Pamiętam rodzicielskie podwórko swojego dzieciństwa i myszkowanie po najbardziej ukrytych jego zakamarkach. Stał tam niewielki dom murowany z wysokimi jak na dziecięce nóżki schodkami, z których mimo to ochoczo skakaliśmy, nierzadko obijając kolana o utwardzoną żwirową dróżkę.