Landrynka
wówczas w dziecięcej dłoni
tęczowy diament jakoby
kuleczka o bukietowym zapachu łąki
w wakacje zdobywana na wagę złota
za sprzedaż ziół zebranych
w opłatkach sadów…
–
landrynka o swoistym smaku
wyjątkową siłą zjednywała
dziatwę
do radosnej zabawy…
–
w zimowe, przydługie wieczory
bywało, że z papierowej torebki
mama dzieliła po jednej
– w dziecięcych ustach rozpływał się
smak anielskiego pocałunku
–
landrynkowa słabość z mojej baśni
–
– ech, co tam ptasie mleczko, Janie!
Pączuś
Niechaj nie zawieruszy się
tłusty Bartek
z półmiskiem wypasionych
w smalcu albo oleju
pączków z niespodzianką –
w środku wisienka,
konfiturka, dżemik
tu i ówdzie
z adwokatem, glazurowane
w czekoladzie,
w lukrze, pudrze
obowiązkowo z obrączką
złotą
bez konserwantów
łakomstwo w uczcie
na ulicy, w kawiarni
w domu aż dookoła
palce lizać- przepych
niewinny
karnawałowy pączuś
nie szkodzi nikomu
–
Halina Alfreda Auron