie oddzielił.
Dzisiaj powrócił do ludzkich łask,
Gdy w puszczy po śnieżycy nocnej
Zamilkł nie tylko ptasi wrzask.
Lecz i życia w lesie szukać niełatwo,
Jak w polu wiatru, który ciągle ucieka.
Na równinach całkiem nie ma życia,
Tylko samotny wicher hula.
Nawet w puszczy nie widać ruchu
Dzikich mieszkańców
Zaledwie wiatr kołysze zaśnieżone drzewa.
Za to powrócił dobry człowiek,
W „trójkącie wierszowym” na drzewie
Napełnioną życiem powiesił klepsydrę
W ten zimowy niedobry czas.

***
Zimowe ptaki za oknem


Sójka królowa zimy na głogu usiadła.
Sikorki, choć w kopie liczne, powiedziały:
siostry i bracia, sójce składajmy ukłony!
Gile dwa, choć śliczne, ale posturą skromniejsze 
między ptakami, jak pętaki bezdyskusyjne.
Dzięcioł także się pojawił, najpiękniejszy ptak,
który swój wdzięk memu oku objawił.
Obskoczył drzewo „wężem szatana”,
choć sam jest ptakiem życia dawania 
– leczy drzewa ze wszelkiego robactwa… 
To dopiero jest medyk wśród leśnego ptactwa.


_______________________________Mieczysław „Mietko Strzelec” Borys