Kąpiel leśna uzdrawiająca umysł i ciało to coś więcej niż zwykły spacer, to świadome, uważne obcowanie z puszczą. Kąpiel to chłonięcie lasu wszystkimi drogami, połączenie  się z naturą pięcioma zmysłami – wzrokiem, słuchem, węchem, dotykiem i smakiem.

las

We  wrześniu zadzwoniła do mnie moja dawna uczennica Kasia. Kiedyś uczyłam ją biologii. Zaproponowała wspólny wyjazd do Puszczy Białowieskiej. Dzisiaj doktor Katarzyna Simonienko jest czynnym zawodowo lekarzem, specjalistą psychiatrii. Pamiętam, że od zawsze fascynowała ją przyroda. Jest przewodnikiem po Białowieskim Parku Narodowym i proponuje odwiedzającym wyjątkowe spacery leśne. Z radością przyjęłam tę propozycję, bo byłam bardzo ciekawa shinrin yoku czyli kąpieli leśnych, które prowadzi. Nie mogłam się doczekać, cieszyłam się, że będę mogła pooddychać puszczą. 

W jesienny, sobotni poranek zabrała mnie do lasu. O moim spotkaniu z shinrin yoku chcę wam dziś opowiedzieć. Zebraliśmy się w Budach Leśnych koło Białowieży rankiem, żeby spędzić kilka godzin na łonie natury. Uczestnicy przybyli z Białegostoku, Warszawy, a nawet z Opola. Grupa liczyła 10 osób. W dębinie Kasia przygotowała piękne sale wykładowe, tam podczas zaplanowanych przystanków mogliśmy się rozsiąść na zwalonych drzewach, a ekranem na prezentację było niebo nad głową. 

Szliśmy w ciszy, powoli, z uwagą. Najpierw próbowaliśmy tę puszczę  poznać, wtopić się w nią i poczuć ją wszystkimi zmysłami. Pierwszym zmysłem, który mieliśmy wykorzystać był słuch. Nasłuchiwanie zaprowadziło mnie w zakątek, w którym słyszałam odgłosy ptaków, brzęczenie owadów, trzask gałązek, szum wiatru. I kiedy się zatrzymywałam, w tej pozornej ciszy słychać było tętno puszczy, żywego organizmu. To było urzekające przeżycie. Całą sobą czułam jedność z naturą. Harmonia, przemijanie i odnawianie to stale trwający proces w naturalnym lesie. 

Kolejny przystanek z nowym zaproszeniem to było obserwowanie, odbiór puszczy zmysłem wzroku. Obserwowałam kolejne obiekty, powyginane dziwnie pnie, rozmaite rośliny, zeschnięte liście, korę, szyszki, gałązki, grzyby, owady. Różnorodność kolorów i kształtów. Bogactwo, jakie daje nam las, jest źródłem, z którego można nieustannie czerpać. 

Następny przystanek to używanie zmysłu dotyku. Delikatnie dotykałam dłonią liści, gałęzi, kory i czułam różnicę w dotyku. Były liście gładkie i chłodne, ale były też gładkie i ciepłe. Były liście chropowate, bardzo szorstkie, miałam wrażenie, że przyczepiają się do skóry mikroskopijnymi haczykami, a inne były aksamitne, miękkie pokryte delikatnymi włoskami.  Obserwowałam nie tylko liście, lecz również korę, powierzchnię powalonych pni drzew, dotykałam spróchniałego wnętrza drzewa, które się rozkłada. Drzewo, które kiedyś było żywą, twardą, litą tkanką, obumarło, stało się gąbczaste, porowate, miękkie w wyniku działania mikroorganizmów. 

Po kilkunastu minutach spokojnego marszu znów się zatrzymujemy, a Kasia zaprasza nas do smakowania puszczy. Dotykam językiem warg, na których czuję otaczające nas powietrze, dające minimalny posmak lasu. Spróbowałam smaku listków szczawiku zajęczego, lekko kwaśnego orzeźwiającego. Przewodniczka zachęciła do spróbowania igieł świerku. Rozgryzłam kilka igieł i poczułam kwaśno-gorzki smak. To było dla mnie nowe doświadczenie, byłam zaskoczona kwaskowym smakiem igieł, spodobał mi się i do końca wyprawy żułam świerkowe igły. 

Ale już mamy nowe zaproszenie, by użyć węchu. Ponieważ ten zmysł mam szczególnie wrażliwy, poczułam intensywny zapach ziemi, zapach mięty, charakterystyczny zapach marzanki wonnej, traw, specyficzny zapach grzybów. Nieopodal intensywnie pachniał muchomor sromotnikowy, który wydaje charakterystyczny zapach padliny, wabiący muchy.

Na zakończenie z puszczańskich elementów komponowaliśmy osobiste logo, totem, używając darów puszczy, liści, owoców, kamyków, szyszek, kory. Wszystko, co przyjdzie ci do głowy może być elementem twojego, prywatnego logo, podpowiadała przewodniczka. Mój totem  zbudowałam z fragmentu kory, liści szczawiku zajęczego, marzanki wonnej i szyszek.

leśna pogawędka

Szukaliśmy w puszczy relacji pomiędzy człowiekiem a elementami otaczającej przyrody. Odnajdywaliśmy siebie w tych relacjach, własne emocje, historie i przemyślenia. Przemyślenia były bardzo różne. Dominował jesienny element przemijania i śmierci.  Ale dostrzegliśmy również pozytywy. Odradzanie się, tworzenie nowego życia. Mnóstwo siewek młodych dąbków pod starymi dębami napawa optymizmem. Mimo że są delikatne i rachityczne to pną się do góry, starając się znaleźć dla siebie miejsce i światło. Nie jest to łatwe, dlatego jest ich bardzo, bardzo dużo, bo tylko niektóre przetrwają i wyrosną na dorodne drzewa.

Kiedyś pewien leśnik poradził mi, jak się nie zgubić w lesie. Powiedział, że nie ma dwóch takich samych drzew, każde jest inne. Jeżeli zapamiętasz, jak wygląda każde z nich oraz gdzie stoi, to nigdy się nie zgubisz, zawsze będziesz wiedziała, gdzie jesteś. Ha, ha, ha, dobry żart.

Zgubiłam się podczas tego wrześniowego spaceru z grupą. Wszyscy otrzymaliśmy polecenia od prowadzącej i po 20 minutach mieliśmy się spotkać na polanie pod starym kasztanowcem, a ja tak się zasłuchałam i zapatrzyłam w las, szłam przed siebie, pasłam oczy zielenią, wdychając żywiczny zapach puszczy. Nagle się zorientowałam, że minęło już więcej niż 20 minut od momentu rozpoczęcia zadania. Nikogo z grupy nie było w pobliżu. Zrobiło mi się nieswojo, ale nie wpadłam w panikę. Po chwili zadzwoniła organizatorka i próbowałyśmy ustalić, gdzie jestem. Kiedy usłyszałam wołanie, marsz był już znacznie prostszy, szłam w kierunku głosu. Po dobrych 30 minutach dotarłam pod rozłożysty,  stary kasztanowiec, gdzie grupa czekała na zgubę. Wtedy nad głową usłyszałam klangor żurawi, które przelatywały zwartym kluczem nad polaną. 

Około 4 godzin kąpaliśmy się w puszczy, a ja miałam wrażenie, że to tylko chwila. Dziękuję, Kasiu, za to piękne doświadczenie. Cieszę się, że mogę dziś uczyć się od swoich uczniów, to ogromna radość, kiedy uczeń staje się lepszy od mistrza.

 Kąpiel leśną – shinrin yoku – wymyślili Japończycy, a ja stosuję ją, odkąd pamiętam. Kocham las i staram się tam wracać jak najczęściej. Sztuka i teoria shinrin yoku powstała w Japonii w latach 80 w ramach walki z karoshi czyli śmiercią z przepracowania. W 1982 roku Tomohide Akiyama – dyrektor Japanese Forestry Agency – postanowił połączyć spacery po lesie z turystyką służącą zdrowiu i udowodnić naukowo korzyści z tej praktyki płynące. Powstał wówczas narodowy program kąpieli leśnych, a pierwszym ośrodkiem shinrin-yoku został las Akasawa. Od 2004 do 2012 roku Japończycy wydali równowartość około 4 mln dolarów na badanie fizjologicznych i psychologicznych skutków kąpieli w lesie, wyznaczając 48 leśnych ścieżek terapii. Aktualnie w Japonii działa aż 60 certyfikowanych ośrodków terapii leśnych. Na podstawie badań naukowcy stwierdzili, że shinrin yoku pozwala poprawić stan układu krążenia i przemiany materii, obniżyć poziom cukru we krwi, zwiększyć produkcję białek przeciwnowotworowych, obniżyć ciśnienie krwi, podnieść próg bólu, pomóc stracić na wadze, pomaga się skupić, łagodzi depresję i zwalcza stres. Natura jest nam pomocna, jesteśmy jej częścią. Kontakt z naturą powoduje, że stajemy się lepszymi ludźmi, poziom złości się obniża, lepiej traktujemy innych ludzi. Dzisiaj, w erze wszechobecnego hejtu,  kąpiele leśne to bardzo dobry sposób na uzyskanie równowagi wewnętrznej.

(Foto: Elżbieta Urban i Katarzyna Simonienko)

Elżbieta Urban
Podlaska Redakcja Seniora Białystok