Jego portret

Nocą, kiedy wypełza strach
Ratują mnie gwiazdy
Albo księżyc w pełni
Mówię sobie
To wszystko nierealne
Jest zbyt słabe światło
Żeby zobaczyć coś tak niematerialnego
To tylko noc
Bez powodu rodzi rozpacz
Prawda potrzebuje światła dnia

A jednak za dnia jest jeszcze gorzej
W słońcu widzę ostro
Jak strach wędruje za mną
Krok w krok
Jest moim cieniem
I otula gęstym woalem
Całe moje bezbronne ciało

Żeby się pozbyć strachu
I móc dalej owocując istnieć
Narysowałam jego portret
Na karcie mojego życia
Miał bardzo małe oczy i ludzką twarz,
W której ujrzałam mojej
Niedojrzałości odbicie.

Twarze

„Nieznośna lekkość bytu”
To nie ja
Ja to raczej Conradowska „Smuga cienia”
Albo zadymiona knajpa w Paryżu,
W której w przededniu wojny
Lekkomyślna pieśniarka
Pragnąc ciepła
Leci do ognia jak ćma,
I za minutę szczęścia płaci życiem

Ja to też doktor Ravik
Niemiecki chirurg antyfaszysta
Cyzelujący słowa o miłości,
Który znając anatomię człowieka
I doskonałą strukturę jego mózgu
Nie umie pojąć i zrozumieć
Ludzkich najniższych instynktów.

Ja to także „Wojna i pokój” Lwa Tołstoja
A ściśle mówiąc Pierre Bezuchow,
Który dopiero w epilogu
Posiadłszy wiedzę o wolności duszy
Zrozumiał, jak żyć pełnią życia

Ja jestem zlepkiem wielu twarzy
I żadnej z nich nie jestem pewna
Chciałbym tylko, aby każda twarz
Umiała sobie wierną być do końca.

Maria Heller
Podlaska Redakcja Seniora Białystok