Taka wiosna to…

Jakoś tak się dziwnie składa,
Że deszcz u nas rzadko pada.
Lecz gdy chmury zaczną płakać,
Trzeba dziury w dachach łatać.

Kolorowe piękne kwiaty,
Tulą się do swej rabaty.
A ta chroni je jak matka,
Chociaż spora ich gromadka.

Drzewa jak na wróble strachy.
Mokre liście są jak łachy.
Czasem gdy je wiatr poruszy,
Widać, że w nich nie ma duszy.

Na liliowy patrząc bez,
Oczy mokre mam od łez.
Nie wiem jak mu pomóc mam!
Może mu parasol dam?

Koniec wiosny, lato blisko!
A tu mokro, a tu ślisko!
Pada już od kilku dni.
Istny koszmar, smutno mi!

 

Ruszaj się!

Idąc sapiesz, siedząc stękasz.
Buty wkładasz, musisz klękać.
A co dzieje się, gdy śpisz?
Aż strach mówić, głos mi drży!

Wkrótce już z powodu tuszy,
Żaden ciebie dźwig nie ruszy!
Póki jeszcze chodzić możesz,
Zacznij chudnąć, ty potworze.

Rusz się w końcu, zacznij chodzić!
Spacer leczy, a nie szkodzi.
Jedz też częściej, ale mniej.
A gdy schudniesz, będzie lżej.

 

Czy to prawda?

Jeśli fakt jest zawsze prawdą,
Staje więc się ona faktem.
Rzecz podobna ma się z rytmem.
Zwiemy więc go często taktem.

Gdy oznacza coś to samo,
Ale inną nazwę ma,
Mów do swej teściowej, mamo,
Choć to nie jest matka twa.

Nie chcę czepiać się niczego,
Lecz mi coś tu nie pasuje.
Będę bronił zdania swego
I się pod tym podpisuję.

 

Wiosna

Wiosna jest bogatą panną,
Wiec kaprysy swoje ma.
Raz nas wita mgłą poranną,
Nocą o przymrozek dba.

Śniegiem nieraz nas oprószy,
Lecz o słońcu też pamięta.
Mokrą ziemię wiatrem suszy,
Czasem jednak bywa smętna.

Smutek w kwietniu jest czymś złym
Choć na drzewach są już pąki.
A tu wiosna jeszcze śpi,
Budźmy wreszcie ją z tej drzemki.

W maju w końcu dorośleje,
Wije wianki, barwi kwiaty.
Coraz częściej też się śmieje…
Lato idzie do niej w swaty!

 

O Cioci Marysi

Zakończyła ziemski żywot,
Ciało jej spoczęło w grobie.
Dziś ze smutku nawet niebo,
Pogrążone jest w żałobie.

Swymi łzami majowymi
Zrasza pulchną czarną ziemię,
Która zdjęła z ramion cioci
To okrutne życia brzemię.

Teraz w drodze jest do nieba,
Wkrótce tam się zamelduje.
Nie zabraknie już jej chleba,
Tam się nad nią Bóg zlituje.

Płomień świecy i modlitwa,
Teraz będzie łączyć nas!
Ty dotarłaś już do mety!
My idziemy cały czas!

Żegnaj nasza Droga Ciociu!
Tam Twe szczęście! Idź nie zwlekaj!
Ten, którego tak kochałaś,
Tam na Ciebie tęskniąc, czeka!

Wiesław Lickiewicz

_