foto: pixabay.com


Lipcowy deszcz

Pada deszcz. Jakże mokro
rumiankom i stokrotkom,
sukienki zmokły makom.
Z zimna dostają dreszczy,
kurczą się na tym deszczu
i skarżą: co za lato?!

A jednak deszcz. Od nowa!
Po co te łzy lipcowe,
poprzyprawiane kwiatom?
Smętnie zwieszają głowy,
strząsając brylantowe
krople. Nie chcą już płakać.

Deszcz. I drzewa parasol
już dziurawy. Przemacza
to, co chronił zawzięcie.
Kopczyk mrówek nie kryje,
więc się krząta, co żyje,
aby przetrwać moknięcie.

Dlaczego lipiec płacze?
Przecież zwykle inaczej
zwykł czasem dysponować.
Pora rozmawiać z niebem,
by się przestało gniewać…
O, jaśnieje od wschodu!

_____***
Pora na jeziora

Kiedy wreszcie nadchodzi już pora
na mazurskie wypłynąć jeziora,
chwytasz plecak, gitarę i mapę,
wyruszając pociągiem na gapę.

Tam pospiesznie namiot rozbijasz
i dopiero czujesz, że żyjesz.

Oczy mocno zdumione otwierasz:
rzeczywistość przerosła marzenia.
Wkoło błękit i wody przejrzyste,
falujące srebrzystym połyskiem.

Wiatr tu całkiem inaczej wieje
kołysankę słodkiej nadziei.

Na jezioro więc pędem wyrywasz,
chęć przygody cię gna niecierpliwa.
Czy to żagle, czy łódka i wiosła,
byle fala przed siebie cię niosła.

Na jej lekko zmarszczonej toni
pragniesz swoje marzenia gonić.

Mknie po tafli radosna fregata,
wiatr melodię wtóruje na wantach.
Pojękuje cichutko gdzieś reja
i maszt cały łagodnie się chwieje.

Choć na pokład woda się wlewa,
usta milczą, a dusza śpiewa…

_______***
Zmierzch nad jeziorem

Kiedy noc jezioro objęła ramieniem
i ostatnie słońce rzuciło spojrzenie,
gdy w stubarwną szatę ziemia się stroiła –
czary odprawiła.

Wtedy las powoli tracił swoją zieleń,
czernią obejmując drzewa coraz śmielej,
a rozrosłe świerki z niebem rozmawiały –
cichutko szeptały.

Wiatr całował lekko pomarszczone fale,
nad wodą płonęły ogniska w oddali,
przyciszone szmery błądziły po plaży
na spełnienie marzeń…

Purpurową plamą blask taflę otulił,
brzeżne tataraki szeptały coś czule,
a zroszona ziemia, od skwaru omdlała,
tak dzień pożegnała.

Dobranoc – mówiło jezioro i brzegi.
Dobranoc, dobranoc – drzewa im odrzekły.
Gdy tak wszystko sobie kołysankę grało –
jezioro żegnałam…

Jadwiga Zgliszewska