Swoimi wspomnieniami o potrawach i najbliższych ludziach, którzy je przygotowywali, podzieliła się z nami zdobywczyni trzeciego miejsca konkursu SMAKI.

Kosz prezentowy trafił również do Teresy Barszczewskiej z Zawad, autorki pracy „Lamieszka i zacierka na mleku”

III miejsce – Teresie Barszczewskiej z Zawad

Dyplom za III miejsce – Teresa Barszczewska

Postanowiłam oddać się wspomnieniom kulinarnym. Dzieciństwo. Zapachy i smaki.
Gdy byłam dzieckiem, często biegaliśmy do sąsiadów, a ich dzieci do nas. Nasze mamy częstowały nas tym,  co akurat było przygotowywane do jedzenia. Pewnego razu sąsiadka, zwana panią Francychą, gotowała dzieciom lamieszkę. Zjedliśmy i my.

To było pyszne, do dzisiaj wspominam.
Później w domu zaczęło się marudzenie, żeby mamusia ugotowała nam taką lamieszkę. Wystarczyło na osoloną gotującą wodę powoli wsypywać mąkę, ciągle mieszając, aż zrobią się kluski i grudki. Po nałożeniu do miseczki polewano ją tłuszczem. Mama nie miała wyjścia. Żeby potrawę ulepszyć, zamiast mąki  żytniej mamusia użyła pszennej. Zamiast smalcem, okrasiła nam lamieszkę tłuszczem ze smażonymi skwarkami ze słoniny. Dobre to było, ale orzekliśmy, że u sąsiadki było lepsze. Mamusia nam to często wypominała, a lamieszki więcej nie zrobiła.

Gdy miałam 11 lat, mamusia wyjechała gdzieś na dwa dni i tatuś poprosił, bym na kolację ugotowała zacierki na mleku. Wiedziałam, że trzeba zagnieść ciasto z mąki, jajek, mleka i posolić do smaku. Potem skubać paluszkami na drobne kluseczki i wrzucać na gotujące się mleko. Tylko nie wiedziałam, ile tych kluseczek trzeba wrzucić. Jakoś to zjedliśmy, ale brat skarżył się potem, że jak ugotowałam zacierki, to były tak gęste, że łyżka stała w talerzu. Rodzina pokładała się ze śmiechu, a ja dąsałam się  urażona.

Już w liceum zapragnęłyśmy z koleżanką zrobić pączki. Potrzebne były drożdże. Obiegłyśmy pobliskie sklepy i dostałyśmy tylko drożdże suszone. Stwierdziłyśmy, że trudno, najwyżej będą dłużej rosły. Zrobiłyśmy zaczyn z drożdży rozrobionych z łyżką cukru, ¼ szklanki mleka i oprószyłyśmy mąką. Czekałyśmy, ale  coś te drożdże nie rosły, więc jako niecierpliwe dziewczyny dodałyśmy ten rozczyn do ½ kilograma mąki, 6 żółtek, szczypty soli i szklanki ciepłego mleka. Ciasto wyrabiałyśmy co najmniej, jak uczyła mnie mamusia, 200 razy, a na koniec dodałyśmy roztopione ½ kostki margaryny. Okryłyśmy ciasto ściereczką i czekałyśmy.
Robiło się późno, pączki nie rosły. Znudzone, postanowiłyśmy, że będziemy je smażyć, a one może jakoś w tłuszczu urosną. Niestety, to była wielka katastrofa. Na gorącym tłuszczu nasze pączki rozpadały się na kawałki. Zawiedzione, zostawiłyśmy ciasto, by na drugi dzień upiec z niego drożdżówkę. Rano nie było widać ani miski, ani ścierki, na której stała, tylko na podłodze piętrzyła się     kupa ciasta. Wyglądała niczym Golem. Gdy wyrzuciłyśmy ciasto do sedesu, nawet woda nie chciała go spłukać. Tak się zawiodłyśmy, że przez parę lat nie chciałyśmy słyszeć o żadnych pączkach.

Potem założyłam rodzinę. Smaczne ciasta wypiekałam każdej niedzieli i lubiłam wciągać do tego  dzieci, więc one też lubią robić swoje ciasta.

Moje ostatnie odkrycie ciasto Rafaello. Podam przepis dla chętnych.

Na biszkopt potrzeba:

  • 5 jajek
  • szklankę cukru
  • szklankę mąki
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • łyżeczkę proszku do pieczenia
  • sok z jednej cytryny.

Do masy potrzebne są:

– dwie białe czekolady,
– ½ litra śmietany kwaśnej 18%,
– 3 Śnieżki w proszku,
– ½ szklanki wody zimnej przegotowanej,
– 1½ szklanki wiórków kokosowych i płatki migdałowe.
Wykonanie: ubić pianę z białek dodając cukier. Dodawać na przemian mąkę wymieszaną z resztą
sypkich składników i żółtka. Gotową masę przełożyć do tortownicy i piec 20 minut w 180°. Wystudzić
biszkopt, przekroić na pół, nasączyć szklanką wody i sokiem z cytryny.
Czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej. Do rozpuszczonej czekolady dodać śmietanę i wymieszać.
Zostawić do ostygnięcia. Wymieszać trzy Śnieżki w ½ szklanki wody i ubić na sztywną pianę, potem do
masy wlewać przestudzoną czekoladę ze śmietaną i ubijać. Na koniec dodać 1½ szklanki wiórków
kokosowych. Nasączone ciasto posypać płatkami migdałowymi, potem wyłożyć ½ kremu, przykryć
drugą połową ciasta, wyłożyć resztę masę i posypać płatkami migdałowymi. Ciasto może być
wykorzystane zamiast tortu.
Tak że na starość wszystko mi się udaje, ale nie wszystko mogę zjeść ze względu na zdrowie. Trudno,
czasem wystarczy sobie powspominać.

Teresa Barszczewska

Fot. pixabay.com

Baner konkursu SMAKI

Zredagowała: Jolanta Falkowska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok