Wielka szkoda, że artykuł ukazuje się trzy lata po długiej rozmowie z bohaterem. We wrześniu minie rok od momentu, gdy Go pożegnaliśmy.

„Nie ma Cię już tam, gdzie byłeś, ale jesteś wszędzie tam, gdzie my jesteśmy” – takimi chwytającymi za serce słowami żegnała bohatera mojego artykułu rodzina, przyjaciele, znajomi i wszyscy, którzy mieli jakikolwiek kontakt z Janem. Bliżej poznałem tego nietuzinkowego mężczyznę zupełnie przypadkowo. Pewnego dnia, szedłem z zakupami do osoby, którą od dłuższego czasu się opiekuję. Pan Jan siedział na ławeczce przed blokiem, w którym mieszkał. Spotkanie i długa rozmowa zaowocowały opowieścią, która w pierwszej chwili przeraziła mnie. Kolejnym efektem był ogromny podziw dla jego siły woli oraz życiowych dokonań. Ten 88-letni wówczas mężczyzna (zmarł w 2021 roku jako 90-latek) mógłby swoim życiorysem obdzielić liczną grupę Polaków, którzy okres II wojny światowej wspominają jako największą traumę. Pan Jan natomiast przez wiele lat nie mógł się uwolnić od piętna uciekiniera z Syberii.

Na peronie kobieta trzyma w ramionach dziecko, w tle biegnący mężczyzna i nadjeżdżający pociąg. Napis – Sybiracy

Wreszcie padło to słowo – Syberia. Jako dziesięcioletni chłopak, urodzony w Czarnowie k/Niedźwiadnej w gminie Szczuczyn, w czerwcu 1941 roku wspólnie z mamą, babcią i siostrą Anią znalazł się na Syberii we wsi Wasiuszka nad rzeką Szysz. Tragiczne warunki zmusiły ich i kilka innych rodzin do przeniesienia się do Tary. Drobiazg, tylko 100 kilometrów walki o przetrwanie. Przepraszam za ironię.

Dzięki zrozumieniu miejscowych, znaleźli dach nad głową oraz wyżywienie w postaci kilku ziemniaków w mundurkach oraz soli. Wtedy uświadomili sobie, że to ich pierwsza wigilia na zesłaniu. Coraz bardziej tęsknili za ojcem i dziadkiem. Powrót, nielegalny, nastąpił po pięciu latach. Pięć tysięcy kilometrów pokonanych z ogromnymi trudnościami, spotkanie z ojcem i dziadkiem, wcześniejszy pochówek babci na obcej ziemi, świadomość, że jest się uciekinierem z zesłania stało się jego życiowym ciężarem.

Po powrocie z tułaczki uczył się poprawnej polszczyzny. Potem było Technikum Przemysłowo-Drzewne w Łomży, praca w rejonie leśnym w Gdańsku, studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku, gdzie poznał przyszłą żonę Barbarę. Od 1955 roku w Liceum Ogólnokształcącym w Kolnie uczył fizyki, żona chemii. Pełnił różne funkcje pedagogiczne. Jego pasją było pszczelarstwo, hodowla zwierząt futerkowych, sad, stolarstwo. Działał w Związku Pszczelarzy Polskich, Związku Nauczycielstwa Polskiego. Odznaczono go Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Zapowiedź prezentacji filmu o Sybirakach.

Tajemnicy dotyczącej ucieczki dochował aż do 1979 roku. Wówczas uwolnił się od piętna uciekiniera z Syberii. W tym właśnie roku podczas wigilii rodzina wspominała pierwsze takie smutne święto sprzed 48 lat. Teraz cała rodzina – Jan, żona Basia, mama, trzej synowie wpadli sobie w objęcia. Od momentu, kiedy mógł już bez obawy mówić o swoich przeżyciach, postanowił ocalić od zapomnienia  wojenne czasy, których sam był uczestnikiem.

Był współzałożycielem Koła Sybiraków w Kolnie. Przez pewien czas był jego prezesem. Z pasją dokumentował wszystko, co się wiąże ze słowem Syberia, z tragiczną historią tego miejsca. Fotografia, nagrywanie filmów, wydanie kilku książek. Ostatnia pasja zasługuje na dokładne przedstawienie. Pan Jan jest autorem książek „Wstawaj, na Sybir nas wywożą”, „50 lat Sybiru”, „Urodzeni na Syberii”, „Chwile mojego życia”, „Smak życia”, „Wojenne cuda”. Jego autorstwa jest również książeczka dla dzieci „Od barci do ula, gdzie mieszka pszczółka Urszula”.

Dzięki staraniom Koła Sybiraków w miejscowym kościele Św. Anny umieszczono pamiątkową tablicę. W 2013 roku wystawiono na cmentarzu kolneńskim pomnik, upamiętniający tych, których prochy pozostały na nieludzkiej ziemi. Przeżycia jego najbliższych także nie należały do najprzyjemniejszych. W 2009 roku, po 11 latach poważnych problemów zdrowotnych, zmarła ukochana żona. Odeszła również mama – sybiraczka. W 2012 roku sam musiał uporać się z udarem mózgu. Nie poddał się. Był kierowcą, miłośnikiem komputerów,  zachował życiową aktywność. Pisał, ćwiczył, chodził na spacery. Wszystko, by „nie zardzewieć”. W 2017 roku został laureatem Kolneńskich Owoców Kultury w kategorii Twórca roku. Odznaczono go Medalem Sybiraka. Jego trzech synów realizuje się w zawodzie lekarskim, Piotr w Niemczech, Jan w USA, Maciej w Ostrołęce. Szczęściem było dla niego również grono wnuków i prawnuków. Wielka szkoda, że artykuł ukazuje się trzy lata po długiej rozmowie z bohaterem. W międzyczasie mógł dokonać także innych rzeczy. Ale to już spóźnione gdybanie. Zwłaszcza, że we wrześniu minie rok od momentu, gdy Go pożegnaliśmy. Takie oto były smaki życia wyjątkowego człowieka.

Spoczywaj w pokoju.

Fot. Artur Szczubełek, Stanisław Orłowski

Eugeniusz Regliński
Podlaski Senior Redakcja Kolno