
W letnim deszczu, w porywach wietrzyska,
Idę samotnie pod parasolem,
Mocno rączkę hebanową ściskam,
Zabrać tego, co moje, nie pozwolę!
Wczoraj w oczy patrzyłeś zalotnie,
Dzisiaj słońce znajdujesz w tropikach,
Ja wybrałam i deszcz, i samotność,
Kiedy powrócisz? Nawet nie zapytam.
Nagle gra mi telefon w kieszeni,
Melodyjkę dawno niesłyszaną,
Oto chmury zorzą się rumienią,
Gdy rozmową się sycę odebraną.
Może banał, a może codzienność,
Każe w jutro spoglądać z uśmiechem,
Przecież nie jest tak bardzo źle ze mną,
Zaś życie jest wyzwaniem, a nie grzechem!
Jolanta Maria Dzienis
Podlaska Redakcja Seniora Białystok
Related posts
1 Comment
Comments are closed.
Nie wiem, na czym to polega, ale utożsamiam się z wierszami Pani Joli. Sprawia mi przyjemność ich czytanie. Są takie lekkie i pełne optymizmu. Chociaż czuje się też cierpienie i rozterki. Ale w rezultacie dają pozytywnego kopa!