Anna Czartoszewska 

Upływ czasu widać po wnukach i odrostach

 Gdy czas, metka nowości sama odpada,
starości nie można wymienić ni oddać,
znoszona marszczy się, mechaci,
nie układa, nie wygląda dobrze.
Dobrze już było,
lepiej nie będzie.

Lepszy klej do protez,
większa zniżka na leki,
dłuższy turnus w sanatorium,
niższe obcasy,
krótsze spacery,
ulgi od tego i owego,
tylko od bólu nic się nie należy.

Sypie się wszystko,
sól pod nogi,
byle nie złamać karku
w drodze do kościoła,
do przychodni,
do sklepu,
na stragan po kaszankę dla Pusi.

Wczoraj wnuk nie przyszedł,
złamał mi serce.
Dziś wnuczka
złamie moją siwiznę odcieniem modnego różu.

Gdy patrzę w lustro, płaczę.
– Nie łam się, babciu, to się trochę spłucze…
Trzeba czasu.

Czas szybko mija.
Nie lubię odrostów, lubię moją wnuczkę.
Lubię, kiedy przychodzi odsiwić mój świat.

Józefa Drozdowska

Rozmowa irracjonalna

Drogi Dziadku
Wołkuszanka jak dawniej
śpi zwiniętym wężem
pod Wołkuszem

A w rozognionych lasach
jak przed laty lipszczanie
zbierają zielonki i siwki

Drogi Dziadku pamięć o ziemi
która była Ci tak bliska
przypieczętowałam
koralem kaliny

Chodząc leśnym wąwozem
przenoszę Ciebie
pięćdziesiąt lat w czasie

I pytam o zdrowie
boś przybladł

Lipsk nad Biebrzą, wrzesień 1983

 

Do mojej Agaty wierzę że świętej
Pamięci prababci Agaty Drozdowskiej z Szymańskich

Moja Agato chociaż nigdy cię nie spotkałam
mam przekonanie że imię twoje niesie
z wieczystych przestrzeni dobroć której doświadczam
Mała dziewczynko wykołysana szumem łoziny znad Biebrzy
tamtejszym zaśpiewem i zawołaniami kulików z łąk
Śpiewa to wszystko w mojej duszy
jak gdybym stała z tobą na dawnej Zabłotnej Gumiennej czy Augustowskiej
licząc z niepokojem na przemian odgłosy końskich kopyt ciągnących
traktem do Grodna skrzyp żurawia nad głębią kamiennej studni
i bicie dzwonów od Pani Anielskiej
Tak moja Agato wieczność coraz mi bliższa
ze studni lipskiej wody już nie zaczerpniesz bo zasypana
sypnij więc solą i chlebem święconym
skruszonym w twych dłoniach
w przestwór mych oczu gdzie ogień wciąż płonie
a nie ma już po co
Twe ręce nigdy nie zaplatały moich warkoczy
a mimo tego wciąż czułam uściski twych palców na skroni
więc teraz przymknij mi powieki bo nie ma kto tego zrobić
i prowadź tam gdzie czekają na mnie ci wszyscy z których jestem

Augustów, 2018

Jolanta Maria Dzienis

Babcia

W ogródku Babci kwiaty kwitną w stałych porach
Każdy o odpowiednich zapachach, kolorach
Trawy puszą się w różnych odcieniach zieleni
Tworząc wizję magiczną, aż się w oczach mieni

A Babcia rozstawiając drewniane sztalugi
Akwarele szykuje, pędzel jeden, drugi
Wodę w słoiczki wlewa, kapelusz nakłada
Słucha, co o pogodzie Czarna Hańcza gada

Nic jej w chwili natchnienia nie może zaskoczyć
Sprawnie barwy dobiera, mrużąc piwne oczy
Po czym kładzie na płótno drobnymi plamkami
Aż obraz jej rozbłyśnie zgodnie z zamysłami

Późnym wieczorem, kiedy ostatni wnuk zaśnie
Tworzy kartki świąteczne, wprost z krainy baśni
Sypie na nie subtelnie pył zaczarowany
Z bombek złotych utartych w moździerzu miedzianym

Gdy zaś zegar wybija dwunastą godzinę
Przychodzi czas współpracy z profesorem Zinem
Kreśli dla niego piórkiem budowle drewniane
Z okolic Suwalszczyzny starannie wybrane

Taką Babcię pamiętam, damę w każdym calu
Artystkę, feministkę, pełną godnych zalet
A że węglem nie władam, ani też farbami
Zostawiam wam jej portret słowem malowany

Dziadek

Każdy dziadek wnuki kocha, bajki im układa,
Kiedy  wieczór już nadejdzie, on je opowiada!
O złym wilku, krasnoludkach, o królewnie śpiącej,
A także o lesie, ogrodzie, o deszczu i słońcu! 

Całą swoją mądrość, miłość, duszę swą oddaje,
I tak bardzo dba o wnuki, że aż serce taje!
Taka miłość nie zaginie, rzekę na ostatku,
Kiedy wnuk się zestarzeje, będzie dobrym dziadkiem!

Janina Jakoniuk

Jestem babcią

Doprawdy nie wiem jak to się stało,
że życie szybko mi przeleciało!
Dopiero byłam sobie panienką.
Czerpałam z życia pełną ręką.
Potem mąż, praca i dzieci dwoje,
ich dorastanie i niepokoje.
Dzieci dorosły – odeszły z domu.
Wydawać by się mogło komu,
że teraz spokój i czasu dużo,
lecz takie pustki nam nie służą.
Kiedy się z faktem tym oswoiłam,
nim się spostrzegłam – babcią byłam!
I od tej chwili mam wrażenie,
że ziemia wpadła w przyspieszenie!
Mój wnuk niedawno mały brzdąc
jest już studentem. No więc stąd
wniosek, że się obraca szybciej Ziemia.
Ja się nie starzeję!
 ….. To świat się wokół zmienia.

***
„Spotkała ją na starość
życiowa nauczka
bezwzględni oszuści
okradli ją na „wnuczka”
Kochająca babcia

Każda babcia dla wnuczka
może zrobić wszystko.
Z każdej go opresji
wyciągnąć gotowa.
Nawet jeśli jej wnuczek
popełnił przestępstwo
odda wszystkie pieniądze,
aby go ratować.
Wystarczy, że zadzwoni
do kochanej babci,
żeby jej przez telefon
skruszony powiedzieć,
że spowodował wypadek
i rozbił cudze auto.
Wina jest tylko jego!
Teraz pójdzie „ siedzieć”.
Poszkodowany żąda zadośćuczynienia,
w gotówce chce mieć 20 tysięcy!
– Pożycz mi droga babciu!
Ja ci wszystko zwrócę.
Ojciec nie ma pod ręką
tak dużych pieniędzy.
Ja stąd nie mogę odejść.
Przyjdzie mój kolega.
Jemu dasz te pieniądze.
Rozgłaszać nie trzeba.
Godny jest zaufania
mój przyjaciel w biedzie,
za jakieś pół godziny
do ciebie przyjedzie.
– Ależ kochanie moje,
nie mam tyle w domu!
Zaraz pójdę do banku.
Wycofam gotówkę.
Wszystko przekażę tobie.
Nie powiem nikomu,
aby tylko ochronić
twą kochaną główkę.

Babcia tak się przejęła,
że nie zapytała,
z czyim to wnuczkiem
właśnie rozmawiała.

Dla wnuczka się pozbyła
wszystkich oszczędności.

Taką cenę się płaci
swojej naiwności.

Regina Kantarska-Koper

Antonina 

moja babcia po mieczu żyła długo
i nieszczęśliwie
dała światu dwanaścioro dzieci
lecz niewiele ich dotrwało starości

zły los odcinał je od matki
jedno po drugim
traciła je
tak jak jej patronka swoje ręce –
obcięto je
chcąc zmusić do zdrady Boga

jednak chociaż życie nie szczędziło im tortur
obie Antoniny zostały wierne i czyste

 

Antoni

ulubiony święty ludzi całego świata
bo najbardziej pomocny na co dzień

w tej samej sekundzie jest w wielu
odległych miejscach
żeby podszepnąć roztargnionym
wszystkich ras i języków
gdzie zgubili poszukiwaną pilnie
rzecz
drogę
miłość

sama po kilka razy dziennie
zawracam mu głowę
i nigdy mnie nie zawiódł

może cieszę się tak szczególnymi
względami dlatego
że rodzice ojca nosili imiona
Antoni i Antonina

Karolina 

Błogosławiona jesteś w swoich przeżyć piekle,
błogosławione twoje umęczone ciało,
kiedy czystości swojej broniłaś zaciekle,
by ręce napastnika ciebie nie zbrukały.

Swym życiem zapłaciłaś za godność kobiecą.
Zostałaś patronką serc czystych i niewinnych.
Niechaj każda dziewczyna tobie się poleca,
a zwłaszcza ta, co nosi imię Karoliny.

Leonard

dziadek Leonard niewiele miał wspólnego ze swoim świętym
patronem od porodów więźniów i chorych
później także od rzemiosł i bydła
nie umiał uzdrawiać ani uwalniać z więzów
a porody dotyczyły go jedynie wtedy
gdy pojawiały się na świat jego własne dzieci

może tylko podarowany świętemu przez króla las
i tryskające na życzenie źródła
sprawiły że dziadek Leonard – kupiec i muzyk
zapragnął posiadać własną ziemię z lasem i łąką
nad mazowiecką rzeką bogatą w zdrojową wodę
by jej nigdy nie brakło dla gospodarzy i domowych zwierząt

Urszula Krajewska-Szeligowska

Dziadek złota rączka

Dzisiaj każdy gna do miasta,
Kupuje, co chce.
Na wsi w powojennych czasach
Tak nie było, nie.

Często butów brakowało,
Więc do dziadka się
Wtedy wielu udawało,
A on uszył je.

Gdy potrzebna była ława,
Zydelek czy stół
Prosta to dla dziadka sprawa,
Robił je w dnia pół.

Wiejskim szewcem i stolarzem
I fryzjerem był,
Doń szli inni gospodarze,
A on wszystkich strzygł.

Potem brał harmonię w ręce,
Skoczne nuty grał.
Te i wiele innych jeszcze
On talentów miał.

Babcia czarodziejka

Pękatą kopańkę drewnianą, wierzbową
Długo rzeźbił dziadek z okrągłego pnia.
Zagniatała babcia w niej ciasto drożdżowe
Na pieróg. Smak jego każdy we wsi znał.

Obok w dzieży z klepek drewnianych zrobionej
Wyrastał jak ziemia ciężki, wiejski chleb,
Długo wyrabiany, krzyżem oznaczony.
W piecu się na liściach z tataraku piekł.

Babcia czarowała w kuchni. Spod jej ręki
Wychodziły cuda. Wśród nich pyszne tak
Nadziewane sójki, płaskie wychopieńki,
Z marchwią fafernuchy – cóż to był za smak!

Jej niepowtarzalna babka ziemniaczana
Nazywana była babką w halce, bo
Skórka na niej była z obu stron rumiana.
Za nią bym oddała smakołyków sto!

Gdy w piecu zaczęły już pachnieć wypieki,
Aromat rozchodził się po całej wsi.
Dziś wspominam czary babci – czarodziejki
I do najsmaczniejszych myślą wracam chwil.

Limeryki o babciach

Pewna babcia z Brzósk Brzezińskich
Chodzi wciąż do sklepów chińskich,
Bo gdy była dziewczynką,
Wtedy chciała być Chinką,
Po ulicach wędrować pekińskich.
***
Żyje gdzieś w Kostrach-Podsękowiętach
Babcia tak stara, że nie pamięta
Ile ma lat.
Fakt: czasu szmat
Przeżyła, już ma prawnuczęta!
***
Jest w Piszczatach-Piotrowiętach
Babcia, która nie pamięta
Ile ma wnucząt
I jak się uczą.
Widuje je tylko od święta!
***
Babcia w Łopieniach-Zyskach
Ogromną energią tryska.
Mimo stu lat
Patrzy na świat
Bez okularów z bliska.

Limeryki o dziadkach

Żył sobie dziadek we Wróblach,
Co wszystko przeliczał w rublach,
A ile to złotych
Było warte, o tym
Wnuk wiedział, gdy w necie wygooglał!
***
Był we wsi Siennica-Klawy
Dziadek co nieco kulawy.
Lecz chodził mimo to
Do knajpy piechotą
Nie po to, by napić się kawy!
***
Jest dziadek w Piętkach-Szeligach
Który jak kolarz śmiga
Na starym rowerze.
Psa wozi na sterze
I z babcią się ściga!
***
Pewien dziadek w Starym Wyknie,
Czasem, gdy mu w krzyżu pstryknie,
Chodzi zgięty wpół.
Lepiej by się czuł,
Gdyby łyknął, ale raczej już nie łyknie.

Irena Słomińska

Kołysanka

Zaczyna się, kończy. Kończy się, zaczyna.
To moja kołysanka dla wnuka. Zamykają się
jego oczy. Otwiera się noc – leśne ostępy wróżek.
Naszyjnik zaklęć wschodzącego snu,
Który jest i straszny, i piękny.
Przez kogo został zaprojektowany ten labirynt?
Osacza, by w końcu iluzorycznie się otworzyć.
Iluzorycznie, prawdziwie?
Noc przechodzi w dzień – skomplikowaną
strukturę światła.

A zaczęłam falą nutek, kołysanką,
by cię uśpić, przebudzić.
Zaczyna się, kończy. Kończy się, zaczyna.

***

babulu babuleńko
serduszko serdeńko
taką cię witam zimową
o włosach srebrnych

na nosie okulary
bo czytasz w gazecie
o wiecznej zmarzlinie
sen ci odjęło z powiek
to czytanie

i zaraz pójdziesz śnieżna
po wodę do studni
nastawisz herbatę
taki zaparowany dzień

i takie spracowane ręce
zawęźlone na podołku
czemu cię nie pamiętam
choć oszronionej
ciepłej

witałaś mnie
nadzieją
iskierkę malutką
i przetrwałam
w płatkach śniegu

teraz piszę do ciebie
na liściach papieru
na pogubionych liściach
a wstążka w śniegu
ścieżka

Regina Świtoń

Babcina nadzieja
Wnuczkowi

Wyrosłeś, wnusiu, z ksiąg czarownych baśni,
misternych dzbanuszków, piaskowych torcików.
Pośród błękitu cykorii, pąsowych maków,
śmigałeś niczym modraszek na roweryku.

Wyrosłeś z dziecięcych zabawnych laurek,
portrecików babci, dziadkowi darowanych.
Tuliłam cię, moje szczęście, jak jaskółkę w gniazdku.
W kadrach pamięci perły łez, cień nocy nieprzespanych.

Czas zatarł ślady. Umilkły tamte echa.
Przed tobą marzenia. Masz ich coraz więcej.
Wyrosłeś, a ja zawieszam źrenice na dawnej fotografii
z nadzieją, że moją starość przygarną twoje ręce.

Jadwiga Zgliszewska

Oni dzisiejsi

Babcia współczesna,
współczesny dziadek
 – para ‘niegrzeczna’,
bez żadnych wpadek!

Ona w obcasach
wprost od fryzjera,
on też bynajmniej
nie za frajera…

Oboje dzisiaj
to ludzie młodzi,
o co więc z tymi
dziadkami chodzi?

Nazwa to relikt
oraz tradycja,
bo ze starości –
nic nie przenika!

Po prostu: młodzież!
A nazwa? – farsa!
Prawda? No gdzie więc
racja zawarta?

Wszystko się w głowie
mieści, kochani,
bo w wieku owym
teraz… my sami!

Przyznać się trudno
wprost: babcia, dziadek…
Gdy tak niedawno
serce szalało!

Ależ… poszaleć
może i teraz –
niech dziadek babcię
na bal zabiera!

Do pewnego Dziadka

Niestety, nie jestem wnusią
twoją, więc czasem mi szkoda…
Tak na kolanach twych usiąść –
ach, jakaż by była wygoda!

To nic, że z ciebie drobina,
a znowu ja – że ‘puchata’…
Oplotłabym cię za szyję,
a ty udawałbyś dziadka!

Bo dzisiaj, właśnie w Dniu Dziadka,
lgną do dziadziusiów wnuczęta.
A ja drepcę z życzeniami
zaznaczyć, że… też pamiętam!

Dziadku drogi

Dziadku drogi,
może cię bolą nogi?
Usiądź przy mnie,
obejmę cię za szyję.

Ucałuję,
serdecznie podziękuję
za twoje dobre ręce
i za kochane serce.

Za to, że trzymasz cukierka
dla niesfornego wnuka
i nie powtórzysz mamusi,
że szklankę dzisiaj stłukłem.

Bo przecież wcale nie chciałem
i ty to dobrze rozumiesz,
więc szybko wstawiłeś nową.
Jakże ci za to dziękuję!

foto: pixabay.com