Natalia Lewczuk postanowiła poszukać wskazówek na życie i zrealizować projekt książki pt. „Sukces. Rozmowy z ludźmi od bezdomnych po milionerów”. Rozmawiała z najróżniejszymi ludźmi – od bezdomnych po milionerów. Pytała ich przede wszystkim o definicję sukcesu, o popełnione błędy, rady na przyszłość młodym ludziom i to, co w życiu jest najważniejsze.

Natalia Lewczuk o sobie

Mieszkam i uczę się w Białymstoku. Moją największą pasją jest sport i zawodniczo gram w tenisa ziemnego. Niestety, ale ze względu na dwie poważne kontuzje i dwie operacje, w ostatnim czasie miałam nieco więcej czasu wolnego. Wiecie jak to jest, kiedy bardzo się coś kocha i nagle się to straci? Zarówno dosłownie jako brak możliwości robienia tej rzeczy dalej, jak i utrata wszystkich celów, planów, marzeń… Nie jest to łatwe, jeśli do tej pory poświęcało się czemuś dosłownie każdą chwilę z obsesją doskonałości. Oczywiście, nie przestałam trenować i wierzę, że również sportowo nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Na wiele rzeczy w życiu nie mamy wpływu, ale zawsze to od nas zależy jak je postrzegamy.

Przedstawiam Wam jeden z rozdziałów „Sukcesu”.

Romek

Pan Romek to starszy mężczyzna, który od wielu lat żyje na ulicy. Jak sam o sobie mówi, jest alkoholikiem. Ku mojemu zdziwieniu nie prosił, jak większość mu podobnych osób, o pieniądze, lecz o jedzenie… Zawarliśmy więc układ: on opowie mi coś o sobie, a ja kupię mu kanapkę.

Kiedyś pan Romek był szczęśliwy, miał żonę i trzech synów. Niestety, jeden z nich zmarł w wieku 16 lat – utopił się. Potem zaczęły się problemy. Romek zaczął pić. Firma budowlana, którą prowadził wraz z żoną, zbankrutowała. Uważa, że w dużej mierze to wina żony, ale jak sam przyznaje – jego również. W pewnym momencie musiał wyjechać do pracy do Belgii, żeby móc utrzymać finansowo żonę i synów. Za granicą zarabiał dobrze, a nawet bardzo dobrze. Zarobione pieniądze wysyłał do Polski. Niestety, kiedy wrócił, okazało się, że pieniędzy nie ma – najprawdopodobniej żona wydawała je na nieistotne rzeczy. W ten sposób popadli w długi… Za rozpad małżeństwa nie wini jedynie jej. Jak sam przyznaje, winę ponoszą obie strony. On sam nadal nadużywał alkoholu. Kiedy stracił mieszkanie, na chwilę przeniósł się do syna, jednak czuł się źle w takiej sytuacji. Nie jest skłócony z synami, ale nie chce od nich pomocy. Ponad wszystko w życiu ceni honor. W związku z tym postanowił zamieszkać na ulicy. Śpi na wersalce gdzieś przed blokiem. Ma koc – niewiele więcej. Zapytałam go, dlaczego nie pójdzie do noclegowni, Caritasu czy czegoś podobnego. W odpowiedzi usłyszałam, że nie chce prosić o pomoc, to dla niego sprawa honoru. Nadal nie rozumiałam tego, lecz postanowiłam nie oceniać – jego życie, jego wybory. Bardzo zastanawiał mnie jednak fakt, że pan Romek tak otwarcie przyznał się do bycia alkoholikiem. Skoro nie chce pomocy, to chyba odpowiada mu takie życie? – pomyślałam.

– Na ulicy nie jest łatwo… – odezwał się bezdomny. – Jest zimno i prawie nic nie jem. Zarabiam, zbierając butelki – dodał pozbawionym nadziei tonem.

– Dlaczego nie chce się pan leczyć? – zapytałam.

Jednak odpowiedź nie była taka oczywista. Usłyszałam tylko, że po prostu nie chce, że pragnie już tylko umrzeć… Najwidoczniej panu Romkowi brakowało celu i sensu życia. Powiedział tylko, że to alkohol pomaga mu zapomnieć o wszystkim i jak się upije, jest jakoś lepiej. Ponownie tylko słuchałam i starałam się nie oceniać…

Zapytałam jeszcze pana Romka o to, co zmieniłby z perspektywy czasu. Odparł bez zawahania, że nie popadłby w alkoholizm. Chciałby w młodości znaleźć odpowiednią, kochającą kobietę, z którą mógłby spędzić resztę życia.

– Jakie rady na życie dałby pan młodym ludziom? – Spojrzałam na niego zaciekawiona.

– Żeby nigdy nie brali żadnych używek. Alkohol, narkotyki… Wiesz, o co mi chodzi – usłyszałam w odpowiedzi.

– Tak – przytaknęłam.

– Chciałby pan przekazać coś jeszcze?

– Życie jest piękne. Tylko czasami nie chce się już żyć… – zakończył pan Romek, spoglądając na mnie z miną mówiącą: „ale co ty tam możesz wiedzieć…”. Lecz ja rozumiałam go bardzo dobrze. Nigdy nie spodziewałabym się takiego wyznania od osoby bezdomnej. Tym razem w stu procentach go rozumiałam i tak samo jak wcześniej – nie oceniałam. Pan Romek dodał jeszcze, że to życie daje największe lekcje.

Serdecznie podziękowałam mu za tę rozmowę i weszłam do pobliskiego sklepu (na potrzeby książki nazwę go Ropuszką). W środku ekspedientka spojrzała na mnie zszokowana. Najwidoczniej widok naszej rozmowy wydawał się ludziom wokół dość groteskowy. Nie szkodzi – nie oceniajcie. Kupiłam całą torbę najróżniejszych kanapek, a do środka dorzuciłam jeszcze wydrukowaną wcześniej ulotkę o miejscach, w których osoby bezdomne mogą otrzymać podstawową pomoc: jadłodajniach, noclegowniach, oraz miejscach, w których mogą otrzymać wsparcie prawne lub dostać ubrania. Niby pan Romek mówił, że nie chce pomocy, ale może jednak to przemyśli… Po wyjściu ze sklepu wręczyłam mu jedzenie i jeszcze raz podziękowałam za poświęcony mi czas. Jego mina w tamtej chwili – bezcenna. Najwidoczniej spodziewał się jednej kanapki, a nie całej torby. Pan Romek nie mógł uwierzyć, że to wszystko było tylko dla niego. Odparłam z uśmiechem, że przecież nie ma sprawy i życzyłam mu powodzenia w życiu. Następnie rozeszliśmy się każde w swoją stronę: ja wróciłam do ciepłego domku, a on na murek…

Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się.

Winston Churchill

Natalia Lewczuk
fot. pixabay.com

Zredagowała: Jolanta Falkowska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok