Podczas pandemii koronawirusa zmarły tysiące osób, ale czy może „umrzeć” sama epidemia? Jeszcze dzisiaj mamy w kraju stan epidemii. A za kilka dni będzie już tylko stan zagrożenia epidemicznego. Czyżby zmiana daty miała moc unicestwienia zarazy? Co nią było, a co niekoniecznie? Dokąd nas zaprowadziła i jakie są skutki?

dziewczyna w maseczce na twarzy siedzi przed laptopem i pisze na klawiaturze_pixabay.com

Wiem, wiem. Data to tylko symbol. Jest wiele przesłanek, by zakończyć tę farsę. Dlaczego farsę? No bo kuriozum stanowi już bodaj sama niewiedza obywateli, że… jakieś sankcje jeszcze w ogóle obowiązują. Sama niedawno uległam takiej niepamięci. Weszłam z rozpędem do apteki, by natychmiast spostrzec, że nie mam maseczki. Na szczęście było to akurat miejsce, gdzie mogłam niejako od progu zaopatrzyć się w tę ochronę.

Już od dwóch lat na terenie całego kraju towarzyszy nam stan epidemii jako zagrożenie zdrowotne oraz zjawisko gospodarczo-społeczne. W tym czasie wprowadzano szereg lockdownów i obostrzeń, które spowodowały ogrom przykrych konsekwencji w każdym obszarze. Wirus odpuszcza, ale jego skutki rozciągną się na długie lata.

Kto wie, czy nie najbardziej dotkliwe następstwa przechowają się w sferze relacji międzyludzkich? Pandemia podzieliła społeczeństwo jak nic innego do tej pory. Linia podziału jest nieoczywista, nierówna i chwiejna. Zdaje się, że obie strony sporu mają swoje racje, a ich wyważenie bynajmniej niełatwe. Ale w ten sposób mogę dywagować właśnie ja, osoba wciąż nieprzekonana do prawdy jedynej, oficjalnej, czy też tej z przeciwległego bieguna. Otóż uważam, że prawda ta nie leży pośrodku, ale dokładnie tam, gdzie… właśnie leży! Może nawet nieliczni to wiedzą?

Nigdy nie byłam antyszczepionkowcem, ale nie zaszczepiłam się. Wynika to z faktu, że w określonym momencie miałam naprawdę uzasadniony powód, aby przestraszyć się następstw poszczepiennych. A lęk ów przewyższył obawę o zachorowanie. No i zachorowałam, a jakże. Do tego z ciężkim przebiegiem. Jeszcze nie doszłam do siebie w pełni. Czy żałuję? Mimo wszystko – nie. Bo cieszę się, że w ogóle uszłam z życiem. Podczas gdy tysiące osób straciło je, w tym wielu przedwcześnie. Dzisiaj się okazuje, że sama szczepionka, niestety, spowodowała też niemało szkód dla zdrowia. Jak i nie oszczędziła życia młodych osób…

Jak to jest z tym covid-19? Całej prawdy nie zna prawie nikt. Część wiedzy o chorobie i jej ofiarach ciągle pozostaje zagadką. Muszę przy tym podkreślić, że nigdy nie byłam, nie jestem i obym nie została wyznawczynią tak zwanych teorii spiskowych. Ufam nauce, ale tej otwartej na wszystkie głosy, a nie jedynie wybrane, oficjalne. Nawet jeżeli są w dużej przewadze. Czasem sęk tkwi właśnie w tym. Cogito, ergo sum.

Tymczasem zbliża się lato, wakacje i wyjazdy. Już obserwuję niepokój w głosach komentatorów. Co będzie dalej? Czy epidemia wróci zwielokrotniona, czy powoli wygaśnie?
I majaczący w nieodległej przyszłości dylemat: pozwolić na luz przynależny kanikule, czy też chronić się, patrząc perspektywicznie? Czy spór rozgorzeje od nowa?

Oto jest pytanie!

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok