Spieszmy się kochać ludzi…

Szaleństwo i zbrodnia towarzyszące ludzkości od jej zarania, ogarniają świat ze wzmożoną siłą. Jedna zbrodnia ma usprawiedliwić poprzednią.
A przecież wiemy iż mimo to ciągle istnieje dobro i piękno. Wśrόd nas są ludzie, ktόrzy, mimo wszystko wierzą iż mądrość, dobroć i miłość istnieją. I co ważniejsze przekonują nas, coraz bardziej wątpiących, iż one ostatecznie zwyciężą.” Dobro jest ciche” powiedział Poeta.

***

Jan Twardowski, ksiądz- poeta wierzył w miłość, dobroć, uśmiech.
Jego poezja towarzyszy mi na co dzień. Tomik kupiłam wiele lat temu podczas jednego z pobytów w Warszawie. Pamiętam, że miałam trudny wybόr, bo było tam wiele innych jego zbiorów. Ostatecznie o moim wyborze zdecydował tytuł : „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.

***
Zula Sad

Dowiedziałam się o śmierci pani Zofii, 82 letniej mieszkanki Szczecina, autorki wspomnień o wojnie i latach spędzonych w obozie w Ravensbruck i na robotach przymusowych w Niemczech. Wojnę przeżyła.Wrόciła do Polski.
Zaakceptowała PRL-owski system, ba uznała go za słuszny i sprawiedliwy, bo pamiętała swoją przedwojenną nędzę i złe traktowanie w „pańskim“ dworze.
A po wojnie czekał ją awans społeczny. Niewykształcona, ale zdolna, zaczęła pracować w redakcji „Głosu Szczecińskiego”.
Pani Zofii nigdy nie poznałam osobiście, ale korespondowałam z Nią regularnie przez kilkanaście lat.
– Chociaż jesteśmy z  „innego” świata” – pisała – to może dlatego listy od Pani są tak interesujące…
Poznałyśmy się dzięki listom, ktόre ja pisałam na prośbę Polaka, mieszkającego w Stanach. Jόzef pisać nie umiał. Jego siostra, zamieszkała w Polsce, była analfabetką. Byli spokrewnieni z panią Zofią. Tak więc, pośrednicząc w przekazywaniu wiadomości pomiędzy rodzeństwem (oboje około 80-tki), zaczęłyśmy pisywać do siebie.
Pisałyśmy o wszystkim. Niekiedy spierałyśmy się, ale także miałyśmy te same opinie.
W ostatnich listach Pani Zofia pisała o tym, że Jej życiorys umieszczono w szczecińskim „Who is Who”, pisała o podrόży do Berlina i spotkaniu z członkami stowarzyszenia Ojca Kolbe. Przysłała kopie swoich wierszy, przetłumaczonych na niemiecki i opublikowanych w berlińskiej prasie. Pisała o tym, że przeprowadzono z Nią wywiad dla radia niemieckiego. Dzieliła się radością uczestniczenia w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku i o tym, jak hucznie obchodzono Jej osiemdziesiąte urodziny. Narzekała na nędzę w Polsce, ale w tym samym liście pisała o tym jaki piękny, coraz piękniejszy jest jej Szczecin. Pisała o cόrce, i wnuku ktόry nie ma pracy od lat, potem o narodzinach prawnuka.
W ostatnim liście Pani Zofia doniosła o swym spotkaniu poetyckim z młodzieżą w Poznaniu. Pisała, że dalej studiuje, „by nie zardzewieć”. Ostatnio była chora.
– Nie trafiałam w klawisze, ale jeszcze żyję. Sąsiadka o mnie dba. Umyła mi okna – donosiła.
Zadzwoniłam do niej. Telefon nie odpowiadał. Pomyślałam, że zrobię to następnego dnia.
Nie zadzwoniłam przez następny tydzień. Ostatni list wysłałam do Niej 22 grudnia.

Napisałam o swej ostatniej podrόży, ale temat był zbyt szeroki na jeden list, więc napisałam:
– Cdn. Do następnego listu.
Wiem, że list już nie doszedł do rąk pani Zofii.. Kto inny ten list przeczyta. I już oczywiście nie nastąpi ciąg dalszy.

Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy (…)
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna.
(Jan Twardowski)


Od dawna chciałam o pani Zofii napisać. O Jej życiu, pasjach i poezji. Ale odkładałam. Odkładałam, niepomna tego, o czym przypominała Agnieszka Osiecka w  „Rozmowach w Tańcu”:
Przyjaciele moi i moje przyjaciόłki nie odkładajcie na pόźniej ani piosenek, ani egzaminόw, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie miłości.

***

Dzisiaj sięgam po tom poezji Zofii Zielińskiej, znanej pod pseudonimem Zula Sad.

„Na przełaj przez rzeczywistość” przysłała mi kilka lat temu. W dołączonym liście napisała:
– Właściwie większość moich wierszydełek Pani poznała. (…). Pisałam te wierszydełka z potrzeby serca i dla moich najbliższych w Rodzinie. Nie spodziewam się pochwały, ani uznania od krytykόw, ani od wybitnych poetów… osobom, ktόre zdecydują się tę książkę czytać życzę wielu wzruszeń”.

Ta ostatnia sekunda
przyjdzie do mnie o zmroku,
blada, cicha i zimna.
Przyjdzie do mnie i szepnie:

Dosyć się już nażyłaś.
Dość masz ziemskich kłopotόw…”

Pani Zofia przygotowywała się na moment odejścia. W listach do mnie pisała:
– Jestem bardzo zajęta. Porządkuję archiwum.
Nie chciała, by wyrzucono na śmietnik tego, co gromadziła przez lata, więc oddawała manuskrypty do archiwum.
Pisała:
Dobrze wiem że umrę,
w niczym nie ożyję.
Poślubi mnie ziemia, przygarnie na wieki.
Stanę się milczeniem, przeoblekę ciszą
…”

Żałuję, że tak pόźno dzielę się tym okruchem swej wiedzy o mojej dalekiej, znajomej-nieznajomej – Zuli Sad, kronikarce i poetce ze Szczecina.

Już  „obleczona ciszą” nie przeczyta, nie skoryguje, nie uzupełni.
Tak, jak nie zatańczy w sukni z białego atłasu w rytm tanga. „Chałupy welcome to”, o czym kiedyś żartobliwie pisała w jednym z ostatnich swych wierszy.

***

Szaleństwo i zbrodnia ogarniają świat ze wzmożoną siłą. Jedna zbrodnia ma pomścić poprzednią. A ta uzasadnia następną.
A mimo to istnieje inny świat i inni ludzie. Bo na przekόr wszystkiemu Dobro nie całkiem umarło. Więc spieszmy się kochać ludzi.

Ryszarda L. Pelc

___________
 Ryszarda Lidia Pelc ukończyła studia polonistyczne we Wrocławiu. W 1985 roku, wraz mężem, wyjechała do USA i zamieszkała w stanie Michigan. Podjęła współpracę z licznymi polskojęzycznymi pismami m.in. USA, Kanadzie, Szwajcarii, Japonii i Polsce. Publikowała też na licznych stronach internetowych.  Od 1989 roku zajęła się twórczością poetycką (w języku angielskim), uzyskując dwukrotnie „Golden Poet Award”. Jej wiersze opublikowano w jedenastu antologiach współczesnej poezji amerykańskiej.