Mieczysław Borys

Różaniec wierszowy

Ja, służebny laik poezji;
ze świtem budzącego się dnia –
słucham porannej zmiany śpiewu skrzydlatych,
witam spoza puszczy wynurzające się słońce,
nocy mówię: żegnaj, dniu: dzień dobry.
Piszę poranny wiersz – karmię natchnieniem duszę
wrażliwą od tego czasu i miejsca:

Gdy byłem małym chłopcem,
zapędzałem się na chłopskie rozłogi,
spotykałem podlaskich wyżyn pagórki,
gdzie kwitł biało-niebieski łubin,
wchodziłem w jego gąszcz i woń,
chrzcił mnie po wyniosłość poetyckich zaślubin,
czułem się jak mały Boży anioł w raju.
Owady spijały nektar, szeptały cicho o poezji
– natchniony byłem, jak dziecko Mickiewicza
i za nic nie chciałem wyjść z tego polnego raju.
Na niebie ukazał się znak w postaci Boga,
przybył do mnie, pobłogosławił i rzekł:
Ty, mój Boży synu, jutro będziesz poetą.
Wzruszony dotykiem Boga, namaszczony natchnieniem,
wonny zapachem łubinu, radosny, wracałem ścieżką
przez pola i łąki do domu.

Kiedy dorosłem, zacząłem pisać wiersze.
Rozmyślam o tym, o czym myśli kaleki człowiek,
idę nie nogami, a śladami wspomnień i jak dyktuje serce,
oczyma dotykam wiosennych krajobrazów, nieba,
serce mi trzepocze, jak w locie skrzydła ptaka,
pierś uciska kamień, choć nie leży na sercu,
ślubnej dziękuję za trwanie, Bogu za życie,
światu za pokój, wiośnie za słońce i odradzanie się przyrody,
ptakom za śpiewanie, drzewom za zieleń i biel, i za oddychanie,
łąkom za ukwiecenie, polom za zielone i złote łany
zwiastunom wiosny za nabierania wrażliwości w dzieciństwie do przyrody
rodzicom za urodzenie się, miejscu za przeznaczenie;

dzięki nim wszystkim wyrosłem na istotę taką, jaką jestem dzisiaj.
Piszę wiersze…

Anna Czartoszewska

Taki wiersz

Taki wiersz
taki ktoś
sobie pisze

Taki ten
z taką tą
sobie czyta

I ot tak
czyta wspak
bo tak umie

Tak czy siak
wiersza wszak
nie zrozumie

Bo ten wiersz
taki jest
bo jest taki

Co tu kryć
tak ma być
z  wierszem takim

Józefa Drozdowska

Zimowy wiersz
                       Kazikowi Rinkowi

Za oknem szczekają tumany śniegu
wiatr zgina wpół starą topolę
przed domem
W dłoniach gaśnie mi
płomień herbaty
zewsząd wyzierają
zjawy bledsze od kartki papieru
Gaszę lampę
może uda mi się oswoić
któryś z tych strachów
może uda mi się wyprowadzić
z każdego z nich
wiersz
A może topola uklęknie
w progu

Augustów, 28.01.1996 r.

Moje zapiski II

Moje zapiski
są mną
która siada nad kartką
by za ukryciem z tych
kilkunastu słów
przeżyć to wszystko
czego się nie przeżyło
mając odkrytą twarz
na ulicy i w biurze

Moje zapiski
są jedyną w sobie
rozmową
samej ze sobą
za zamkniętymi drzwiami
wiersza

Jeśli ktoś chce
niech wejdzie tak
by jego oddech
nie spłoszył mojej szczerości

Augustów, 16.01.1987 

Jolanta Maria Dzienis

Poetka

Poetka, przekorna panienka
Zakochana w kolorach i dźwiękach
Wszystko, co serce jej czuje
Słowami maluje, maluje…

Szmaragdem trawy i drzewa
Rubinem ogień jej śpiewa
Bursztynem słońce i kwiaty
Przestworza w szafiry bogate

Każdy z cudów natury
Może być pewny jej pióra
Nawet rosy kropelka
Tak niepozornie maleńka

Łowi gwiazd srebrne ballady
Księżyca miłosne porady
Wiatru piosenki zalotne
Chmur ciężkich powieści słotne

Radością barwy przesyca
Ważka jej wdzięku użycza
Drogą Mleczną dryfuje
I ciągle maluje, maluje…

Nie piszę już wierszy…

Odchodzisz w przeszłość, dowiesz się więc pierwszy
Że ja od dzisiaj nie piszę już wierszy
Nie będzie czułych szeptów o świtaniu
Ani  chwil sennych słowem malowanych

Ciemność wypełni przyszłości alkowy
Księżyc zawiśnie w wiecznym cieniu  nowiu
Wiatr piaskiem gwiezdnym sypnie w oczy Słońcu
Pchnie Ziemię w mroczną wędrówkę  bez końca

Nie usłyszysz więcej dzwoneczków skowronka
Zblednie granie świerszczy na zamglonych łąkach
Świat twój na zawsze będzie tonął w ciszy
Bo ja od dzisiaj wierszy już nie piszę…

Katarzyna Grabowska

***

Po drugiej stronie spojrzenia
myśl rodzi słowo
słowo rodzi wiersz
wiersz rodzi poetę

a to co zrodzone
należy do spojrzenia
i przechodzi
na drugą stronę

***

Są tacy
dla których poezja
jest pokarmem bogów
dla innych swój dom ma
pod słomianą strzechą
a dla mnie
była i będzie
tak wielką pociechą
że nieważne
przez ile
przestępuję progów
noszę ją zawsze
przy sobie
miłuję jak siostrę
ona przyjmuje cierpliwie
błędy które robię
i gdy nazbyt się czubię
krytyki zbyt ostre

z nią lirycznie jest
gdy rym znajdę
a nawet gdy zgubię

Krystyna Gudel

***
            Nie pochlebiaj poeto światu
szukaj formy dla swojego zachwytu
i ciszy która przywraca wzruszenia
(J. Hartwig)
foto: Krystyna Gudel

nauczyłam się tropić myśli
aby układały się w wersy

podążać za głosem wilgi gdy
o deszczu gwiżdże z rozkoszą

nauczyłam się słuchać trznadla
i płaczliwego głosu dzięcioła

dane mi widzieć barwy i wzory
w skrzydłach i czubie dudka

nauczyłam się kraść ciszę
by nie płoszyć krzykliwej sójki
i gwiżdżącego kosa

nauczyłam się słuchać wiatru
i widzieć smutek w oczach
zranionego szaraka

nauczyłam się wiele
lecz wciąż uczę się życia

Janina Jakoniuk

Moje wiersze

Moje wiersze są jak perełki
Krople rosy na pajęczynie
Rozbiegane roztańczone pchełki
Jak cyrkowi akrobaci na linie
Plączą się na stronicach w zeszycie
I śpiewają w sercu nutką rzewną
Rozjaśniają moje smutne życie
I są dla mnie rzeczą ważną, potrzebną

Wiersz = obraz słowem malowany

Myśli bezładnie tańczą w głowie.
Coś dręczy cię i nie ustajesz,
aż jakiś błysk połączy wszystko
i mglistym wizjom, sens nadajesz.

Pod zamkniętymi powiekami
rodzi się, jeszcze rozedrgany,
wynik emocji, lub zachwytu:
wiersz – obraz, słowem malowany.

Woła do ciebie metaforą.
Przenośnią i ukrytą puentą.
Jakąś muzyką w rytmie serca.
Jeszcze niepewną i zamkniętą.

Widzisz ten obraz, więc spisujesz
zdania, co przyszły ci do głowy.
Jeszcze poprawiasz i szlifujesz…
I oto – powstał wierszyk nowy.

Regina Kantarska-Koper

Światowy Dzień Poezji

Prawdziwi poeci kochają jesień –
melancholijną smutkiem przemijania.
Tyle tematów z szarugami niesie
ta pora plonów i rozstania.

Kto pierwszy dzień wiosny
wybrał na święto poetów,
pewnie chciał więcej radosnych
wierszy, strof, kupletów.

Czym jest poezja

może terapią chorej duszy
ale wtedy niezrozumiałe jest
jej upodobanie do łez
uparte smakowanie bólów i niemocy
aż do zatracenia

raczej nie jest ratunkiem
jeśli wspomnieć Steda
poetów przeklętych

na pewno trudno nazwać ją profesją
choć poeta mozolnie zbiera rozsypane
słowa niczym rolnik plony
przyrządza duchową ucztę
podaje wiersze na stół
i czeka aż je strawią lub
wyplują

pewnie jest chorobą o nieznanej etiologii
dziwacznych objawach
i trudnym rokowaniu

rzadko jest nieśmiertelnością
choć są tacy którzy
ze strachu mordują poetów
bo nie mogą
zabić
Słowa

Urszula Krajewska-Szeligowska

Moja poezja (abecedariusz)

A może powiesz mi dziś, poezjo,
Będziesz ty całe życie iść ze mną,
Czy może drogi nam się rozejdą,
Dolinę ujrzę przed sobą ciemną?
Efemeryczna jesteś jak mgiełka,
Fatalna nieraz, mroczna, posępna,
Goniąca chwile, czasem zbyt miękka,
Harda niekiedy i niedostępna,
Impresjonizmu pełna, lecz przecież
Jakże nietrwałe bywa wrażenie!
Krążysz jak motyl przy pięknym kwiecie,
Licząc na uczuć odwzajemnienie.
Łudzę się nieraz, że cię dostrzegą
Miliony kiedyś. Lecz czy to ważne?
Na próżno wielu dzisiaj zabiega
O to, by zrobić móc z siebie gwiazdę.
Poezjo, dobrze nam na swojszczyźnie,
Radość dzielimy w przyjaciół gronie,
Sielsko nam w naszej małej ojczyźnie,
Ty mi nie każesz za złudą gonić!
U mego boku zostań na zawsze,
Weź mnie za rękę. Losu meandry
Z tobą, poezjo, pokonać łatwiej,
Życie na co dzień z tobą ma barwy!

Magia jej ogrodu (sonet-akrostych)

Magicznego ogrodu środkiem idzie boso,
A
na rabatkach nowe zakwitają strofy,
G
ładkim rymem, melodią lekko pieszczą stopy,
I
ście niebiańskie kwiaty w ciepłych wersach niosą.

A
ona, idąc, w sobie ów tajemny dar ma
J
ak wróżka, która różdżką zło w dobro zamienia.
E
fekt czar da – uśmiecha się wena z ramienia.
J
ej ogród, biały zimą, tonie latem w barwach,

O
ddycha w rytmie serca, pachnie słowem. Szepce
G
łosem sonetu, ody, pieśni, villanelli.
R
osną tylko z miłością w symbiozie jej wiersze.
O
grodniczka je czule z prozy życia pieli.

D
eszcz metafor pada, lecz słońce świeci co dzień
U
poetki w lirycznym, magicznym ogrodzie.

Joanna Pisarska

Brzemienni
Staje się słowo
……...Barbara Jendrzejewska

już wiesz
że to wiersz nosisz

czujesz jego ruchy
ucisk w trzewiach

wkrótce ukaże ci dziecięcą twarz
wiecznego zdziwienia światem

perfekcję znaku
nie do podrobienia

w szczelinie światła

Modlitwa poety
Na ustach
każdą sekundę zakwitłą ostem
gołą dłonią zrywam
Stanisław Neunert, Pisanie wiersza

daj mi Panie łagodność słów
zrodzonych o brzasku
każdej nowej historii

niech nie upadną
bez wydania kłosa
niech karmią
solą i światłem

spraw by nikt nie skaleczył  się
o żadne z nich
nie potknął

oby przejrzał się w nich
jak w krysztale
jak w źródle

każdy
kto szuka dobra
prawdy i piękna

Irena Słomińska

Poezja

w tym co piszesz zawiera się pragnienie
piękna które oddycha
twoją świadomością nieświadomością wizją
kryształowej przesączającej blask idei
konstrukcji świata
niektórzy nazywają tę wypowiedź wyznaniem inni poezją
to takie niemodne powtarzać kształt wiersza
który już się zdarzył
wiedzę wiersza która już zaistniała
uczucie odmienione przez wiele ust
zaszłość
magię utrzymującą się w powietrzu
siłą ducha
odkrywać na nowo znaczenie starych światów

gdy inni próbują zaskoczyć fortelem myślowym
happeningiem formy nadświadomością

a ty
próbujesz odszukać swoją wolność
w osobistym akcie opowiedzenia się po stronie światła
jakie rozbłysło w tobie tworząc
lepszego ciebie
lepszy świat

Wiersze

Zapamiętane ze szkoły „przerabianie” wierszy –
z obcego na nasze. Tak jakby potrzebne były przeróbki
u krawcowej naprawdę zjawiskowych kreacji – ich ułudy.
Tak bardzo tego nie lubiliśmy, nie lubiliśmy też wierszy.

Dlatego ci, co nigdy nie dorośli, nie czytają poezji.
Choć nierzadko ją piszą, by zaznać „odświętności” mowy.
Usakralizować własne istnienie albo je zbezcześcić.
Co wychodzi na to samo, bo bezcześci się jedynie święte.

Wiersze – tak naprawdę niepotrzebne, a niezbędne,
by poruszyć naszą ścieżkę we wszechświecie, zmarszczkę czasu.

Potrzeba nam pokory, by nauczyć się czytać wiersze,
określić siebie wobec piękna, które zaistniało
poza nami. Stanąć wobec prawdy z nienasyconym
głodem jej poznania.

I odczuć swoje człowieczeństwo – wiatr, który unosi je
jak pyłek, jak nasionko przyszłych istnień.

Jadwiga Zgliszewska

Autodialog poety

Zdawałoby się
że pisać wiersz
to nic prostszego
– to jak lepienie z gliny
dowolnych kształtów
gdy gładka masa
sama wciska się między palce…

… a tak naprawdę
to trzeba granit kruszyć
potężnym obuchem
i łamać ręce

że to z tym wierszem
to jest jak szycie
zgrzebnego worka grubą nitką
w dodatku na okrętkę…

… ale bywa to też
drapowaniem jedwabiu
niezwykle misternie

że poezję tworzyć
to jak drapakiem
zamiatać schody
jakkolwiek
byle do przodu…

… gdy tymczasem
trzeba pyłek strząsać
leciutkim piórkiem
z bezcennych książek

że być poetą
to iść przez pole
i gwizdać na wszystko…

… a to akurat
bosą stopą
chodzenie po ściernisku
o kłuje niemiłosiernie

… takie ciernie
wbijają się w samo serce
i tylko wtedy
powstają prawdziwe wiersze

Poetom lepiej na wsi

Nie wierzcie poetom, co mieszkają w mieście!
Co oni mogą wiedzieć o prawdziwym świecie?
Czy ich zbudził kiedyś ptasi śpiew nad ranem,
czy raczej spać nie dają rozterki egzystencjalne?

Czy moczyli kiedyś nogi w zimnym strumieniu,
czy tylko w wybielaczu z reklamy
piorą nieustannie słowami
swoje poplamione sumienia?

Czy wiązali w bukiety ogromne pęki stokrotek
zamiast nadymać jak balony
własne lęki, depresje i fobie?

Czy wiedzą, że lepiej leczy serce
pajda chleba ze świeżym miodem
niż te wszystkie (takie modne!)
psychoanalizy gabinetowe?

Taki, co to siedzi w mieście z dziada pradziada –
nie może być prawdziwym poetą,
bo on stale przemawia,
a wcale nie potrafi gadać.


foto: pixabay.com