foto: Jan Tomżyński

_
Płomienny wiersz

Wieczne utrapienie moje
to ciągłe marzenia żeby iść,
iść przed siebie nawet po to
by tylko iść.
Tęsknota, wyobraźnia, wspomnienia
to za mało dla mojej wrażliwej duszy.
Ja chcę przed siebie biec
ot tak po prostu by tylko biec
nawet jeśli to jest głupie.
Jak za chłopięcych lat:
przez kwieciste łąki
zboża zielone,
białe i złote krajobrazy
by zabiec aż w dumny las,
który da ochłodę.
W nim oddychać będę,
jak on.

Ewolucja umysłu

Wczoraj naprężałem muskuły,
bo byłem górnikiem – tyrałem jak wół
sześćset pięćdziesiąt metrów pod ziemią.

Dzisiaj wytężam umysł – pisząc wiersze…
I co z tego mam? A to, że nie jestem
bezczynnym – zabijam czas i z tego
mam ogromną duchową satysfakcję,
którą jest wierszowe natchnienie…
Natchnienie w poezji,
to tak jak w seksie orgazm.

Wena.

Romantyk

Ja, Mietko, biegnę pośród pól i łąk
ku mojej dziewczynie,
by przywitać się w cieple rąk,
zanim młode życie nam upłynie.

Po tym wziąwszy się za ręce –
biegniemy moją powrotną drogą.
Biją nam mocno serca,
na tę chwilę błogą.

A gdy dobiegniemy do oazy gaju –
będziemy się kochać po brzegi podnieceni.
Sami będziemy, jak Adam i Ewa w Raju,
i nie wyjdziemy stąd, ot tak… wypędzeni…

Spuścizna intelektualna

…Tego dnia, kiedy opuszczę ziemię,
zostawię wiersze moje
z cierpienia zrodzone.

Pochodzę z ludu chłopskiego –
zatem myślę, że wiersze moje,
które na ziemi zostaną,
nie będą jej ciężarem.

W ustronnym miejscu

Gdzie spojrzę, wszędzie las,
Tu ptaka dojrzę, tam dalej głaz.
Mchem porósł, wiekowy,
Rozłożysta sosna opatuliła go.
Szumi niewzruszony sosnowy las,
Obojętny na wszelkie wokół zło.

Ja żem cichy, jak mój wiersz.
Żadnej we mnie pychy,
Choć miliony słów.

Pozdrawiam piękną złotą jesienią z otuliny Puszczy Knyszyńskiej.

Mieczysław „Mietko” Borys
Czarna Białostocka – Podlasie