Do Mamy

Moja Mamo najdroższa…
Ciągle brakuje mi Ciebie …
Nie goi czas moich ran,
Odkąd Ty jesteś w niebie!

Tęsknię za Twym ciepłym głosem,
Który wciąż w uszach mych brzmi…
I za błękitem Twych oczu,
W których widziałem też łzy…

Pamiętam Twe słowa i gesty.
Pamiętam Twój uśmiech serdeczny.
Byłaś Mamą cudowną…
Daj Boże!.. pokój Ci wieczny!

Z Krainy Jezior Mazurskich…
Rzucił Cię los na Podlasie.
Tu z Twoim mężem, mym ojcem…
Miejsce na wieki już macie…

Wiersz i wena

Gdy już noc otuli ziemię
A łobuzy spać już pójdą,
Ja w zakątku swoim siadam,

Wreszcie spokój, cisza, ulga.

Patrzę na płonącą świecę.
To znów w niebo pełne gwiazd.
Nagle słyszę jak knot skwierczy
A to liść na niego spadł.

Dookoła pociemniało.
Brak księżyca robi swoje.
Jakby tego było mało,
Czuję, że się czegoś boję!

A że moja wyobraźnia
Jest nad wyraz bardzo lotną,
Pisać z weną może każdy.
Bez niej wiersz, jest tylko plotką!

Alegoryczna historia

Krople deszczu siłą wiatru,
Obmywają twarz zmęczoną.
Lecz spod powiek jego oczy,
Jeszcze patrzą, jeszcze płoną.

Płoną z wielkiej nienawiści.
Z nienawiści do historii,
Która toczy się jak koło
W poetyckiej alegorii.

Bo gdy godził się już z losem
I wyciągał dłoń na zgodę,
Ten go jednym silnym ciosem,
Znowu walił na podłogę.

Padał, wstawał i szedł dalej.
Upór nie był jego celem.
Chciał po prostu coś osiągnąć…
Nie osiągnął jednak wiele.

Spod na wpółprzymkniętych powiek,
Patrzą na nas jego oczy.
Nieruchome jak on sam
A historia wciąż się toczy.

Marzenie, to nadzieja?

Czy spełniają się marzenia?
Może ktoś zapytać ciebie…
Wiem… odpowiedź jest niezręczna.
Można bowiem skrzywdzić siebie.

Co więc powiesz jakiejś pani,
Którą po raz pierwszy widzisz?
To…  że o niej ciągle marzysz?
Pozna przecież, że z niej szydzisz!

To totalna zwykła bzdura.
Nami rządzi wciąż przypadek.
On kieruje naszym życiem.
On też jest przyczyną wpadek…

Ale gdyby marzeń zbrakło,
To czy zbrakło by przypadków?
Może tak!… A może nie?

Unikajmy zatem świadków!

Pogoda jak woda

Parno, duszno, wilgoć wielka.
Z dala słychać pomruk burzy…

Od upału drży powietrze.
Nic dobrego to nie wróży.

Choć jest woda darem życia,
Lecz jej nadmiar często szkodzi.
Powódź tego jest dowodem.
Nikt nie lubi też w niej brodzić…

Wilgoć rajem dla komarów.
One ją wprost uwielbiają.
A że żywot ich jest krótki…
Na nas złość swą wylewają.

A nam też nikt nie dogodzi.
Z wodą źle i bez niej źle!
Susza również nam  zaszkodzi…
Co człowieku wreszcie chcesz!

Kim jesteś?

Nieodgadniona istoto!
Przyznaj się wreszcie kim jesteś!
Czy tylko chodzi ci o to,
Bym znalazł się w twoim areszcie?

Do czego ci moja dusza?
Do czego ci moje ciało?
Serce się w nim jeszcze rusza,
Czy pragniesz aby przestało?

Ujawnij swoje zamiary!
Proszę, nie dręcz mnie więcej!
Jestem człowiekiem już starym.
Zrób to! Jak możesz najprędzej!

Jeśli wysłuchasz mej prośby.
Będę się modlił za ciebie.
A kiedy będziesz w kłopotach,
Zawsze przybędę w potrzebie!

Wiesław Lickiewicz