Patrzeć w słońce

Patrzeć w słońce
to tarzać się w blasku
jak kociak
wybierać światło
gardzić ciemnością
mieć serce gorące
otwarte na oścież

to jaśnieć blaskiem
szczerego spojrzenia
dziwić małym rzeczom
ufać nagłym olśnieniom

patrzeć w słońce
to klęczeć
na gołej ziemi
surowej matki
podnosić ręce
w ekstazie
w dziękczynieniu
za łaskę
tego blasku

to stąpać pewnie
po równinie
nie skalać ciszy
lecz ją pielęgnować
bo słuchać ciszy
to słuchać Boga

***

Dałeś mi Panie
ikarowe skrzydła
co unoszą
ku słońcu
ku obłokom

ale tym samym
skazałeś
na nieuchronne spadanie
we wzburzone fale
bagna
przepaście
i rozbijanie
o cierniste skały

tylko dlatego
by wznieść się wysoko
i omamić blaskiem

myśli jak chmury

myśli okrężne
dumki nie na słabą głowę
omotały nie po raz pierwszy
jaźni mojej złogi

ciężkie i duszne
w obrzękłych powłokach
zwałów poduszek
ugrzęzły do zmrużenia oka

myśli koszmarne
złowrogie i złowieszcze
niczym zwidy senne
nie dające się przegnać

myśli paskudnie
splątane nie do ogarnięcia
zioną podmuchem
zwątpień i zniechęceń…

myśli o własnych bólach
które wciąż znosić muszę
dolegliwości okrutne
że może… lepiej umrzeć?!

myśli moje natrętne –
by nie kończyć pesymistycznie
– a może je przepędzić?
wypłoszyć jakimś… szwindlem?

***

Między jedną a drugą
przypadłością losu
jak na przerwach
pomiędzy lekcjami
chwytam słońca promień

biorę go naprędce
w dłonie
i niosę dumnie
jak pochodnię

blask
poraża mi oczy
nienawykłe
do światła

czepiam się tego blasku
do chwili
aż w okamgnieniu
nadpłynie chmura

… i odbierze
mi podarunek –
uśmiech fortuny
co niecnie zaigrał
Judaszowym pocałunkiem

a ból powróci…

Jesteś jedynym słońcem

Ty jesteś moim jedynym słońcem
choć kocham deszcze
przez które jego najmniejszy promyk
łatwo się przedrze
gdy swą jasnością wlewasz w mrok duszy
rozpalasz serce
jak most zwodzony – prosto po którym
do bram niebieskich

zanim zatrzaśnie w strasznej pułapce
złej samotności
martwe demony zamknie na zawsze
blaskiem zagości

Odblask

Nie jestem księżycem
nie chcę świecić
tylko blaskiem odbitym
nikłą poświatą cudzego lśnienia

nie jestem lustrem
co przekornie odbija
z lewego robiąc prawe
lub odwrotnie
jak służalczy lokaj
albo błazen

nie jestem słońcem ani gwiazdą…

co mi tam
przecież nie muszę błyszczeć
ani blaskiem odbitym
ani samoistnie

… bo może jestem
tylko chmurą i deszczem?

Światło(ść)

W domu masz elektryczność
i wiele żarówek
(Edisonie – wielkie dzięki!)

kiedy robi się ciemno –
po prostu naciskasz kontakt
i pojawia się blask

a gdy mrocznieje w duszy
i horyzont twojego nieba
przesłaniają chmury –
szukaj kontaktu!

połącz się z Nim –
Najjaśniejszym Światłem
i od razu
zrobi się inaczej

jest taka łączność
korzystaj z niej często
i nazywaj jak chcesz –
modlitwą
medytacją

ale tylko
w takim stałym kontakcie
i ty będziesz jaśniał

***

Zaplątany promień
wciśnięty w zakamarek codzienności
wyjmuję delikatnie
i układam wiązankę
która szybko się rozrasta
w snop światła

zdziwienie! –
znajduję ich coraz więcej
i skąd tyle tego blasku
pośród cienia?

zwykłam nie oddzielać
błyszczących kryształów
z morza pustynnego piasku
i nie odróżniać
wieprzy od pereł

lecz kiedy z tych promieni
zaczynam tworzyć kompozycję –
one same rozrzucają się promieniście
tworząc słońce
jasne
dobre
gorące

rozpływają się chmury
i nawet dno przepaści
rozjaśnia się tym blaskiem

dziękuję za jasność!

słowem dziękuję za słowo
wiesz dobrze co dla mnie znaczy
jedno twe zdanie pogodne
za tysiąc ksiąg mądrych starczy

dziękuję że wciąż są gesty
i szczere chęci są zawsze
a przecież to najważniejsze
że dobra wola nie gaśnie

nie gaśnie jak moje słonko
gdy ten wieczorem przysłany
promyczek blask swój roztoczył
jaśniejszy od tych porannych!

dziękuję że jeszcze ciągle
ta jasność taka promienna
i że jaśniejsza od słońca
kiedy wychodzi wprost z serca…

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok