Niedawno otwarto Muzeum Sybiru w Białymstoku. Zwiedziłam je. Słuchałam opowieści przewodnika o kobietach zesłanych na Sybir. Zapragnęłam dowiedzieć się więcej o losach tamtych kobiet. W bibliotece trafiłam na książkę Anny Herbich „Dziewczyny z Syberii. Prawdziwe historie”. * Czytając historie dziesięciu dziewczyn, zwróciłam uwagę na dwie dziewczynki, Alinę i Janinę. Dwie z głównych bohaterek zostały zesłane jako dziewczynki ośmio- i dziesięcioletnia.

 

okładka książki

 Alina, 8 lat, panienka z dobrego domu, została zabrana przez enkawudzistów jako jedyna z całej rodziny. Usłyszała, że jest zagrożeniem dla Związku Radzieckiego. I od razu nasunęły mi się pytania: Czy dziecko może być zagrożeniem? Czy dziecko wygląda na przestępcę? Takie pytania pojawiły się też w głowie Aliny, gdy ją samą, tylko ją, zabierano z domu, by zesłać na Sybir. Od momentu zesłania ciągle towarzyszył jej strach. Strach przed nieznanym. Nie wiedziała, gdzie ją wywożą. Strach przed chorobą. Spała w baraku na brudnym, pełnym robactwa piachu. Strach przed ciężką pracą, codziennie musiała nosić w ciężkim dzbanie wodę. Strach przed śmiercią. Widziała zamarznięte niemowlę. Wizja ta wracała do niej nawet po wielu latach. 

Janina, 10 lat, razem z mamą dołączyły do babci i siostry. W bydlęcym wagonie wywieziono je na Sybir. Tam jej wszystkie myśli i działania koncentrowały się wokół jednego – wokół głodu. Z głodu spuchła, miała obrzęknięty brzuch. Żywiła się tym, co zdołała komuś ukraść lub zabrać z pola (kłosy żyta czy pszenicy) lub znalezionymi resztkami padliny. Głód powodował różne straszne choroby, dziś określane jako choroby brudnych rąk: czerwonkę, tyfus, krwawą biegunkę. Z braku witamin cierpiała na kurzą ślepotę, potem miała szkorbut. Z powodu szkorbutu zarosły jej usta, nie mogła jeść ani pić. Wyleczył ją kowal, bo lekarzy dla zesłańców nie było.

Przetrwać czas zsyłki było bardzo trudno. Dziewczynki doświadczyły też tego, że największym zagrożeniem dla nich wtedy nie były dzikie zwierzęta, lecz człowiek. Wszystkie przedstawione w książce bohaterki, te które wróciły do domu po wielu przejściach, katordze, które najlepsze dziecięce i młodzieńcze lata spędziły w strasznych warunkach, łączy to, że zesłanie je zahartowało, wzmocniło. Nauczyło, że w życiu nie warto niczego gromadzić, bo w jednej chwili można wszystko stracić. 

Są też takie, które po powrocie nie chcą tych czasów wspominać. Wspomnienia są zbyt bolesne. Ale są i te, które ku przestrodze opowiadają o tamtych czasach. Dzięki nim wiemy, jak trudne to były czasy, kiedy najważniejsze było – przetrwać. Wrócić do ojczyzny i połączyć się z rodziną.

* (książka Anny Herbich wydana przez: Społeczny Instytut Wydawniczy, wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2015 r.)

Wiesława Szwed
Podlaska Redakcja Seniora Białystok