fot. Dariusz Marek Gierej

_

Oczekiwanie

Szukałem
I znajdując gubiłem ślad cieni sennych,
Ciepłych dotykiem twego życia.
Nabrzmiałych
nadmiarem niespełnionych nadziei
I niespokojnych
mijającym czasem.
Byłaś jedynym punktem na horyzoncie
Który rósł, potężniał przesłaniając myśli
Po to tylko
By pozostawić chaos i pustkę
I pragnienie,
Które zaprowadzi do podobnych tobie
Efemeryd.
Narkotyczne pragnienie szukania,
Oczekiwania tego co jest silniejsze
Od istnienia.

Twoje imię

Imię twoje deszczem płynie,
Pachnie sosną, słońcem razi.
Wiatr unosi je w gęstwinie
Imię twoje deszczem płynie.

Imię twoje szumi w trawie,
Barwi kwiaty, rosą spływa,
Mgłą unosi się na stawie,
Imię twoje szumi w trawie.

Imię twoje na błękicie
Lotem ptaki swoim znaczą
Chwaląc imię twe jak życie,
Imię twoje na błękicie.

Imię twoje ma smak chleba
Zapach siana skoszonego,
Zanurzone w barwę nieba
Twoje imię ma smak chleba.

Moja tęsknota

Nieszczery uśmiech, strzępy uczuć
Zburzony spokój i samotność.
Niepewne jutro, tłumu nicość
I tylko oczu, myśli zgodność.
Czekanie na coś co nie wraca,
Czekanie z wiarą w sens czekania,
Gdy czas swą miarę gdzieś zatraca,
Gdy stawia nowe wciąż pytania.
Idę jak ślepiec potrącany
Przez mrok codziennych przepoczwarzeń
I jedną myślą wciąż pijany
Zatracam, gubię tok wydarzeń.

Budując burzę to co było,
Znajdując gubię wiary prawdę
I czekam żeby znów wróciło
To nienazwane, niezatarte.

Uciekający czas

Płynie jak rzeka, mgnieniem ucieka
Czas wokół nas.
Stale niezmiennie, z pełni przestrzennej
Wciąż znika czas.
Trwały ślad zostawia w twej pamięci zagonionej
Nieszczerych lat, zgubionych dni, zwykłych dat,
Pozostawia ślad.

Wskazówka życia goni z ukrycia,
Jak wściekła mknie.
Wrzucony kamień w twoje kochanie,
Żal w serca dnie.
Nie goń jej,
zagubić możesz w pędzie resztę marzeń.
Spokojnie idź przed siebie,
znajdź swoją twarz,
wszak ją przecież masz.

Jesteś

Jesteś moim snem prawdziwie niespokojnym,
uciekającym.
Jesteś moim marzeniem jak ten sen upojnym
jeszcze trwającym.
Sobą jak westchnieniem
Unosisz mnie w chmury,
W świata przestworza.
Nie daj mi bym się zbudził
I lecąc z góry
Jak iskra zgorzał.

Łzy

Płyną z mych oczu łzy jak woda,
Płyną z mych oczu łzy kropliście.
Czy im młodości mojej szkoda
Że się tak w oczach szklą perliście.

Czy szkoda życia co ucieka
Jak gołąb z ręki pustelnika.
Płyną z mych oczu łzy jak rzeka,
Łza spadła w trawę błyszczy, znika.

Zabłysło słońce, łzy nie płyną
Cieszą się blaskiem jego włosów.
Całują wzrokiem jak dziewczynę
Całuje chłopiec pośród wrzosów.

Lecz sen opada, baśń ucieka
Jak bańka z mydła tryska łzami.
Znów płyną z oczu łzy jak rzeka,
Jak strumień między kamieniami.

Płyną z mych oczu
Płyną z mych oczu łzy kropliście
Czy tej miłości tak im szkoda,
Że znów się w oczach szklą perliście.

Nie rozmieniaj miłości

Nie rozmieniaj miłości na drobne,
Nie kąp się w kałuży, to nie woda.
Wybierz z życia to co dobre
Nie rozmieniaj miłości bo szkoda.

Nie zatracaj marzeń bo nie warto,
Nie zatracaj, one są snu jawą.
Graj wysoko życia swego kartą
Niech marzenia płyną wrzącą lawą.

Jeśli kochać chcesz i być kochaną
Nie rozmieniaj miłości na drobne
Niech twe serce wiecznie pozostanie
Niecodzienne, innym niepodobne.

Samo życie

Rzekł Wisienka do panny Wisienki
Kocham ciebie ty moje słoneczko,
Pragę tylko, cudo, twojej ręki
Nim słoika w dżem mnie wciśnie wieczko.

Zanim ktoś mną torcik przyozdobi,
Lub nim w kompot mnie wrzuci słodkawy
Chcę jedynie twoją pestkę zdobyć
Resztę później, jeśli los łaskawy.

Potem w podróż w skrzynce eksportowej    
Chcę cię zabrać hen, w dalekie kraje.
Skrzynka będzie z deseczki dębowej.
Dokąd? Wybór twoim pozostaje.

Gdy tak słodką przemową ją mami,
Kocham, pragnę westchnieniem przetyka
Szpak ją połknął a jemu zostawił
Pestkę tę, do której wzdychał.

Cezary Kadzewicz