Sonet bezsenny
Kiedy bezsenność tłoczy ci myśli jałowe
a policzone barany mnożysz na pęczki
dalsze wysiłki zdają się nie mieć już sensu
i desperacko wciskasz poduszkę na głowę
–
gdy prześladowcze myśli dziurawią ci czaszkę,
zgięte w pół grzechy i winy wciskają w duszę
fałszywe skargi wciąż czynią nieme wyrzuty
znikąd pomocy na zmory złe nie uświadczysz
–
sufit przybliża się to oddala złowieszczo
huragan lęków srogo zabrania ci zasnąć
a stary zegar zgrzytaniem obwieszcza pustkę
–
już prześcieradło jawi się sznurem wisielczym
nieczuła jawa szczerzy kły w ohydnej paszczy
i rozkazuje sumieniu popatrzeć w lustro…
bezsenność… poranna
czasem sen ucieka
na długo przed świtem
zanim dzień nastanie
coś z posłania zrywa
ani to przeczucie
ni złego zapowiedź
lecz nie daje usnąć
zamykanie powiek
choć ziewasz – nie zaśniesz
na nic te starania
więc opuszczać łóżko
wśród nocy wypada
a że potem dzionek
spisany na straty?
czasem być skowronkiem
– trudno… na nic rady!
miałam dziwny sen
zasnąwszy wcześnie
z wieczora
miałam przedziwny sen
czy proroczy
czy może… zmora?
—
wyraziste symbole
klarowne archetypy
bardzo wysokie schody
pokonywałam bez windy
a pomagały… zakonnice!
–
w mozolnym trudzie
przy sióstr wydatnej pomocy
wspinałam się ku górze
czepiając krętych poręczy
–
osiągnęłam szczyt schodów
cel wysoko – nieznany
potem były rozmowy
treści niespamiętanej…
–
cały dzień w głowę zachodzę
szukam po różnych sennikach
znaczenia tychże symboli
bo… chyba coś z nich wynika?
Sonet o mrzonkach sennych
Raz się obudzić w takim świecie bym pragnęła,
kiedy przestaną płonąć lasy Amazonii
i afrykańskie dzieci będą nakarmione,
a każdy z nas stał się współtwórcą tego dzieła.
–
Gdy martwe ryby nie spływają już w potokach,
strzelba spokojnie drzemie nad kominkiem starym,
matka wilczyca o swe młode się nie martwi,
drzewa pod zgrzytem pił nie kładą się pokotem.
–
Smog na ulicach miast nie dusi i nie dławi,
czyste powietrze dziś w prognozie ogłaszają,
energię – źródła naturalne niosą w darze.
–
Słuszny kierunek obrał świat – to nas wybawi!
Budzę się więc, lecz ze złudnego bycia w raju
wyrywa zawód: śniłam tylko wizję marzeń…
Pesymistycznie
Kiedy szczelnie zaklejoną kopertę snu
rozdziera bezkarnie wściekły jazgot budzika
wysypują się pachnące kartki
zapisane jaśminem i słowikami
przyklejonymi jeszcze
do różowej poduszki marzeń
–
i odfruwają słowiki
jaśminowej woni jakby nigdy nie było
szklane góry spadają z łoskotem
zamienione w rozpryśnięte kryształy łez
–
sielanka przeistoczona z nagła
w ostatni akt dramatu –
siedzę na ruinach pościeli
ze skamieniałymi tarczami źrenic
–
a potem stawiam nieśmiało
szaro-dzienne kroki
potykając się o gruzy
różano-nocnego szczęścia
Chcę być twoim snem
Chcę być twoim snem
opadać na powieki
nie wiadomo kiedy
posłanie mościć
rozkładać pościel
tulić
zagarniać w objęcia
zaciemniać przestrzeń
zaniebieszczyć
i zaróżowić
wyczarować
rajskie ogrody
czuwać przy tobie
zabłękitnieć
o świcie
otwierać oczy
przetrzeć je rosą
poranną
powiedzieć dzień dobry
i zniknąć…
–
… do następnej nocy