Zapomniany przez białostoczan, ale żyjący w pamięci rodziny, współpracowników, wychowanków i przyjaciół – Zbigniew Ślączka był bohaterem spotkania w Galerii Sleńdzińskich w Białymstoku, w czwartek (11.04.), które prowadził aktor Teatru im. Aleksandra Węgierki i jego wychowanek – Krzysztof Ławniczak.

 

Okazją do spotkania była 91 rocznica urodzin poety, prozaika, dziennikarza, założyciela dwóch białostockich Teatrów Poezji „Komu i co” oraz „Dosis letalis, współorganizatora i działacza Białostockiego Klubu Literackiego.

 

Zebrani wspominali, koło teatralne, które prowadził w Wojewódzkim Domu Kultury. Tam wyławiał najzdolniejszych młodych ludzi, których przygotowywał do konkursów recytatorskich i egzaminów do szkół teatralnych.

 

To on wysłał mnie w świat

– mówił Ławniczak. Na drogę dał mi radę:

Czerp mądrość choćby z pyska krowy.

Inną mądrość, którą zapamiętałem to:

Pana Boga kochaj, biskupa szanuj, ale swój kufereczek miej.

Pomogły mi one przetrwać ciężkie chwile w moim życiu.

 

Ślączka był bardzo życzliwy ludziom, choć nieco ekscentryczny – mówiła dawna współpracownica. Nam, pracownikom, bezpośrednio po studiach, wpajał że najważniejsza jest praca pozytywistyczna. „Idźcie w lud, zakładajcie zespoły. Tylko konsekwentną pracą można wyłowić perełki” – mawiał. Dawał nam też rady praktyczne. „Jeżeli chcecie aby prowadzone przez was spotkanie było ciekawe, to musicie na początku olśnić publiczność, a na końcu postawić kontrowersyjną puentę, żeby sprowokować do dyskusji”.

Młodzież garnęła się do tych zespołów. Była złakniona poezji. Dużo czytała. To była jedyna okazja żeby poznać twórczość wielu poetów, pisarzy i przeżyć ponury czas PRL. Modne były spotkania w prywatnych domach, na których czytano poezję. Poprzez tworzone teatry uwrażliwiał i edukował młodzież.

Z perspektywy czasu widzimy, że był świetnym pedagogiem

– wspominali wychowankowie. Wielu ludziom pootwierał klapki. Szukał wartości w każdym człowieku.

Pomagał rozwiązywać problemy z jakimi spotykały się instytucje kulturalne w trakcie swojej pracy. Miał wielkie doświadczenie zawodowe, którym dzielił się z młodymi pracownikami, za co dzisiaj są mu bardzo wdzięczni.

O młodzieży, która zdawała do szkół teatralnych, egzaminatorzy, mówili: „widać, że wyszła ze stadniny Ślączki”.

Żona, Wiesława Ślączka-Byculewicz , wspominała, że mąż gubił się w czasach PRL. Wielu zachowań ludzi nie rozumiał, z wieloma nie potrafił się pogodzić. Wpłynęło na to zapewne jego wychowanie. Był bardzo zdolnym dzieckiem. W wieku 4 lat zaczął pisać pierwsze wiersze. Rodzice bardzo się o niego troszczyli. Ojciec, skrzypek tworzył przed wojną teatry amatorskie. W czasie w wojny w ich domu odbywało się tajne nauczanie. W latach 50-tych wspólnie z ojcem kontynuował jego pracę.

„Poznaliśmy się na festiwalu teatrów w Krakowie. Ponownie spotkaliśmy się w Białymstoku, w teatrze i wkrótce zostaliśmy małżeństwem. Nasz dom był otwarty. Odwiedzało nas wielu przyjaciół: Edward  Redliński, Andrzej Koziara, Jacek Grun, Wiesław Kazanecki. Nie zapomnę atmosfery tych spotkań i dyskusji do białego rana, przy kaszance, śledziku, kapuście kiszonej i wódeczce” – kontynuowała żona.

Niestety Zbyszek nie miał szczęścia i siły przebicia. Pierwsze dwa tomiki jego poezji wydał Wojewódzki Dom Kultury.

Miał też niestety wrogów, którzy uniemożliwili mu kontynuowanie pracy animatora kultury. Imał się różnych zajęć. Był barmanem i kontrolerem w komunikacji miejskiej. Na początku walczył o siebie, ale później zrezygnował. Nigdy nie narzekał”.

Jego wiersze i felietony były drukowane m. in. na łamach „Gazety Współczesnej” i „Kontrastów”. Pracował także na stanowisku redaktora w Białostockiej Rozgłośni Polskiego Radia. Pisał teksty piosenek dla Janusza Laskowskiego.

Zmarł 25 września 1984r. o godz. 4:00, a o 3:50 stanął stary, 200-letni zegar. „Mimo kilku prób jego reperacji, nadal nie chodził. Ruszył dopiero po pierwszej rocznicy jego śmierci i chodzi do dziś. Wystarczyło ruszyć wahadło”.

Szkoda, że człowiek, który tak wiele zrobił dla kultury Białegostoku, został zapomniany. Tomiki jego poezji nie są wznawiane. Na spotkaniu mogliśmy poznać jego twórczość. Wiersze czytali: Krzysztof Ławniczak oraz jego córka.

 

 

Maria Beręsewicz
Redakcja Podlaski Senior Białystok