Fragment  pierwszego rozdziału planowanej książki Natalii Lewczuk. Książka oparta jest na  rozmowach z najróżniejszymi ludźmi – od bezdomnych po milionerów. Pytania dotyczą głównie czym jest sukces, jak go osiągnąć i jakie mają rady na przyszłość osobom młodym.

Zastanawialiście się kiedyś nad tym czym jest sukces? To pieniądze, sława, miłość, szczęście, wysoka pozycja społeczna, a może coś jeszcze innego? Mnie do refleksji nad definicją i ceną sukcesu skłoniły dwie bardzo poważne kontuzje – kolana i kostki. Musiałam przejść dwie operacje i już prawie dwa lata jestem w ciągłej rehabilitacji. Sport to całe moje życie i oczywiście zrobię wszystko, by do niego wrócić ( a najlepiej wygrać jeszcze nie jeden turniej). Nie uważam jednak, by ostatni czas był czasem straconym. Postanowiłam zrobić projekt polegający na rozmowach z najróżniejszymi ludźmi – od bezdomnych po milionerów. Pytałam ich głównie o to czym jest sukces, jak go osiągnąć i jakie mają rady na przyszłość osobom młodym. Zdecydowałam się nie rozmawiać jedynie z typowymi „ludźmi sukcesu”. Wyszłam z założenia, że przecież sama nie wiem, co oznacza słowo – sukces. Poza tym, nawet od ludzi znajdujących się w miejscu, w którym sami nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć, możemy się wiele nauczyć. Książka będzie nosiła tytuł „Sukces. Rozmowy z ludźmi od bezdomnych po milionerów”. Chciałabym przedstawić Wam dzisiaj jeden z rozdziałów mojej przyszłej książki.

Krzysztof

Pan Krzysztof zajmuje się hodowlą bydła, przy okazji zdobywa tytuły na ogólnopolskich wystawach zwierząt hodowlanych. Wyjaśnił mi, że są one oznaką najwyższej jakości i gwarancją czystej krwi. Muszę przyznać, że temat ten nie był mi wcześniej znany. Dlatego też z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam jego historii.

– Jak duże jest pana gospodarstwo?

– Nie jest wcale duże. Według klasyfikacji zalicza się raczej do tych małych – odpowiedział.

– Ma pan w takim razie aspiracje, by je powiększać?

– Nie. Według mnie sukcesem nigdy nie będzie ilość, tylko jakość. Jeśli zdobywa się tytuł Super Championa wśród zwierząt hodowlanych, nie da się osiągnąć większego sukcesu. Dwa lata temu wystawiłem na wystawie trzy sztuki bydła i jedna z nich zdobyła tytuł Championa. Z kolei w tym roku wystawiłem cztery sztuki i otrzymałem aż trzy tytuły: Championa, Wicechampiona i Super Championa – pochwalił się hodowca.

– Sukcesem są właśnie te tytuły? – spytałam.

– Sukces to utrzymywanie zwierząt, poznanie ich charakteru oraz wiedza dotycząca genetyki i pochodzenia bydła. Trzeba też wiedzieć, jakiej rasy się w praktyce oczekuje w tej hodowli, do jakiej rasy ma się naturalne predyspozycje. Niezwykle ważne jest, by umieć zbudować więź ze zwierzętami – wyjaśnił pan Krzysztof.

– Skoro wiedza jest tak istotna, to czy można być dobrym hodowcą, nie posiadając ani jednej krowy?

– Nigdy w życiu! Nie można mieć prawdziwej wiedzy bez praktyki. Potrzebne są lata obserwacji, nauki i zbierania doświadczenia – wytłumaczył mi hodowca.

– W takim razie rozumiem, że pana rodzina zajmuje się tym od pokoleń? – dociekałam.

– Mój ojciec zajmował się hodowlą bydła, ale ja nie poszedłem od razu w jego ślady. Przez kilkadziesiąt lat pracowałem jako stolarz i naprawdę to lubiłem. Jednak później uległem bardzo poważnemu wypadkowi i zdecydowałem się na założenie własnej hodowli.

– Co to był za wypadek?

– Miałem czołowe zderzenie samochodem. To nie była moja wina, kierowca z naprzeciwka wyprzedzał na trzeciego, a ja nie miałem dokąd uciec… – wyznał spokojnym tonem.

– Po nim nie mógł pan już wrócić do stolarki? – Spojrzałam ze współczuciem.

– Mogłem, ale stwierdziłem, że to nie jest tego warte. Nie byłem już tak samo sprawny jak wcześniej i czułem, że fizycznie będzie to dla mnie bardzo trudne. Lubiłem stolarkę, ale hodowlę lubię jeszcze bardziej – wyznał z uśmiechem pan Krzysztof.

– Czym w takim razie jest ten sukces? Tak ogólnie – w życiu – ponowiłam pytanie.

– Sukcesem zawsze będzie jakość, niezależnie od dziedziny. U mnie jego wyznacznikiem jest ten tytuł Super Championa, ale w innych dziedzinach sukcesem będzie również najwyższa jakość tego, co robimy. W piłkę nożną gra prawie każdy, ale mistrzem świata zostaje niewielu. To samo dotyczy skoków narciarskich czy gry w golfa.

– Czym różni się taka hodowla bydła od hodowli krów na mięso?

– Na mięso hoduje się zupełnie inaczej. Nie prowadzi się żadnych książek, a liczy się jedynie gabaryt i kilogramy. U mnie są bardzo wysokie wymagania, standardy i wiele wytycznych, by móc przynajmniej zarejestrować hodowlę bydła. Początkowo kosztuje to sporo czasu, pracy i pieniędzy, ale później wszystko się opłaci. Jednak te początkowe trudności i wymagania to powody, dla których wielu hodowców nie decyduje się na udział w wystawach czy prowadzeniu tego typu hodowli – usłyszałam w odpowiedzi. – Zaczynałem od hodowli krów typowo mięsnych, rasy Limousine, ale zupełnie tego nie czułem. Miałem odczucie, że coś jest z nimi nie tak. Jakiś czas później byłem we Francji na wystawie koni i przy okazji zobaczyłem również wystawę bydła Charolaise. Podszedłem do tego stada, porozmawiałem z tymi krowami i stwierdziłem, że to właśnie chcę robić. Miały zupełnie inny charakter.

– Czym różnią się te krowy od innych?

– Kiedy podejdziesz do Limousine, ona od razu podniesie wysoko głowę, przestanie jeść trawę i będzie cię przez cały czas obserwować. Natomiast krowa Charolaise jest o wiele bardziej przyjazna. Nie zatrzyma się w jednej chwili, lecz będzie nadal spokojnie jadła i żyła swoim życiem. Dawałem sobie radę z tą pierwszą rasą, ale nie chciałem zajmować się nią dłużej ze względu na charakter – wyjaśnił pan Krzysztof.

– Jest pan szczęśliwy? – zapytałam.

– No pewnie, że tak! – roześmiał się hodowca.

– Co zrobić, żeby osiągając te wielkie cele, móc być nadal szczęśliwym? Jak nie poświęcić za dużo? – Spojrzałam zaciekawionym wzrokiem na pana Krzysztofa.

– Na pewno bardzo ważne jest, by nie stracić po drodze rozumu i pewnych zasad moralnych. Wtedy nawet medale i najwyższe trofea nie zmienią tego, że w środku taki człowiek już zawsze będzie przegrany – usłyszałam.

– Jakie to wartości?

– Nigdy nie wychodź przed szereg, nie wywyższaj się. Niezależnie od tego, gdzie będziesz, zawsze żyj wśród ludzi. Ważne są dobre relacje z ludźmi biednymi, chorymi… Jak człowiek wchodzi na ten wyższy poziom i ma kontakt tylko z osobami z wyższej sfery, ważnymi i mądrymi, często dostaje małpiego rozumu. Wtedy jego zepsute myślenie wcześniej czy później ściągnie go na samo dno. On może jeszcze tego nie widzieć, ale tak naprawdę już zaczął spadać ze szczytu.

Pan Krzysztof popatrzył na mnie z bardzo poważą miną, która tylko podkreśliła wagę wypowiedzianych przez niego słów. Muszę przyznać, że zrobiły one na mnie spore wrażenie. Niestety, na świecie jest wiele przypadków osób, które po osiągnięciu spektakularnego sukcesu mocno zmieniły się jako ludzie. Wówczas stracili wszystko, do czego doszli – majątki, przyjaciół, rodziny i wszelkie sukcesy… To przykre, ale pokazuje, jak wielką wartość mają nie rzeczy materialne, lecz cechy charakteru, przekonania i po prostu sposób traktowania ludzi dookoła nas. Bardzo trudno jest dostać się na szczyt, ale chyba jeszcze trudniej z niego nie spaść… Przychodzą mi na myśl bardzo mądre słowa z filmu Tajemnica Filomeny w reżyserii Stephena Frearsa: Szanuj ludzi w drodze na szczyt, bo możesz ich spotkać, spadając w dół. Jeśli dbaliśmy o relacje ze wszystkimi ludźmi, których mieliśmy wokół siebie, te osoby zamortyzują nasze potknięcia, podadzą pomocną dłoń i nieraz to dzięki nim wrócimy z powrotem na szczyt. Jeśli jednak traktowaliśmy innych źle, przy pierwszym niepowodzeniu (a ono nadejdzie bardzo szybko) stracimy równowagę i spadniemy na samo dno… Ludzie, których na początku mijaliśmy z pogardą, będą się tylko przyglądali naszemu, jakże efektownemu, upadkowi. Być może części z nas takie doświadczenia są niezbędne, by naprostować swój kręgosłup moralny, ale chyba lepiej od początku żyć w zgodzie z innymi, a może nawet przede wszystkim – w zgodzie z samym sobą.

– Więc nawet będąc tam, wysoko, nie można zapominać, gdzie się zaczynało?

– Tak. Nie można wstydzić się wzięcia miotły w rękę i zamiatania podłogi. Niektórzy potrafią wejść na taki poziom ambicji, że podstawowe prace domowe stają się dla nich hańbiące. Nigdy nie wstydź się ciężkiej pracy – wyjaśnił mi pan Krzysztof.

Nie rozumiem, jak można wstydzić się pracy. To przecież właśnie ona jest kluczowym elementem osiągania w życiu sukcesów. Powinniśmy być z niej dumni i przyjmować ją jako coś niezwykłego, a nie ujmę na honorze. Ciężka praca kształtuje nasz charakter, uczy, wychowuje i stanowi fundament wszystkiego, co robimy. Samo słowo „robić” kryje w sobie działanie, czyli właśnie pracę. Jak mówił Albert Einstein: każda praca jest dobra, o ile jest dobrze wykonana.

Po chwili pan Krzysztof spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i dodał:

– Zawsze bądź przede wszystkim normalnym człowiekiem. To bardzo ważne.

– Co jest według pana najważniejsze, by móc osiągać sukcesy w życiu?

– Trzeba być na pewno konsekwentnym, zdyscyplinowanym i zawsze uczciwym. Jeśli zaczniesz gdzieś kombinować, potem będziesz miała tylko coraz ciężej – powiedział hodowca.

– Czyli nie można osiągnąć dużego sukcesu, idąc po trupach?

– Fałszywy sukces nigdy nie będzie prawdziwy. Ludzie nie cieszą się z takiego sukcesu, a jeśli widzisz, że się cieszą, to są sztuczni i tylko udają radość – stwierdził pan Krzysztof. – Musisz zawsze pamiętać o tej normalności – dodał stanowczym tonem.

– Co to znaczy „normalność?”

– Normalność jest wokół nas. Na przykład to, jak teraz rozmawiamy. Jest nią chyba zwyczajnie szczerość… – zamyślił się lekko mój rozmówca. – Pamiętaj, że jak zaczniesz kombinować i kłamać, potem te rzeczy narastają. W końcu nie dasz rady i się w tym wszystkim po prostu pogubisz. Do tego świadomość kłamstwa bardzo mocno obciąża psychicznie – wytłumaczył mi pan Krzysztof. – Bardzo ważna jest również według mnie równość, w każdym tego słowa znaczeniu. Wszyscy ludzie powinni dążyć do tego, by się jednoczyć, a nie dzielić. Kilka lat temu miałem okazję zrealizować ciekawą inicjatywę łączącą mieszkańców pewnej wsi. Przy drodze stały dwa krzyże: katolicki i prawosławny. Znajdowały się dosłownie obok siebie i z racji upływu czasu były w nie najlepszym stanie. Postanowiłem je odnowić, ale stawiając coś więcej niż tylko drewniane deski. Chciałem dodać im głębszego przekazu, który przecież przyświeca całemu chrześcijaństwu. Zrobiłem dwa krzyże na jednym ramieniu – połączone. Mieszkańcy bardzo ciepło przyjęli mój pomysł i nawet pisano o tym w lokalnej gazecie. Zrobiłem to jako symbol jedności. Jestem niezwykle dumny z tego projektu – zaskoczył mnie pan Krzysztof.

– Co jeszcze jest ważne w życiu? – dociekałam.

– Rodzina i inni ludzie. Właśnie te relacje, o których mówiliśmy wcześniej. Musisz spotykać na swojej drodze dobre osoby. Jednak, aby spotykać dobrych ludzi, najpierw samemu trzeba być dobrym człowiekiem. Wówczas, nawet trafiając na kogoś niedobrego, sprawisz, że on także będzie starał się być wobec ciebie w porządku.

– Naprawdę? Dlaczego ktoś zły miałby być wobec mnie dobry? – Spojrzałam zdziwiona.

– Tak, bo osoby takie często noszą w sobie jakiś powód swojego zepsucia. Kiedy zauważy, że traktujesz go po ludzku, doceni to dwa razy bardziej niż przeciętni ludzie. Musisz traktować innych tak, żeby nawet temu złemu człowiekowi było głupio postąpić wobec ciebie niewłaściwie. Choć oczywiście trzeba być w tym wszystkim rozsądnym, ponieważ na pewno niektórzy są zepsuci do szpiku kości. Nie odczuwają nawet resztek wdzięczności, współczucia ani empatii. Myślę, że można wtedy zaliczyć ich do grona ludzi chorych – powiedział hodowca. – Pamiętaj też, że na to, jakim jest się człowiekiem, wpływa nie tylko natura, ale też spotkani ludzie, doświadczenia czy wzorce. Dlatego też czegokolwiek taki człowiek nie zrobił, to nie jest do końca tylko jego wina – wyjaśnił pan Krzysztof.

– Z drugiej strony każdy człowiek jest sam za siebie odpowiedzialny – stwierdziłam.

– Oczywiście. Wszystko reguluje prawo i systemy, którym musimy się podporządkować. Jednak, jak to się mówi: człowiek rodzi się mądry, a potem idzie do szkoły. Otoczenie bardzo mocno kształtuje naszą osobowość i wyznawane przez nas wartości. Wierzę, że nikt nie jest tylko dobry lub tylko zły. Każdy ma w sobie trochę dobra i trochę zła. Nie oceniajmy nikogo zbyt pochopnie.

– Dlaczego nie możemy od razu mieć swojej opinii na czyjś temat?

– Bo nigdy nie poznasz do końca czyjejś sytuacji, a już tym bardziej nic nie wiesz o kimś, kogo dopiero spotkałaś. Pierwsze wrażenie może być mylne. Dopiero po czasie zrozumiesz, że jednak byłaś w błędzie, i będzie ci głupio z powodu wszystkiego, co zrobiłaś czy powiedziałaś – usłyszałam.

– Ma pan jakieś rady dotyczące życia dla młodych ludzi? – zapytałam po chwili ciszy.

– Najlepsze rady to człowiek sam musi odkryć – odparł lakonicznie pan Krzysztof.

– Ale jak je znaleźć?

– Świat daje nam wiele dobrych przykładów w ludziach, których mijamy na co dzień. Tylko nie na zasadzie, że ktoś mówi, co masz zrobić i jak żyć. Musisz obserwować innych, wyciągać wnioski, uczyć się, rozmawiać i przede wszystkim słuchać. Wtedy wszystko dzieje się naturalnie – rozwinął swoją myśl hodowca.

– Czego pan nauczył się od innych ludzi, kiedy sam był jeszcze bardzo młody? – Z niecierpliwością wyczekiwałam odpowiedzi pana Krzysztofa.

– Muszę się chwilkę zastanowić… – zaczął mówić lekko zamyślonym głosem. – Na pewno nauczyłem się pracy, ale nie tylko jako czynności, a przede wszystkim pracy jako wartości. Ważna jest też punktualność, bo to szanowanie nie tylko mojego czasu, ale również czasu ludzi wokół mnie. Nauczyłem się także, by nie rzucać słów na wiatr – nie można lekceważyć różnych spraw, ważna jest konsekwencja w tym, do czego się zobowiązujesz – powiedział stanowczym tonem.

– Co to znaczy wartość pracy?

– Praca uczy nas pokory, samozaparcia i radzenia sobie z niepowodzeniami. Nie można od razu odpuszczać, trzeba szukać nowych rozwiązań, poprawiać i próbować aż do skutku. To uczy także godnego ponoszenia porażek. Nawet nie wiesz, jak bardzo ważne jest, by umieć w życiu przegrywać. Bez tego nigdy nie odniesiesz żadnego sukcesu, bo zanim coś ci wyjdzie, wiele razy poniesiesz klęskę. Jeśli nie umiesz przyjąć porażki i podejść do niej konstruktywnie, niczego się nie nauczysz – wytłumaczył mi pan Krzysztof.

– W taki razie dlaczego tak popularne jest powiedzenie, że sztuka polega na tym, by się dorobić, a nie narobić?

– Wiele jest głupich powiedzeń. Niektórzy chcą w ten sposób usprawiedliwić samych siebie i własne lenistwo. To jest takie wybielanie się… Jednak życie tak nie wygląda i bez pracy niczego nie osiągniesz – usłyszałam w odpowiedzi. – Nie biorę też na siebie niczego ponad normę, bo nie o to chodzi, by zniszczyć sobie tą pracą zdrowie, ale na pewno nie boję się pracy. Szukanie dróg na skróty i kombinowanie mnie nie interesuje – podsumował temat pan Krzysztof.

– Żałuje pan czegoś w swoim życiu?

– Nie żałuję. Są rzeczy, które mogłem zrobić inaczej, ale nie mam gwarancji, czy wyszłoby lepiej. Nie żałuję nawet tego, że w szkole podstawowej nie byłem najlepszym uczniem. Nie interesowała mnie nauka, wolałem już umyć tablicę, podlać kwiatki, ustawić krzesła przy ławkach… Zawsze jednak starałem się być uczynny wobec innych i myślę, że to jest ważniejsze niż sama edukacja. Choć wiadomo, uczyć się trzeba.

– Przecież wielu ludzi sukcesu nie ma wyższego wykształcenia. Dlaczego nauka jest tak ważna? – spytałam zaciekawiona.

– Nauka jest ważna dla ludzi, którzy nie mają nic więcej. Jeśli nie rozwijasz się w innym kierunku, nie masz jakiś talentów czy pasji, bez podstawowej edukacji nic ci nie pozostaje. Obecny świat i cywilizacja sprawiły, że potrzebni są ludzie do siedzenia w ogromnych korporacjach, do klikania w komputerach i bycia tymi szarymi ludźmi. Oczywiście, to żadna ujma. Jeśli jednak nie odpowiada ci takie życie, musisz zdawać sobie sprawę z tego, że sama edukacja i wykształcenie nie zapewniają nic więcej ponad przeciętność. Nie możesz rzucić szkoły tylko dlatego, że nie lubisz się uczyć. Wszyscy ludzie muszą mieć pewne podstawy. Natomiast w przypadku kiedy szkoła przeszkadza w realizacji i rozwijaniu większych projektów, uważam, że wtedy klasyczne wykształcenie schodzi na dalszy plan. Dobrze je mieć, ale na pewno nie jest ono najważniejszą rzeczą w życiu, a już tym bardziej gwarancją sukcesu. Bardzo ważna jest taka elastyczność. Musisz umieć obierać mądre cele i modyfikować swoją drogę ku nim. Ważne, by nie podążać utartymi ścieżkami, nie trzymać się jednych schematów. Szkoła często nie uczy takiej improwizacji. Zazwyczaj cechują się nią słabsi uczniowie. Uważam jednak, z perspektywy dorosłości, że ta improwizacja jest naprawdę bardzo ważna. Życie nie składa się ze schematów, bo nie jest czarno-białe. Musisz umieć analizować różne sytuacje, zdarzenia i rozumieć ludzi. Im szybciej potrafisz to robić, tym lepiej odnajdziesz się w prawdziwej rzeczywistości – dodał po chwili. – Czasami są też rzeczy ważniejsze od edukacji i wcale nie mam na myśli tylko rozwoju w innych kierunkach. Ja skończyłem szkołę stolarską w Gdańsku i pracowałem tam jako stolarz. Kiedy jednak wstąpiłem do Solidarności i zostałem złapany, dano mi wilczy bilet. Mogłem iść do więzienia lub wrócić do rodzinnego miasta. Gdybym jeszcze się uczył, nie miałbym w takiej sytuacji wyboru i musiałbym rzucić szkołę.

– Żałuje pan tego, że wstąpił do podziemia? – zapytałam.

– Ależ skąd! – wykrzyknął.

– Jak tam było?

– Oj, nieciekawie… Komuna w swoim założeniu to równość wszystkich ludzi, ale w praktyce część osób (tych u władzy) miała wszystko, a reszta nic. W kolejkach do sklepów stało się po kilka dni, żeby móc kupić produkty pierwszej potrzeby. Wielu ludzi nadużywało alkoholu i żyło w poczuciu bezsilności wobec systemu. Tacy jak ja, którzy chcieli z tym walczyć, wcale nie mieli łatwiej. Władza komunistyczna nie przestrzegała żadnych praw. Roznosiliśmy ulotki i przekazywaliśmy informacje o tym, jak jest naprawdę. Zwykli ludzie wiedzieli tyle, ile usłyszeli w propagandzie. Kilka razy pałą dostałem… Zgazowano mnie pod Stocznią Gdańską podczas jednego ze strajków. Wrzucałem rannych ludzi do kolejek elektrycznych… Jak ktoś dostał granatem hukowym, leżał zakrwawiony. Kiedy podjeżdżała kolejka, wrzucało się ich do środka. Potem jechali do dzielnicy Wrzeszcz i stamtąd rannych zabierały karetki. Z samolotów rozpylano gaz łzawiący…

– Nie bał się pan? – spytałam, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.

– Wielu ludzi się nie bało, bo każdy wiedział, w jakim celu to robi. Na szczęście udało nam się odzyskać wolność i nawet sobie nie wyobrażasz, jak dużo się zmieniło. Komuna była fajna tylko dla tych, którzy siedzieli blisko koryta. Natomiast zwykłe masy ludzi żyły na samym dnie… – W pierwotnym założeniu komuna to ustrój idealny – równość wszystkim. Jednak tak to nie wyglądało… To trochę jak z biznesem i tym, o czym rozmawialiśmy wcześniej. Jeśli jest się fałszywym, wykorzystuje się ludzi i zyskuje na krzywdzie innych, wcześniej czy później się upadnie. Dotyczy to zarówno człowieka, jak i ustroju politycznego – wyjaśnił z pełnym przekonaniem.

Muszę przyznać, że rozmowa z panem Krzysztofem mogłaby się nie kończyć. Każde jego słowo chłonęłam z wielką przyjemnością. Nie mogę uwierzyć w to, jak wiele przeżył i ile doświadczył. Na pewno nauczyłam się wielu cennych rzeczy i aż trudno wskazać, co zrobiło na mnie największe wrażenie. Myślę, że kluczowe słowa to chyba ta szczerość i autentyczność. Nawet jeśli nie wiemy, dokąd w życiu dojdziemy, przynajmniej na każdym etapie naszej drogi będziemy czuli się dobrze sami ze sobą. Wówczas wszelkie niepowodzenia przyjmiemy dużo łatwiej, niejako pozwolimy sobie na błędy, będziemy potrafili się do nich przyznać i je zaakceptować. To także jedyna droga do dalszego rozwoju. Natomiast szczerość wobec innych oraz traktowanie każdego człowieka jak równego sobie są niezbędne do budowania wartościowych relacji. Nigdy przecież nie wiemy, kto i w jaki sposób może odwdzięczyć się nam w przyszłości. Być może ten żebrak siedzący dziś na kartonie i proszący o pieniądze, na którego właśnie popatrzyliśmy z pogardą, za tydzień odda nam swoją ostatnią kanapkę, gdy usiądziemy obok niego – bo na przykład stracimy pracę, dom, znajomych, rodzinę i… wylądujemy na ulicy.

 

Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić – nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem

~ Mark Twain

Natalia Lewczuk
Fot. pixabay.com

Zredagowała: Jolanta Falkowska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok