Anna Czartoszewska
Niech przyjdzie tylko weny wiatr
Niech przyjdzie tylko weny wiatr,
a z wiatrem tym marzenia,
że w wersach mogę złożyć świat,
posklejać i pozmieniać
–
na lepsze byle jakie dni,
wypuklić, co zapadłe,
kulawe życie oblać w rym
i tańczyć wierszem z wiatrem.
–
Niech przyjdzie tylko weny wiatr,
a z wiatrem tym marzenia,
uwierzę im i pójdę w rym,
na palcach w takt natchnienia.
Józefa Drozdowska
O braku wietrznych młynów w krajobrazie
Brakuje mi skrzydeł
wiatraków −
rozpadły się
na moich oczach
i zniknęły jak dzieciństwo
–
Wiem nic nie jest
wieczne na świecie
Ale…
–
Pozostał głód widoku
ich powolnego tańca
z chmurami
i ptakami
wędrującymi
z jednej wsi
do drugiej
i aż na krańce świata
–
Coraz powolniej kręciły się
w krajobrazie widzianym
z podwórka
bądź okien autobusu
–
Wciąż niżej pochylały
swoje ramiona
szorując nimi o ziemię
i płosząc kuropatwy
grzebiące w resztkach
pośladu pod młynami
–
Wiem i ptaki
nie są wieczne
Ale…
–
Widziałam jak z każdym
rokiem ciężej było
im się wznosić ku niebu
deszcze
i śniegi
ciążyły niczym kamienie
–
Głód wietrznych młynów
których nie umiałam
zatrzymać
trwa we mnie
na podobieństwo głodu
nieodwzajemnionej miłości
–
A miłość przecież
winna być
spełniona czyli wieczna
–
Brakuje mi ich
niczym słów
zapadłych
ciężkim snem
w dawnych słownikach
–
Chciałoby się rzec
Ale dzisiaj wietrzysto*
Z tęsknotą wspominam wietrzyste poranki
ze skrzydłami wiatraków na niebie
–
A piękne słowa
powinny trwać
w mowie
na zawsze
–
2020
–
_______
* Wyraz wietrzysty notuje „M[ichała] Arcta słownik ilustrowany języka polskiegoˮ. Reprint wydany przez „Gutenberg-Printˮ w 1995 (t. 2, s. 1012). Zob. też elektroniczną wersję t. 3 z 1916 pod adresem https://pl.wikisource.org/wiki/M._Arcta_Słownik_ilustrowany_języka_polskiego i tamże „M. Arcta Słownik Staropolskiˮ z ok. 1920 w oprac. Antoniego Krasnowolskiego i Władysława Niedźwiedzkiego. [dostęp 15.09.2020]
Jolanta Maria Dzienis
Egejski wiatr
Roztrzepał wiatr egejski listki jaspisowe
Otrząsnął z kropli rosy różyczki pąsowe
Drobne gałązki splątał całkiem od niechcenia
Owadzie towarzystwo raźno wygnał z cienia
Do zbierania nektaru zagonił powiewem
Eolskiej harfy tony wzmocnił ptaków śpiewem
Nad płytę lotniska poleciał chwilę potem
Dął w rękawy, ścigał nad morzem samoloty
Runął w dół nagle, wzburzył fale, dmuchał w żagle…
Odlatując wieczorem gwizdał szantę własną
Nocą przycichł, skrył się wśród azalii i zasnął
–
Kavala, czerwiec 2019
Północny wiatr
Dzisiaj z wiatrem północnym stanęłam w zawody,
Pragnąc uciec od z nieba lejącej się wody,
Biegłam pierwsza, on za mną, a gdy mnie dogonił,
Szturchał w ramię, popychał, by do biegu skłonić.
–
Parasol wyrwał z ręki, kapelusz przekrzywił,
Rozwiał włosy, szal szarpał, jesienny rekwizyt,
Tarmosił połę płaszcza, zaglądał mi w oczy,
Czym jeszcze wiatr północny może mnie zaskoczyć?
–
Kiedy z sił opadłam i ustałam w biegu,
Pod ramię mnie schwycił, jak dobry kolega,
Poderwał do góry, uniósł pod obłoki,
Aż na ziemię spojrzałam naprawdę z wysoka.
–
Czy się bałam? Troszeczkę, gdy patrzyłam z góry,
Jak mogą ludzi straszyć w deszcz brzemienne chmury,
Gdy gną się parasole pod deszczu naciskiem,
I drżą niebezpiecznie w podmuchach wietrzyska.
–
Frunęłam tak przez chwilę w objęciach wichrowych,
Nie zawracając ulewą więcej sobie głowy,
Aż u celu zwolnił, zniżył się, przestał szaleć,
Postawił mnie delikatnie i poleciał dalej…
Katarzyna Grabowska
PŁOCHLIWY KOLEGA
Za pracę
wcale mu nie płacą
bo kto wyceni
latanie po ziemi
bo kto zatrzyma
takie ladaco
które się przecież
nie zmieni
–
wieje
ze wszystkich stron
o każdej porze
wiosną i latem
jesienią i zimą
bo przecież z tego
wiatru prace słyną
bo takie było założenie
Boże
–
przegania
stada chmurnych owiec
puch dmuchawców niesie
aby słoneczną łąką zakwitły
przy brzozowym lesie
z Neptunem surfuje po falach
halnym z gór jodłuje
orła na skrzydłach uniesie
żagle wyprostuje
–
jakże wdzięczna mu jestem
i wielbić gotowam
jego rześkie muskania
gdy lipiec bez słowa
opala od stóp po głowę
–
wiej nam zatem
wietrze
i przyjmij w dniu twego święta
życzenia najlepsze
Regina Kantarska-Koper
***
wiosna otworzyła okna na oścież
wpuściła pachnący wiatr
i świergot ptaków
***
piękny poranek
–
słoneczne niebo
cisza
nawet liść nie drgnie
wiatr wstrzymał oddech
bezruch –
–
pozór trwania
***
otulona pachnącym wiatrem
który
przywraca krwi oddech
oczom percepcję piękna
żegnam umarłe drzewo
–
jeszcze nie czas
***
czasem wystarczy
kojące muśnięcie wiatru
na słonych policzkach
aby pofrunąć
w rozwichrzone włosy sosen
–
lżejsza od powietrza
Urszula Krajewska-Szeligowska
Trąba powietrzna
Chmury się kłębią na nieba granacie
Setki błyskawic ciemność rozświetlają
Grzmi i deszcz leje, już ziemi połacie
W wodzie pływają
–
W ciemnych otchłaniach huczy coś straszliwie
Piekło się chyba rozwarło z hałasem
Trąba powietrzna wyjąc przeraźliwie
Leci nad lasem
–
Chmur czarna masa złowrogo wiruje …
Połyka wszystko, na co się natknęła
I spada na dół, tutaj dokonuje
Zniszczenia dzieła
–
Wysokie sosny jak zapałki łamie
Wymłóca żyta i pszenicy pole
Żywioł wyrywa z ziemi z korzeniami
Wielkie topole
–
Ustał huk, nieba część się rozjaśniła
Trąba przemknęła szybko, gna na zachód
Po sobie zgliszcza tylko zostawiła,
Domy bez dachów.
Wieje wiatr nad niwą
Wieje wiatr nad niwą
smutną, nieszczęśliwą,
niesie woń przed chwilą
wykoszonych traw.
Zapłakało niebo
z łąką, wie, dlaczego
w niej rozpaczy tyle,
czemu tonie w łzach.
–
Wieje wiatr nad niwą,
skłania głowę siwą
nad nią ołowiana
chmura, a z niej deszcz
ulewny zacina,
na miedzy kalina
kwiatem obsypana
z łąką płacze też.
–
Wieje wiatr nad niwą,
już twarz swą troskliwą
pokazuje słońce,
z chmur wyłania się,
łzy łąki osusza,
już po niebie rusza,
całusy gorące
mokrej łące śle.
–
maj 2017
Joanna Pisarska
***
to był deszcz
a ty poprawiałeś mi
niebieską pelerynę na wietrze
–
wszystko sprzysięgło się przeciw nam
nawet skrzydła nie chciały latać
plątały się niepotrzebne
i zaczepiały o kosmyki włosów
które przykleiły się do nich
ciężkie od wody
–
twoje dłonie
trzymały mnie jeszcze przez chwilę
w powietrzu
Przywołanie
niech stanie przy moim boku
w ciemnej godzinie
moc z wysoka
szeroka i głęboka
–
Paraklet
Advocatus
Obrońca
–
niech będzie przy mnie
w bólu i trwodze
wypali śmierć
odrodzi światło
–
niech przyjdzie
w lekkim powiewie
znad górskich ścieżek
–
Pocieszyciel
Przewodnik
Mistrz
–
i poprowadzi
przez tajemnicę
tam gdzie Jest
Irena Słomińska
Wiatraczek
Gdy dopada nas gorączka lata,
kanikuła, co już zawczasu się poci
każdym zaułkiem ciała, włączamy wiatraczek.
–
Przynosi powiew, ciepły podmuch, złudzenie
orzeźwienia. Wyobrażasz sobie krople tego oceanu,
który zaistniał w twoich marzeniach
i rozlał wody szerokie.
–
A wiatraczek staje się oddechem bogów,
tym wiecznym tchnieniem, jakie podnosi
trawy do życia, nasze wilgotne włosy.
–
I dom jest łąką i my jesteśmy łąką,
po której skaczą pasikoniki i zaistniało
nasze oddalenie od siebie w palenisku lata.
–
Na wyimaginowanym oceanie wyspa łąki.
Płaczę
Drzewo. Korona: gałęzie i liście.
Patrzę na nie przez otwarte drzwi balkonowe. Z kanapy.
Widzę tylko wierzchołek, bo to trzecie piętro.
–
W domyśle pień, który przesłaniają liście.
Gnie się, bo zerwał się silny wiatr.
Gnie się tak bardzo, że boję się – zaraz upadnie.
Głośny szum. Wierzchołek drzewa wiruje, tańczy
w wichrze. Próbują opierać się wodospadom powietrza
gałęzie. Pamiętasz tę przypowieść? Łamie się
tylko pojedyncza. A co, gdy złamią się wszystkie?
Obrazek z morałem i bez morału.
Bo to jeszcze zmaganie… Nic się nie kończy.
Taki silny dziś wiatr. Płaczę.
Halina Wiszowata
Gdybym wiatrem była
Gdybym wiatrem była
uleciałabym wysoko,
rozpędziłabym czarne chmury,
gdzieś hen, daleko, daleko
i szybując po niebie lazurowym
pomiędzy i z obłokami,
chwytając się ich bujnych grzyw
jak u rozpędzonych koni
upajałabym się chwilą zapomnienia
i wiosennymi widokami.
–
Gdybym wiatrem była
a może słabym wietrzykiem,
szeptałabym ludziom do ucha
pieśni kojące,
przepełnione boską wonią
i miłosną muzyką,
ubarwione dźwiękiem dzwoneczków
bujających się na łące.
–
Gdybym wiatrem była
takim Zefirem tylko,
trącałabym chmurki
skrzydłami swymi
aby uroniły łezki
a łany zbóż, drzewa, kwiecie
kołysałabym rytmicznie
jak pląsające tancerki w balecie
och, gdybym była…
–
rys. Halina Wiszowata-kwiaty na łące w porywie wiatru
–
Jadwiga Zgliszewska
Jak wiatr
Chciałabym
jak wiatr niepokorny
hulać bezkarnie
gdzie popadnie
–
dać nura
w środek burzy
trąbą powietrzną
zerwać parawan obłudy
–
to się prześliznąć
po fałszu garbach
lekko przefrunąć
nad otchłanią pogardy
–
huraganem świsnąć
gdy los zagina
zmienić kierunek
w karkołomny wiraż
–
zawirować
burzą piaskową
aby zagłuszyć
jęk swojej duszy
Chciałabym…
Chciałabym
uchwycić wiatr
mknący w przestworzach
mój Boże!
czy mi wolno?
chcieć – tak!
ale taki wiatr…
on przed siebie gna
szkody jedynie
po drodze czyniąc!
–
Chciałabym
złapać obłok
za troki
co je mają obłoki
czy mogę?
mogę – marzyć
godzinami
się w nie gapiąc…
–
Chciałabym
zatrzymać strumienia
wartkie wody
czy mam prawo?
mogę spróbować
– co mi tam!
ale ten potok
nie pomyli drogi
przed siebie gna!
–
Chciałabym
ocalić
na drzewach liście
żeby było wciąż
uroczyście
– niestety!
pora późnej jesieni
bez gadania
ten widok zmieni…
–
Chciałabym
niemożliwe
– możliwym uczynić
odwrócić bieg
wielu rzeczy
nie da się jednak odmienić
odwieczny
porządek na świecie
foto: pixabay.com