fot. Mieczysław Borys

Tutaj

Serce wypełnione natchnieniem,
Jak dolina po obfitym deszczu wilgocią.
Żyjąc pod poety imieniem –
Mając wrażeń i wzruszeń stokrocią…

W porywie z drżeniem serca –
Tęskniłem za tą ziemią.
Mówiłem – Niespełnione pragnienia we mnie drzemią,
Kiedyś w szeregi stanąć do Poetyckiego Kobierca.

Ze Śląska pieszo iść na Podlasie chciałem,
Tak założyłem, jeśli władza w nogach wróci.
W sobie tęsknoty tak dużo miałem,
Że nawet samego Boga zasmuci.

Nie wiedząc jeszcze, jak szybko,
Czy w ogóle będę przemierzał drogę?
Bóg, choć wielce wzruszony, mówił – co ja mogę,
Kiedy mnie samego ogarniają wzruszeń dreszcze.
Ty, moja złota poezji rybko.

A ja jeszcze i jeszcze nie wyruszałem
Do wybranego miejsca dla siebie.
Z oczekiwania niemal nie oszalałem,
Bo nie chodziłem po ziemi, a po niebie.

W zamyśle na nic były dni liczone
I kilometry, kiedy do krainy rodzinnej pójdę.
I choć siebie nie miałem za niedojdę,
Do dziś nie postawiłem żadnego kroku w tę stronę.

Zatem chodziłem drogą między
Ziemią śląską, a podlaską myślami.
Żyjąc tak latami, w duchowo niespełnionej nędzy,
Nie pozostawiając na obu krainach odbić swoich śladów.

W końcu po latach oczekiwania,
Kiedy znów zacznę stawiać kroki,  zwątpiłem.
A że w nędzy materialnej nie żyłem,
W drogę powrotną skąd żem się oddalił –
Wyruszyłem bez ziemi dotykania.

I dzisiaj tutaj, w miejscu urodzin i pobytu,
Tej umiłowanej ziemi jeszcze stopami nie poczułem.
Jedynie sercem, duszą i natchnieniem upajam się zachwytem
Na tyle, na ile, jako wrażliwy poeta, to odczułem…

I już pozostanę na tej ziemi rodzinnej,  umiłowanej na wieki,
Nie opuszczę jej, póki na wieczność nie zamknę powieki,
Co oświadczam Podlasiu wierszami tymi…

Wiersz został napisany we wrześniu 2010 roku na Podlasiu

***

Przyroda  w  duszy  mi  gra

Te pola rozległe podlaskie
Od drogi do drogi,
Od lasu do lasu.

Te ścierniska złote,
Błyszczące w słońcu
Od drogi do drogi,
Od lasu do lasu,
Od wioski do wioski.

Te ziemie czarne,
Podorywką ścierniska przeorane,
Paletami przybywające tu i tam.

Warkot ciągników na polu,
Praca kopaczek,
Z nich sypiąca się
Masa kartofli, jak złoto ziemi.

Ludzie schyleni zbierając złoto te,
Nie wyglądają na bogaczy,
Raczej na oraczy ziemi
Z dziada pradziada
I po dzisiaj.

Na łąkach łańcuchy pasą krowy,
Niezawodnie wierne rolnikowi.
Trzeciego odrostu trawy
Nie skoszą mechaniczne kosiarki,
Lecz żywe mordy krów,
Po czym odpłacą się mlekiem, bez słów.

Milczenie jest złotem.
Bez pracy nie ma kołaczy.
Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
To nieprawda, że chłop śpi, a mu rośnie.

Ziarnko do ziarnka i będzie pełna miarka.
Ktoś nie śpi, żeby mógł spać ktoś.
Zgoda buduje. Niezgoda rujnuje.
Chłopi są tam, gdzie ich ziemia.

Ja także byłem chłopem, zatem trud znam i wiem,
Że tylko wtedy lekką jest ziemia,
kiedy nas na wieczność przykryje.

***

Wszystko  idzie  ku  jesieni

Poranny wrzask już ucichł,
ptak ptaka do godów nie wabi.
Świergotu nie słychać rano.
Czyżby nam już jesień się szykuje.

Jerzyki moje do wierszy ulubione
na dobre już nas opuściły.
Ten rok jakiś w motyle lichy,
kwiatów zapłodnieniem nie dopieściły.

Jakoś tego roku wiosna, lato,
jak z bata strzelił, minęły.
Co mi dasz w zamian jesieni,
by następny rok życia prysnął?!

Bądź zdrów.

***

Tańczy  wiatr  po  zalewie

Tańczy wiatr po zalewie,
Zakłócając spokój wody brzegu.
Goni wiatr po drzewie,
Nie znając życia w szeregu.

Biegnie wiatr w las cichy,
Zakłócając jego spokój,
Wymawiając swoje grzechy;
Co nie chce pokoju.

Sosny szumią leśnym płaczem,
Brzozy żalą się gubieniem liści.
A wiatr ciągle jest tam graczem,
Decydując, co im ziści.

Mieczysław „Mietko” Borys