Jesień to obfitość darów natury, pełnia dojrzewania owoców i warzyw, radość ze zbiórki plonów. To także kolorystyczny przepych, jakiego nie doświadczymy w żadnej z pozostałych pór roku. To czas dobry na spacery, pobyt w parku, w lesie, na działce. Umiarkowane temperatury zdają się sprzyjać takim sposobom spędzania wolnego czasu. 

W naszej szerokości geograficznej chyba najbardziej lubianą porą roku jest wiosna. Uwielbia ją większość ludzi. Inni wolą gorące lato i wygrzewanie się na plażach. Niemało jest też miłośników zimowych szaleństw na ośnieżonych stokach. A ja kocham właśnie jesień, tę chyba najmniej popularną porę. Dlaczego? 

Wraz z jesienią następuje powrót do ustalonego rytmu życia. Skończyły się letnie szaleństwa i przygody, powróciliśmy do swoich miejsc i obowiązków. Wszystko stało się jakby bardziej uporządkowane. Uwielbiam ten stan, gdy wszystko biegnie ustalonym torem. Dorośli poszli do pracy, dzieci i młodzież do szkół. A seniorzy, emeryci? Ci mają trochę więcej wolnego czasu i mogą oddać się przyjemnościom, jakie oferuje nam jesień. 

Zachwyca mnie ogrom darów natury, sady pełne dojrzewających owoców, ogrody obfitujące w różnorodność warzyw. Na polach i na działkach trwa zbiórka plonów. Cudowne, soczyste, zdrowe okazy. Wszystko świeże i na wyciągnięcie ręki. Siostrzenica obdarowała mnie pierwszymi plonami ze swojej nowej działki. Nabrzmiałe sokiem kiście winogron oraz słodziuśkie i aromatyczne maliny przywędrowały niespodziewanie na mój stół. Smakowały wyśmienicie! Na ryneczkach i straganach także można spotkać takie cuda z niewielkich plantacji, bez nadmiaru chemii. Przynajmniej według zapewnień sprzedających. Przed kilkoma dniami, wychodząc z poczty, przypadkowo zauważyłam kilka ustawionych na chodniku skrzynek. Przy handlującym działkowiczu stała niewielka kolejka chętnych do zakupu. Stanęłam i ja. Zaopatrzyłam się w swoje ulubione twarde jabłka, ociekające sokiem gruszki klapsy, słodziuśkie najprawdziwsze śliwki węgierki, piękne młode bulwy selerów i mięsiste malinowe pomidory. W domu rozpanoszyły się zapachy jesieni. Można było nawet upiec i szarlotkę, i placek ze śliwkami. Ja jednak poprzestałam na racuszkach z jabłkiem, też pyszne.

I przypomniał mi się czas dzieciństwa oraz młodości, kiedy mieszkałam na wsi. Nasze łazikowanie po polach, sadach i lasach w poszukiwanie jesiennych skarbów. Dzikie gruszki ulęgałki, czerwone jabłuszka, nieznane gatunki śliwek. Nic, tylko po nie sięgać. I oczywiście robiliśmy to, rozkoszując się nieoczekiwanym smakiem. Tutaj pełno cierpkich granatowych jeżyn, trochę dalej – ogromne kapelusze dojrzałych słoneczników, pękate pręgowane dynie, mnóstwo brązowych makówek czy innych naturalnych rarytasów. Były też leszczyny z mnóstwem laskowych orzechów, które od razu rozgryzaliśmy w zębach. Ale las kojarzył się głównie z grzybobraniem, którego wielką amatorką jestem od dziecka. To bodaj największa z przyjemności, jakie daje las o tej porze roku. Niestety, grzybiarze czekają na deszcz…

 A kolory? Barwy jesienne to pełna malarska paleta. Istne szaleństwo, przyprawiające o „kolorowy zawrót głowy”. Najpiękniej mienią się poza miastem, w polu, na działce czy w lesie, ale także w parkach, których ilością i różnorodnością nasze miasto może się chlubić. Kiedy już nastanie ta prawdziwie złota polska jesień, również i widok z okna jest nie do pogardzenia. Ja ze swojego siódmego piętra często cieszę oczy widokami. A kiedy wychodzę z moim psem, uwielbiam, jak tarza się w opadłych liściach. Wówczas psia radość staje się także moją radością. 

No i te umiarkowane temperatury. Nie cierpię żadnych ekstremów, nie znoszę upałów, ale i za zbytnim chłodem nie przepadam. Jednak nie zawsze jest tak, jak pragniemy. Jesień bywa kapryśna i potrafi zaskakiwać. Niebo z różnobarwnymi chmurami mnie nie przeraża, a wręcz przeciwnie jest ciekawe, bo pozbawione monotonii. Kocham deszcze i uwielbiam ulewy, bo są takie… romantyczne! I wyczekiwane przez miłośników grzybobrania, a także przez rolników i hodowców. 

A kiedy już zapanuje plucha, zaświszczą wichury, a dni staną się szare? To najlepsza pora na domowe przyjemności. Czas, by owinąć się przytulnym kocem i zatopić w ulubionej lekturze. Zwłaszcza z kudłatym pupilem u nóg, śpiącym i czuwającym jednocześnie. I z kubkiem aromatycznej herbaty. Takie chwile też są nie do pogardzenia.

Jesień ma mnóstwo zalet. Jeśli jednak nie potrafiłam kogoś do niej przekonać, to tym bardziej aktualne pozostaje wezwanie: nie dajmy się jesieni! Pomimo wszystko.

foto: Jadwiga Zgliszewska

 

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok